Do piątku poprzedzającego sobotni wyjazd śledziłem wszystkie
możliwe prognozy pogody w poszukiwaniu słońca. Żadna z nich nie była jednak
optymistyczna: miało przelotnie padać, dobrze, że przynajmniej nie od rana.
Dlatego w końcu zaryzykowałem, tym bardziej, że mimo opadów miało być ciepło.
Jak było naprawdę, okazało się kilka godzin później. Ale o
tym zaraz, najpierw o celu wycieczki, czyli o wieży widokowej „
U borovice” („U podnóża sosny”). Położona na skraju Karkonoszy, w pobliżu miejscowości
Vysoké nad Jizerou, powstała dzięki finansowemu zaangażowaniu Františka Hubařa
z Roprachtic. Otwarta w 2009 roku została zbudowana na podstawie kwadratu o
wysokości 13 m. Sama wieży stoi na wysokości 669 m n.p.m. i oferuje widoki na
Góry Izerskie, Karkonosze oraz południe Czech. Wstęp na wieżę kosztuje 25
koron, a bilety w postaci pocztówek sprzedaje sympatyczny starszy jegomość, z
którym mimo różnicy języków da się świetnie porozmawiać (nie to co z młodym
czeskim pokoleniem, które kompletnie nie kuma języka polskiego, nawet najprostszych
i zdawałoby się podobnych do czeskiego zwrotów). Oprócz wstępu na wieżę na
miejscu można kupić pamiątki i coś na ząb.
W drodze do celu minąłem uroczą kotlinę rzeki Kamenice (na
wysokości miejscowości Návarov), a wszystkim, którzy chcieliby coś więcej w tym
rejonie zobaczyć polecam nieodległą jaskinię dolomitową w rezerwacie Bozkov.
Wracając zaś do Bogatyni warto po drodze zatrzymać się w kompleksie
U čápa w
Příchovicach.
Podczas sobotniej wizyty udało mi się tu kupić miejscowe piwo w butelce, znak,
że browar ruszył pełną parą.
Do domu wróciłem przez Smědavę, gdzie z uwagi na panującą
aurę nie było żywej duszy.
|
Rzeka Kamenice |
|
Zjazd do kanionu rzeki Kamenice |
|
Wieża widokowa "U borovice" |
|
Widoki z wieży (miejscowość Vysoke nad Jizerou) |
|
W drodze do domu |
|
Obieżyświat - piwo za 99 koron |
|
Wieża widokowa w kompleksie U čápa |
|
Souš w okoliach Smedavy |
|
Dla spragnionych śniegu |
|
I sama Smedava |
A teraz słów kilka o samej pogodzie właśnie. Do połowy
drogi, czyli do wieży „U borovice” udało mi się uniknąć deszczu. Niestety, z
powrotem nie miałem tyle szczęścia. Gdy tylko opuściłem gościnne progi wieży, z
nieba, jak na zawołanie, zaczął kropić deszcz. Z czasem było tylko gorzej, a
przed dotarciem do Smědavy w butach miałem solidną porcję świeżej deszczówki
(mimo założonych na obuwie ocieplaczy). Przed Bogatynią do deszczu dołączył
silny wiatr, temperatura spadła do 8 stopni. A tymczasem według najgorszych
prognoz w sobotę miało nie być zimniej niż 12-13 stopni, zaś w telewizji
trąbili, że opady będą tak małe, że parasolki nie opłaca się zabierać.
Dobrze, że tych głupot nie posłuchałem: do plecaka wrzuciłem kurtkę przeciwdeszczową
i w miarę ciepło się ubrałem. To uratowało mi zdrowie.
Mapka: