Austria

Alpy Wapienne. Droga do jeziora Schwarzensee.

Czechy

Góry Izerskie. Okolice Detrichova.

Polska

Karkonosze. Przełęcz Odrodzenie.

Czechy

Czeski Raj. Panorama z wieży widokowej Cisarsky Kamen.

Austria

Alpy Wapienne. Góra Schafberg.

wtorek, 23 sierpnia 2016

Löbau i wieża widokowa króla Fryderyka Augusta (23.08.2016)

Korzystając z końcówki urlopu wybrałem się rowerem do położonego niecałe 50 km od Bogatyni niemieckiego, a właściwie serbołużyckiego miasta Löbau. Zdobyłem też tutejszą wieżę widokową należącą, z uwagi na swoją budowę, do unikatowych konstrukcji na świecie.
Droga do Löbau nie należy do wymagających, ani też szczególnie ruchliwych, zwłaszcza kiedy wybierze się boczne drogi. Ponieważ rano żarówka słoneczna długo skrywała się za chmurami, także i aura była sprzyjająca. Słońce pojawiło się dopiero tuż przed wjazdem do miasta. I w sumie bardzo dobrze, gdyż Löbau należy do urokliwych i klimatycznych miejsc, które o wiele lepiej wyglądają w promieniach słońca, a wszystko to z powodu świetnie zachowanej architektury w centrum miasta.
Historia tego miejsca obfita jest w wydarzenia. Dość powiedzieć, że od XIII wieku, odkąd datuje się istnienie grodu Lobije (co oznacza po serbołużycku „lubić”), miasto należało nawet do Czech. W XVIII wieku stało się ponownie saksońskie, a w XIX wieku, za sprawą industrializacji, zaczęło przeżywać bujny rozkwit. Z ciekawostek należy wymienić fakt, iż w 1912 roku w tutejszym kościele św. Jana odprawiono ostatnią mszę w języku górnołużyckim. 


Löbauer Berg - po prawej strzelista wieża tv, po lewej, ledwo widoczna, wieża widokowa

Wjazd do Löbau

Miejski ratusz

Tu z innej strony





Nieopodal miasta wznosi się Löbauer Berg, którą trudno przeoczyć za sprawą potężnej wieży telewizyjnej. Niedaleko od niej, ukryta w drzewach, znajduje się żeliwna wieża widokowa, uznawana za światowy unikat architektoniczny. Nazwana wieżą „króla Fryderyka Augusta”, została wykonana techniką wtykową na zlecenie mistrza piekarniczego Fryderyka Augusta Bretschneider. Postawiono ją w 1854 roku, ma 28 metrów i przepiękną ażurową budowę. Na wieżę z podnóża góry prowadzą liczne piesze szlaki, jest też droga asfaltowa, z uwagi na ostre podjazdy, raczej wymagająca, oraz parking w pobliżu szczytu. Wstęp na wieżę kosztuje 2 euro, a w tutejszej gospodzie można zjeść obiad. Widoki zaś... No cóż, najlepiej zobaczyć je na własne oczy.

Wieża widokowa króla Fryderyka Augusta, obok gospoda







Löbau



Mapa:

środa, 17 sierpnia 2016

Węgry cz. X i ostatnia – Pecz (17.08.2016)

Tym razem pojechaliśmy ponad 100 km na południe od Balatonu, do jeszcze jednego historycznego miasta Węgier – do Peczu. Stąd już tylko ok. 30 km do granicy z Chorwacją, a niewiele więcej do początku Serbii.
Ta bliskość innych nacji powodowała, że miasto przez wieki było pod wpływem różnych kultur. Zanim jednak pojawiło się na mapie ok. XIII wieku, istniała tu rzymska prowincja o nazwie Panonia (notabene, w węgierskich sklepach można kupić ser produkowany przez firmę o tej samej nazwie). Późniejsze burzliwe dzieje miasta to historia na serial odcinkowy z dreszczykiem. Były wyrżnięcia, palenia, grabienia, i wszystko to, z czego ludzkość, jeśli chodzi o przemoc, słynie najbardziej. Początkowo miasto było w rękach węgierskich, jednak później ziemie te zajęli Turcy. Jednym z przywódców, który dotarł tu z odsieczą był Chorwat Nikola Zrinski. W XVII wieku udało mu się nawet przebić przez turecką zaporę, jednak z uwagi na osamotnienie, ostatecznie porzucił miasto, równając je z ziemią. W ten sposób zakończył swój byt średniowieczny Pecz.
Później miasto dostało się pod wpływy niemieckie i wiedeńskie, a już bliżej współczesności, w XX wieku, walczyły tu oddziały serbskie, w związku z czym nie było wiadomo, czy miasto ostatecznie znajdzie się w granicach Węgier. Obecnie, z uwagi na historyczne wpływy, miasto jest bardzo eklektyczne. W obrębie starego miasta znajdziemy meczet, katedrę i cerkiew. Można szukać tu jeszcze innych śladów, niestety, dzisiaj w Peczu padało i warunki pogodowe nie sprzyjały turystyce. Niemniej, polecam to miejsce, jest pełne nieoczekiwanej architektury, zadbane i piękne.
* * *
I to by było na tyle. W piątek wyjeżdżamy do Polski, opuszczając gościnne madziarskie progi. Na koniec kilka słów podsumowania. A więc krótko: ceny – nad Balatonem są porównywalne do polskiego wybrzeża, dla przykładu obiad dla trzech osób w restauracji to koszt ok. 130 - 150 zł. Oczywiście można poszukać tańszych alternatyw albo ugotować samemu. Idąc jednak tym tropem nie spróbujemy naprawdę pysznej kuchni węgierskiej. Niewiele jej brakuje do kuchni śródziemnomorskiej, a jest na pewno bardziej lekkostrawna niż polska. Zaś pikantność gulaszu możemy sami regulować, poprzez stopniowe dodawanie ostrej papryki do kociołka. Plaże są płatne, wejście to ok. 15 zł. Woda nad Balatonem z pewnością cieplejsza niż w Bałtyku. Pogoda z kolei murowana. Przez blisko 2 tygodnie mieliśmy tu jeden dzień deszczowy. Korzystniej w porównaniu z Polską wygląda ogólny stan czystości: rzadko widać śmieci na poboczach dróg, a służby miejskie w Siófok uwijają się od wczesnych godzin porannych. Węgrzy mogliby być bardziej otwarci na rowerzystów, ale porównuję ich do Czechów czy Niemców, którzy pod tym względem są prymusami. Miejmy nadzieję, że z czasem się to poprawi. Widać za to policję, panowie opuszczają radiowozy, pojawiają się w najmniej oczekiwanych miejscach (to także przestroga dla kierowców, którzy zbyt głęboko wciskają gaz w podłogę). Być może pewne obawy można mieć, jeśli chodzi o język, gdyż węgierski brzmi jak slang kosmitów. Nie ma jednak strachu, niemal wszyscy mówią tu lepiej lub gorzej po angielsku, ale i po niemiecku. W ostateczności zawsze można dogadywać się na migi, co jest jeszcze bardziej ciekawe, gdyż Węgrzy to naród bardzo otwarty i serdeczny, i na pewno nie przejdą obojętnie obok zrozpaczonego turysty. A już na słowo lengyel (czyt. lendżiel, czyli Polak), otwierają się naprawdę wszystkie drzwi. Zatem, kto jeszcze tu nie był, niechaj przybywa. My tymczasem mówimy viszlát, i być może, do zobaczenia!













wtorek, 16 sierpnia 2016

Węgry cz. IX – rowerem do Veszprém (16.08.2016)

Veszprém to miasto położone po północnej stronie Balatonu, z bogatą historią i zabytkami. Jeśli ktoś nie ma ochoty pojechać do Budapesztu, powinien zajrzeć właśnie tutaj: jest o wiele spokojniej, a stare miasto to jakby w pigułce budapeszteńskie wzgórze zamkowe.
Nic dziwnego, gdyż Veszprém położone jest na wzgórzu, usytuowanym pośrodku wzniesień. Niektórzy twierdzą, że, podobnie jak Rzym, także i to węgierskie miasto zostało założone na siedmiu okolicznych wzgórzach. Inni z kolei porównują je do naszego Gniezna. Jakby nie było, faktycznie teren jest tu pagórkowaty, a przez to ciekawy. Do starego miasta dotrzemy bez wspinania się, zaś widoki, które można stąd zobaczyć – naprawdę ciekawe. Ciekawa jest też historia miasta, sięgająca przełomu IX i X wieku. To właśnie tutaj założone zostało pierwsze węgierskie biskupstwo, a także stoczono bitwę pomiędzy przyszłym królem Stefanem a wodzem Koppányem. Batalia ta zadecydowała o zwycięstwie opcji europejsko-zachodniochrześcijańskiej nad narodowo-pogańską. W 1702 roku, za panowania Habsburgów, tutejszy zamek został zburzony i zastąpiony barokowym pałacem, a nową rezydencję otoczono licznymi budowlami sakralnymi. Dziś we wnętrzach zabytkowych budynków znajdują się muzea i sale wystawiennicze, a także kawiarnie. Pięknie wyglądają wybrukowane ulice stworzone do spacerów.
Do miasta prowadzi ciekawa droga rowerowa. Zaczyna się w Balatonalmádi i przez ponad 10 km biegnie terenem lekko pagórkowatym pośrodku zieleni i spokojnych, ustronnych miejsc. Przed miastem wychodzi co prawda na główną drogę, ale i tutaj nie można o niej powiedzieć, że jest nudna. Polecam przejażdżkę tą ścieżką, gdyż po pierwsze jest mało uczęszczana, po drugie jest w bardzo dobrym stanie.

Ścieżka rowerowa do Veszprém

I uliczki starego miasta












Mapa:
 


poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Węgry cz. VIII – Wyszehrad i Szentendre (15.08.2016)

Tym razem pojechaliśmy na północ Węgier, w pobliże granicy ze Słowacją. Spośród wielu miejsc godnych odwiedzenia wybraliśmy dwa mocno wpisane w historię Madziarów: miasta Wyszehrad i Szentendre.
Pierwsze z nich było kiedyś stolicą Węgier, ale zapiski historyczne sięgają bardziej wstecz, do czasów Imperium Rzymskiego, kiedy to na okolicznych wzgórzach zbudowano przygraniczną fortecę. Po najazdach mongolskich w XIII wieku, na rozkaz króla Węgier Beli IV, powstała cytadela, która do dzisiaj jest głównym symbolem miasta. Oprócz niej, u podnóża gór i nad brzegiem Dunaju, zbudowano zamek królewski, który w latach późniejszych przebudowano w stylu renesansowym. Niestety, zamek nie przetrwał do dzisiejszych czasów, został zniszczony wskutek najazdów tureckich. Na szczęście w dużej większości zachowały się mury i wnętrza cytadeli, spektakularnie ulokowanej nad zakolami Dunaju. To z jej murów podziwialiśmy przepiękne okolice Wyszehradu oraz gór węgierskich i słowackich. Jeśli ktoś tu nigdy nie był, a będzie przejazdem, naprawdę warto zajechać, tym bardziej, że parking znajduje się pod samą budowlą, a bilet kosztuje ok. 20 zł. Kto chciałby czegoś więcej, może przyjechać tu na dłużej: na naddunajskich wzgórzach znajdują się szlaki piesze i rowerowe, zaś na miejscu znajdziemy bogatą infrastrukturę noclegową.
Drugie z odwiedzonych dzisiaj miejsc znajduje się niemal na obrzeżach Budapesztu i należy do miejsc równie bogatych w historię jak Wyszehrad. Także i tu swój udział w założeniu Szentendre (Św. Andrzeja) mieli Rzymianie, ale historia tego miejsca zaczęła się dużo wcześniej, ok. 20 tys. lat temu. Na terenach na północ od Budapesztu mieszkali nawet Celtowie, a od IX wieku Madziarzy. W XIV wieku, wskutek napływu uchodźców z Serbii (uciekających przed Turkami) w mieście powoli zmieniał się przekrój społeczeństwa. Dzisiaj Szentendre to największe skupisko Serbów na Węgrzech. Ale nie tylko dlatego warto tu przyjechać. Miasto słynie z urokliwych kamienic i wąskich uliczek, których klimat przypomina miejsca żywcem wyjęte z okolic Morza Śródziemnego. Pełno tu restauracji, kawiarni i zabytków. Dodatkową wartością jest płynący Dunaj, nad którym znajduje się bulwar i ścieżka rowerowa. Miejsce wspaniałe i bardzo, jak na Węgry, oryginalne.

Wyszehrad - widoki z cytadeli





I sama cytadela








Uliczki Szentendre








Dunaj w Szentendre