Tym razem zmieniłem rejon i wybrałem się rowerem w czeskie
Karkonosze do położonego na poziomie 1217 m n.p.m. browaru działającego w
górskim hotelu
Andula.
Hotel leży w areale Fries, rejonie oddalonym od głównych
szlaków turystycznych. Nawet samochodem trudno tu dotrzeć, gdyż do samego
obiektu prowadzi wąska droga gruntowa. Ale właśnie to oddalenie powoduje, że
jest tu cicho i spokojnie. I są piękne widoki.
W trasę wyruszyłem z Przesieki, z parkingu przy pensjonacie
Chybotek, szlakiem uznawanym za jeden z najtrudniejszych podjazdów w Polsce. Miejscami
nachylenie dochodzi tu do 25 % (zobacz
przekrój). Cała sztuka polega na tym,
żeby wjechać na górę bez postoju. Pamiętam, że kiedy kilka lat temu byłem tu po
raz pierwszy podjazd musiałem brać na odpoczynki. Tym razem udało się dotrzeć
na górę bez przystanku i to mimo wiejącego w czoło wiatru. Na Przełęczy Karkonoskiej
(Odrodzenie) jak zwykle pełnia czeskiego życia, wprost przeciwnie niż po
polskiej stronie podjazdu, gdzie nie spotkałem żywej duszy. Po obowiązkowych
fotkach ruszyłem w dół serpentynami, na których największą atrakcją cieszą się
hulajnogi do zjazdów. Dzięki temu, że przełęcz dzieli od turystycznej
miejscowości Špindlerův Mlýn prawie 10 km idealnego asfaltu o ograniczonym
ruchu drogowym, zjazd taką hulajnogą należy do niezapomnianych przeżyć.
|
Odrodzenie |
|
Szpindlerowy Młyn |
Samo miasto opuściłem dość szybko kierując się na karkonoską
magistralę narciarską, którą dotarłem do wsi Strážné, stamtąd zaś
kilkukilometrowym podjazdem do areału o nazwie Fries. Tutaj asfalt się skończył
i, jak pisałem na początku, do hotelu Andula dojechałem szutrem. Andula
przywitała mnie szczekającym psem i pasącą się na skarpie kozą. Kupiłem bardzo
dobre piwo w tutejszej restauracji po czym zrobiłem sobie odpoczynek przed
czekającym mnie podjazdem na Odrodzenie. Napawałem się ciszą i spokojem tego
miejsca.
Powrót zaplanowałem przez Vrchlabi i ponownie Špindlerův
Mlýn, gdzie czekał na mnie wspomniany podjazd serpentynami. To jakoś dało się
jednak przeżyć, co innego zjazd do Przesieki po nie remontowanym od lat
kilkukilometrowym odcinku asfaltu należącym do Karkonoskiego Parku Narodowego. W
czasie podjazdu da się tu ominąć dziury, garby i inne niespodzianki, niestety,
w czasie zjazdu, nawet przy minimalnej prędkości, czuć tę dziadowską drogę. Urywają
się uchwyty od ciężkich sakw, łatwo stracić szprychy w kole, a przy braku
rozsądku nawet życie. Dziury się tu łata zasypując je cegłami, bo to przecież
park narodowy. Kiedy rozmawiałem z właścicielem Chybotka na temat tej drogi, mówił,
że kilkakrotnie próbował dyrekcji parku wytłumaczyć, że turyści to nie zaraza,
ale tamci byli jak zaklęci. To nic, że po drugiej stronie granicy też jest park
narodowy i tam nawet samochody są wpuszczane. Tutaj jest Polska i tutaj są
polskie zasady. Jak widać leśne dziadki mają się dobrze, i to w całym kraju. Turysto,
wybierając się na wycieczkę do polskiego parku narodowego zabierz ze sobą bambosze
na zmianę, a najlepiej w ogóle tu nie przyjeżdżaj, bo po cholerę tu leziesz.
|
Szpindlerowy Młyn w drodze powrotnej |
|
Na podjeździe na Odrodzenie od czeskiej strony |
Po zliczeniu podjazdów zrobiły się z tego 2 km. Całkiem
nieźle.
Mapki (niestety, z uwagi na awarię kolejnego Garmina trasa podzielona na części):
0 komentarze:
Prześlij komentarz