Austria

Alpy Wapienne. Droga do jeziora Schwarzensee.

Czechy

Góry Izerskie. Okolice Detrichova.

Polska

Karkonosze. Przełęcz Odrodzenie.

Czechy

Czeski Raj. Panorama z wieży widokowej Cisarsky Kamen.

Austria

Alpy Wapienne. Góra Schafberg.

piątek, 31 sierpnia 2018

Sprawiedliwość (25.08.2018)

Punkt widokowy Sprawiedliwość (czes. Spravedlnost) znajduje się w pobliżu czeskiej wsi Doubice, na granicy Gór Łużyckich i Parku Narodowego Czeskiej Szwajcarii. Rowerem ciężko dostać się na szczyt, ale dla chcącego nic trudnego. Tym bardziej, że kiedyś w obrębie góry stał czynny szafot, przy którym w poczcie czoła pracował kat. Warto więc poczuć ten swoisty klimat grozy na wspomnienie o biedakach, którzy stracili tu głowy. 

Trasę miałem wyznaczoną przez Góry Łużyckie, później zaś krainą Łabskich Piaskowców i skrajem Czeskiej Szwajcarii. Nowe odcinki dróg, którymi jeszcze nie jechałem to asfalty biegnące przez miejscowości Polevsko i Prysk, a dalej od Czeskiej Kamienicy w kierunku wsi Doubice przez Kunratice (nie te obok Bogatyni) aż do Krásnej Lípy, gdzie zaopatrzyłem się w butelkę piwa w browarze Falkenstejn, podziwiając przy okazji lokalne zawody biegowe. Plany na ten dzień były nieco większe, jednak pokrzyżował je deszcz, który towarzyszył mi od wyjazdu z Doubice aż do Varnsdorfu. No cóż, zrealizuję te cele innym razem.

Czeskie wiatraki w Opolnie-Zdroju

Wschód słońca nad Opolnem-Zdrój

Sympatyczne stadko

Czeska Szwajcaria



Browar Falkenstejn

Rocznicowa Trzynastka

Sam punkt widokowy Sprawiedliwość (wysokość 533 m n.p.m.) znajduje się na szczycie zalesionego pagórka o tej samej nazwie, około kilometr na południe od wsi Doubice. Z asfaltu na górę prowadzi pieszy szlak w kolorze żółtym, po którym, niestety, nie da się jechać nawet rowerem mtb. Mimo to udało mi się wejść z szosówką na szczyt. Ze skalnego punktu widokowego otoczonego metalową barierką widać miejscowość Chřibská oraz Góry Łużyckie i fragment Czeskiej Szwajcarii. Z pewnością perspektywa rozszerza się kiedy rosnące na szczycie drzewa tracą liście, warto więc zaplanować wycieczkę na przykład późną jesienią, tym bardziej, że wejście na górę jest łatwe i zabiera około 15 – 20 minut. 

Sprawiedliwość i widoki z góry





Niewątpliwą ciekawostką jest fakt, że w przeszłości na górze postawiono szafot, który stał się przyczyną niektórych ludowych legend, jak choćby tej o nawiedzającym górę duchu Rohál, który regularnie krąży po okolicy. W XIX wieku na górze istniał przytulny domek, ale z czasem ślad po nim całkowicie zaginął. 

Mapa:



piątek, 24 sierpnia 2018

Do wieży widokowej Vrchbělá (18.08.2018)

Tym razem wybrałem się rowerem na południe, do znajdującej się ponad 60 km od Bogatyni wieży widokowej Vrchbělá w Czechach. W sumie przejechałem 138 km, pokonując blisko 1500 m przewyższeń. 

Udostępniona dla turystów w 2016 roku (a wybudowana trzy lata wcześniej) wieża widokowa Vrchbělá znajduje się w pobliżu miejscowości Bělá pod Bezdězem, na obszarze ośrodka rekreacyjnego, w obrębie którego jest mini-zoo, park linowy oraz centrum turystyczne z noclegami i campingiem. Cały obszar został zrewitalizowany w 2010 roku po przejęciu zdewastowanego terenu od wojska. Wcześniej, od czasów II wojny światowej, na obszarze kilkudziesięciu hektarów stacjonowały tu armie czechosłowackie, a później radzieckie. Po opuszczeniu, na początku lat 90-tych, terenu przez wojsko zaczęła się trwająca wiele lat degradacja obszaru, który służył między innymi za teren do prób pirotechnicznych. W części był wykorzystywany również jako tor motocrossowy. Obecnie można tu spędzić nawet wakacje, a bliskość takich atrakcji jak zamki Bezděz czy Ralsko powoduje, że da się połączyć rekreację z turystyką. 

Ośrodek rekreacyjny dla dużych i małych

Sama wieża ma wysokość 26,5, aby dostać się na górę trzeba pokonać 110 schodów. Podwoje obiektu otwierane są o godzinie 8.00, wstęp jest bezpłatny. Z góry zobaczymy przede wszystkim zamek Bezděz, Czeskie Średniogórze, Góry Żytawskie, a w pogodne dni nawet Karkonosze. Niedaleko stąd do Bělá pod Bezdězem, miasta znanego z zachowanej średniowiecznej Bramy Czeskiej, czyli wrót prowadzących do centrum, gdzie znajduje się rynek z parkiem powstałym na terenie jednego z największych w Czechach targowisk. Poza tym możemy odwiedzić muzeum regionalne mieszczące się we wciąż odrestaurowywanym renesansowym pałacu zbudowanym na podstawie nieregularnego pięciokąta, lub zajrzeć do kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego. W samym rynku znajduje się pomnik ku czci ofiar pierwszej wojny światowej z 1927 roku.

Wieża widokowa Vrchbělá


Widoki z platformy


Zamek Bezděz


Czeska Brama w Bělá pod Bezdězem z przodu i...

...z tyłu

Centralny plac miasta


Pomnik ku czci ofiar wojny

Pałac jeszcze do końca niezrewitalizowany





Sama podróż była dość ciekawym doznaniem. Poranne chłody i zachmurzone niebo sprawiły, że jazda w stronę wieży widokowej była bardzo przyjemna, żeby nie powiedzieć niemal jesienna. Aura diametralnie zmieniła się w okolicy południa. Zachmurzenie znikło, wyszło słońce i momentalnie powietrze się nagrzało. Wracałem w wysokiej, upalnej temperaturze, zupełnie jakby w ciągu tego samego dnia nastał zupełnie nowy dzień…

Mapa:

piątek, 17 sierpnia 2018

Spływ na canoe po Nysie Łużyckiej (15.08.2018)

Wspólnie ze znajomymi postanowiliśmy spłynąć na dwóch canoe po Nysie Łużyckiej. Swoją wodną przygodę rozpoczęliśmy na wysokości zalewu Kristýna w Hrádku nad Nisou mając ambitne plany dotarcia do klasztoru Marienthal. Po dwóch wywrotkach i blisko pięciu godzinach wiosłowania dopłynęliśmy ledwie do Hirschfelde (pokonując dystans 10,5 km) gdzie szczęśliwie ukończyliśmy nasze zmagania. Drugą połowę drogi do klasztoru odbyliśmy na rowerach błogosławiąc decyzję o skróceniu żeglugi wodnej. Co ciekawe, niektórzy uczestnicy spływu, mimo wszystko, chwalili sobie tę całodzienną wyprawę :).

Chętni, którzy myślą o ekspedycji po mętnych wodach Nysy Łużyckiej powinni zajrzeć na stronę czeskiej wypożyczalni łodzi. Znajdziemy tam zakładkę dotycząca rezerwacji, na której widnieje formularz do wypełnienia. Musimy pamiętać, iż oprócz samego sprzętu do pływania przydadzą nam się jeszcze wiosła, kamizelki i, najważniejsza sprawa – plastikowa beczka, do której władujemy wszystko to, co chcemy uchronić przed zamoczeniem lub utopieniem. Po skompletowaniu formularza wyskoczy nam końcowa cena uzależniona od odległości oraz od tego czy chcemy, aby organizator spływu dowiózł nam na metę nasze rowery, którymi przyjedziemy na Kristýnę. Wyprawa dla dwóch osób to koszt około 800 koron. Potwierdzenie rezerwacji dostaniemy e-mailem. 

Kiedy więc przyjechaliśmy nad zalew sprzęt już na nas czekał. Po opłaceniu kosztów wyprawy, wysłuchaniu i przeczytaniu informacji na temat jazów, pozostawieniu rowerów w garażu – wskoczyliśmy do łódek. Początkowa adrenalina była tak wielka, że pierwszy jaz w pobliżu trójstyku granic, o którym w broszurze było napisane, że ewentualnie nadaje się do przepłynięcia – postanowiliśmy pokonać siedząc w canoe. Jako świeżo upieczone wilki rzeczne na półmetrowej wysokości jaz wpłynęliśmy nonszalancko bokiem, dzięki czemu chwilę później wychodziliśmy na brzeg zmoczeni od stóp do głów. Przy okazji jedno z wioseł zaczęło w sposób niekontrolowany odpływać w siną dal, na co trzeźwo zareagowała moja żona rzucając się w morderczą pogoń. Tylko dzięki jej wielkiemu poświęceniu udało się ocalić wiosło przed czekającymi je kilkaset kilometrów dalej głębinami morza. Canoe nabrało wody i trzeba było wyciągnąć łódź na brzeg, co nie było takie proste. Przy okazji zostaliśmy mimowolnymi bohaterami filmów, które telefonami kręcili jacyś ludzie po drugiej stronie brzegu. Pewnie od kilku dni krążymy po Youtubie jako przykład ilustrujący wykład pt. „Co wódka robi z człowiekiem”.



Trójstyk granic

Most graniczny w Porajowie

Nieczynna przeprawa w Porajowie

Mandawa wpływa do Nysy Łużyckiej

No nic, pierwsze koty za płoty. Po zimnym prysznicu wróciliśmy na rzekę w celu kontynuowania rejsu. Niestety, dość niski poziom wody zamienił czynność płynięcia w rodzaj szurania po brzegu, wiecznego zatrzymywania się, przeciągania łódki nad wystającymi kamieniami. Etap ten trwający z godzinę był naprawdę męczący, a o zbliżaniu się do kolejnego płytkiego odcinka świadczyła zaburzona przez przeszkody powierzchnia wody. Problem w tym, że do przyczyn kolejnej wywrotki, nawet po wielokrotnych analizach, nie doszliśmy do dzisiaj. Znów postawiło nas bokiem i kompletnie nie przygotowanych wywaliło z całym dobytkiem. Brawo my! Na pocieszenie od nieujarzmionej przyrody otrzymaliśmy w miarę łagodny brzeg, po którym ostatnim wysiłkiem mięśni wczołgaliśmy pełne wody canoe. W tym miejscu połowa naszego duetu zamarzyła o wyprawach rowerowych, w których rzekę pokonuję się mostem a nie wpław. Na szczęście nastrój depresji, prawdopodobnie dzięki słońcu, szybko minął i ponownie znaleźliśmy się w wodzie (to znaczy w łodzi). Zrobiło się głębiej i wreszcie mogliśmy płynąć ile dusza zapragnie. Z tym, że nie do końca. Sterowanie canoe tak, by utrzymywało się przez dłuższy czas zgodnie z kierunkiem nurtu jest niemożliwe. Wystarczy o jedno machnięcie wiosła za dużo, a łódka momentalnie schodzi z kursu. Halsowaliśmy zatem od brzegu do brzegu, jak wiązka lasera odbijająca się od ścian światłowodu. Przynajmniej nie było nudno, gdyż brzegowa sceneria już dawno nam spowszedniała. Nie licząc czapli siwej, jednego polskiego żula i garstki niemieckich emerytów rzeka nie ma do zaoferowania jakichś szczególnych widoków. Chaszcze, drzewa, odgłosy pociągu…

Wiadukt kolejowy do Zittau

Czapla siwa


Most graniczny w Sieniawce
Zgodnie z ulotką do klasztoru Marienthal powinniśmy dotrzeć po około 6 godzinach pokonując trasę 22,5 km. Tymczasem po nieco ponad czterech godzinach byliśmy zaledwie na wysokości Hirschfelde, a więc w połowie drogi. Podjąłem decyzję o zakończeniu walki z wodami Nysy Łużyckiej. Na pobliskim jazie kończył się krótszy etap i sporo osób właśnie tutaj odbierało swoje rowery. Do Hrádka nad Nisou można było też wrócić na wynajętej hulajnodze. Zadzwoniłem do obsługi i poprosiłem o przywiezienie rowerów. Zanim bus z przyczepą przyjechał zdążyliśmy się wysuszyć i pożywić.

Lodziarnia w Rosenthal

Klasztor Marienthal
Do klasztoru dotarliśmy w środowisku bardziej przyjaznym dla człowieka, czyli po lądzie, w bezpiecznej odległości co najmniej kilku metrów od rzeki. Co ciekawe, po raz pierwszy patrzyliśmy na lustro wody analizując jak wyglądałby nasz rejs, gdybyśmy kontynuowali żeglugę. Stwierdziliśmy jedno: marnie! Mielizny, kamienie, wodorosty – tak wygląda dalsza część rzeki. Do celu dotarlibyśmy prawdopodobnie po 18.00, a więc grubo po ośmiu godzinach rejsu. Tymczasem na rowerach zdążyliśmy dojechać do klasztoru i zbliżaliśmy się do restauracji w Zittau w parku w pobliżu zoo, gdzie zjedliśmy super smaczny obiad. W Bogatyni byliśmy o 19.30, po jedenastu godzinach od wyjazdu. Nasi znajomi byli na tyle zachwyceni wyprawą, że obiecali sobie, iż za rok powtórzą rejs, być może, dla odmiany, na pontonach. Wszystko to dlatego, że nie zaliczyli wywrotki, bo jaki inny powód byłby tego? No jaki?

wtorek, 14 sierpnia 2018

Wieża widokowa Kozinec (11.08.2018)

Nieco ponad 80 km dzieli Bogatynię od położonej w pobliżu Novej Paki w Czechach wieży widokowej Kozinec, z której widać między innymi Góry Stołowe. Po drodze można zahaczyć o miejscowość Jilemnice z zamkiem i uliczką wypełnioną zabudową przypominającą nasze domy łużyckie. Aby dotrzeć w te rejony przejechałem na rowerze łącznie 174 km co, jak na razie, jest moim tegorocznym dziennym rekordem odległości.

Nic dziwnego, że Jilemnice jest miastem zabytkowym, skoro historia tego miejsca sięga początku XIV wieku jako dobra w majątku rodziny Waldsteinów. Przykładem do dzisiaj zachowanych w doskonałym stanie pamiątek po przeszłości jest choćby zamek z XVI wieku, w późniejszym okresie przebudowywany i rozbudowywany, z parkiem, w którym rosną rzadkie rośliny oraz pomnikiem geologa Františka Posępnego. Obecnie zamek to siedziba Muzeum Karkonoskiego, w którym przechowywana jest unikalna szopka betlejemska z przełomu XIX i XX wieku. Ciekawy jest sam rynek miasta z kamieniczkami z końca XVIII wieku i klasycystycznym ratuszem. Niestety, uroków centrum miasta nie miałem okazji poznać: w weekend w mieście odbywał się festyn i fasady budynków przesłaniały karuzele i inne maszyny postawione tu ku uciesze dzieci, a i nierzadko dorosłych. Zamiast tego dotarłem do ulicy Zvědavej (czes. Ciekawskiej ulicy), słynącej z zabudowy ludową architekturą wybudowaną po pożarze miasta w 1788 roku. Cechą charakterystyczną tego kompleksu budynków jest to, że każdy kolejny dom, idąc w głąb ulicy, ma, w stosunku do poprzedzającego go budynku, przesunięte okno w stronę ulicy. Dzięki temu nawet mieszkańcy końca ulicy mogli z wysuniętego okna podziwiać to, co dzieje się w rynku. Co ciekawe, jilemnicka zabudowa przypomina fragmentami nasze domy łużyckie. 

W drodze do celu

Zamek w Jilemnicach

Pomnik geologa Františka Posępnego

Ulica Zvědava




Z Jilemnic do wieży widokowej Kozinec  jest już całkiem blisko. Aby się do niej dostać należy zjechać z drogi nr 16 relacji Trutnov – Jiczyn na gruntowy trakt z resztkami asfaltu (przy drodze znajduje się drogowskaz z napisem "Rozhledna"). Samochód można zaparkować na miejscu przypominającym parking nieopodal zjazdu i stąd wyruszyć w nieco ponad kilometrowy spacer do wieży. Widać ją zresztą z daleka, pierwotnie był to bowiem maszt gsm wybudowany w 2004 roku, stąd dość znaczna wysokość obiektu, bo aż 55 m. Sama platforma widokowa mieści się na wysokości 33 m i została udostępniona dla turystów w 2009 roku po podpisaniu przez operatora umowy z lokalnym stowarzyszeniem, które zobowiązało się do przestrzegania zasad nałożonych przez właściciela telefonii komórkowej. Wstęp na wieżę kosztuje 20 koron, obiekt jest czynny jedynie w soboty, od godz. 11.00. Sama nazwa Kozinec to po polsku traganek – rodzaj rośliny wykorzystywanej do parzenia herbat ziołowych. Z góry zobaczymy najbliższą okolicę, w tym miasto Nová Paka, oraz bardziej odległe miejsca: Ještěd, Karkonosze, Czeski Raj. Mnie najbardziej zaskoczył widok majaczących na horyzoncie Gór Stołowych. W linii prostej dzieliło mnie od nich raptem 50 km! 


Wieżę widok z daleka

Niezbyt zadbana droga dojazdowa na Kozinec

Budowa wieży jest ażurowa



Każdy widok posiada opis

W oddali Nová Paka

Karkonosze

Czarna Góra








Mapa: