Austria

Alpy Wapienne. Droga do jeziora Schwarzensee.

Czechy

Góry Izerskie. Okolice Detrichova.

Polska

Karkonosze. Przełęcz Odrodzenie.

Czechy

Czeski Raj. Panorama z wieży widokowej Cisarsky Kamen.

Austria

Alpy Wapienne. Góra Schafberg.

piątek, 22 maja 2020

Wieża widokowa w Ruszowie (17.05.2020)

Nad wieżą widokową, a właściwie obserwacyjną, położoną nad stawami w ruszowskim lesie, zachwycałem się przy okazji filmu, który opublikowałem na końcu niniejszego wpisu i na swoim facebookowym profilu. Film, choć krótki i nagrany telefonem, oddaje dźwiękową atmosferę tego niesamowitego miejsca pełnego ptasich, owadzich i innych odgłosów. Ale okolice Ruszowa to także ścieżki rowerowe, a dokładnie singletracki, których łączna długość liczy ok. 20 km.

Do ruszowskiego lasu prowadzi ulica Jana III Sobieskiego, która przechodzi, jakżeby inaczej, w ulicę Leśną. Punktem orientacyjnym jest siedziba nadleśnictwa Ruszów, skąd w dalszą drogę można wyruszyć na dwóch kółkach lub na piechotę. Ja do Ruszowa przyjechałem rowerem aż z Bogatyni pokonując w obie strony ponad 140 km. Ale było warto. Po minięciu granicy lasu jeszcze trochę jedziemy ogólnodostępną drogą po czym docieramy do szlabanu, za który można dostać się już tylko na bicyklu lub na własnych nogach. Poruszając się oznakowanymi szutrami bardzo łatwo dotrzemy do wciśniętej między gęsto zarośnięte stawy niewysokiej wieży widokowej, przy której zbudowano także miejsca do odpoczynku. Wieża służy bardziej jako wygodne miejsce do obserwacji przyrody niż podziwiania widoków. Powstała w 2018 roku z inicjatywy tutejszego nadleśnictwa, które sfinansowało również leśne singletracki, świetnie nadaje się do kojenia nerwów. Uspokajająco działa nie tylko barwna paleta zieleni i żółci okolicznych roślin, ale przede wszystkim dźwięki wydobywające się z najdalszych ostępów leśnych. Wszystko to sprawia, że myślami można odlecieć w siną dal, do czasów dzieciństwa i wakacji spędzanych u dziadków pośród łąk, które kipiały od różnego rodzaju stworzeń zagłuszających się nawzajem. Dzisiaj coraz trudniej o takie miejsca, bo jeśli nawet łatwo usłyszeć śpiew ptaków pośród miejskiego zgiełku, takiego chóru stworzeń próżno szukać na ulicy, co najwyżej w zoo, ale najbliższe jest we Wrocławiu. Jeśli poszukujecie oddechu od codzienności i chcielibyście wprowadzić się w rodzaj błogostanu polecam wizytę w tym miejscu. Czeka tu na Was doborowe towarzystwo!




Ruszowska wieża
 












Parowóz TKh49 w Węglińcu



Mapa:

Wysoka Kopa – najwyższy szczyt Gór Izerskich (16.05.2020)

Mimo że Wysoka Kopa nie jest jakimś szczególnym punktem widokowym na mapie Gór Izerskich ma w sobie coś, czego brakuje innym częściom tego pasma: niepowtarzalny urok alpejskich łąk, które tworzą magiczny klimat przyciągający miłośników niecodziennych miejsc. Jeśli do tego dołożyć fakt, iż szczyt należy do Korony Gór Polski i Korony Sudetów, a zdobywając go mamy okazję zajrzeć do najwyżej położonej kopalni w środkowej Europie, oto pełen obraz atrakcji, po których wieczorem trudno będzie nam usnąć. 

Na Wysoką Kopę prowadzi kilka wariantów tras, my wybraliśmy najkrótszy, czerwony szlak z Rozdroża Izerskiego, gdzie można bezpłatnie zaparkować i skąd przez Rozdroże pod Zawaliskiem i Kopalnię Kwarcu „Stanisław” w łagodny sposób dotrzemy na Wysoką Kopę. Zejście zaś to nieoznakowana ścieżka łącząca szlak czerwony z żółtym, dzięki czemu nie musimy zaliczać dodatkowych 3-4 kilometrów po niezbyt interesującej szerokiej drodze transportowej (po której przebiegają oba wspomniane szlaki). Co prawda przy końcu ścieżki leżą wiatrołomy i, żeby je ominąć, trzeba się trochę namęczyć, ale to i tak wciąż najkrótszy wariant trasy. 

Po drodze na Wysoką Kopę natkniemy się na Kopalnię Kwarcu „Stanisław”, obecnie nieczynną, położoną na wysokości 1050 m n.p.m., w której najciekawsze miejsce to bez wątpienia szeroka i głęboka na kilkadziesiąt metrów rozpadlina, a raczej wyrobisko, gdzie widać poziomy wydobywcze i skąd rozchodzi się doskonały widok na Pogórze Izerskie. Szczyt skarpy to z kolei najlepszy punkt do podziwiania panoramy Karkonoszy. Kopalnia to także świetne miejsce na fotograficzny plener, gdzie widać jak ludzka ręka starła się z naturą, a śladami tej walki są pozostawione po wsze czasy: poindustrialny płaskowyż usypany z wydobytego kruszcu i wspomniana rozpadlina. Całość robi niesamowite wrażenie, zwłaszcza w promieniach słońca, przypominając pustynię albo szeroką na kilkadziesiąt metrów plażę. 





Kopalnia "Stanisław"







I nic dziwnego, wszak wydobycie kwarcu w tych rejonach trwało niemal od zawsze, przybierając w XX wieku charakter przemysłowy. Sama Kopalnia Kwarcu „Stanisław” stanęła w miejscu istniejących poprzedniczek w latach 50-tych XX wieku. Początkowo duże wydobycie (do 2700 ton kwarcu na miesiąc) z czasem zaczęło maleć, a pod koniec XX wieku, z powodu nieopłacalności i krótkiego okresu prowadzenia prac górniczych, zupełnie zanikło. Sama kopalnia, będąca pierwotnie w rękach skarbu państwa, z czasem została sprywatyzowana i przechodziła z rąk do rąk. Dzisiaj nie ma tu już żadnych urządzeń służących do wydobycia, pozostały jedynie obiekty stałe, które coraz bardziej popadają w ruinę, pokazując, że natura wyszła ze starcia z człowiekiem obolała, ale mimo wszystko zwycięska. 

Nieczynne wyrobisko kopalni








Podobnie jak większość Gór Izerskich, które jeszcze w latach 80-tych były terenem klęski ekologicznej spowodowanej kwaśnymi deszczami, teraz zaś zielenieją i żyją pełnią życia. Co prawda niektóre miejsca wciąż przypominają tamten okres, zwłaszcza kikuty drzew, ale trzeba pamiętać o tym, że jeszcze 30-40 lat temu większość tego rejonu wyglądała jak po rozpyleniu śmiercionośnego gazu. Między innymi dlatego w rejonie Wysokiej Kopy nie ma wysokich drzew, a teren przypomina raczej łąkę niż szczyt góry. Położona na wysokości 1126 m n.p.m. jest najwyższym wzniesieniem Gór Izerskich, a przy tym, jak na swój tytuł, niezbyt okazałą. Żeby trafić na szczyt trzeba zejść z głównego szlaku i marsz kontynuować wąską ścieżką aż po jej kulminację zaznaczoną przez stertę usypanych kamieni i tabliczkę z nazwą góry zawieszoną na choince. Ze szczytu niewiele widać, o widoki łatwiej z podejścia i trasy zejściowej. Jest tu za to dużo miejsca do odpoczynku i podziwiania uroków pięknej subalpejskiej łąki.



Wysoka Kopa









Po zejściu z Wysokiej Kopy w kierunku czerwonego szlaku (zataczając niepełne kółko przez szczyt) dochodzimy do wiaty i wracamy na szlak, którym podążamy jeszcze około 150 metrów, do zejścia na niepozorną, ledwie wydeptaną ścieżkę prowadzącą przecinką aż do żółtego szlaku, którym wrócimy do Rozdroża Izerskiego. 

Mapa:

piątek, 15 maja 2020

Zajęcznik i dawne obserwatorium astronomiczne Mon Plaisir (9 i 10.05.2020)

Położony na północny zachód od Świeradowa-Zdroju szczyt Zajęcznik to doskonały cel na niedzielny, niespieszny spacer. A jeśli będziecie w tych okolicach warto odwiedzić okolice dawnego obserwatorium astronomicznego Mon Plaisir w Gierałtówku. Niestety, bardziej fascynująca od obecnego stanu wieży astronomicznej jest jej niezbyt sięgająca w głąb wieków, ale za to malownicza przeszłość.

Na Zajęczniku roi się od szlaków. Ten wznoszący się na wysokość 595 m n.p.m. szczyt, łatwo dostępny z centrum Świeradowa-Zdroju, ale także z parkingu ponad koleją gondolową, składa się właściwie z samych ścieżek przygotowanych dla niemal każdej aktywności. Są tu single tracki, ścieżki dla uprawiających górskie bieganie, szlak przeznaczony dla turystyki pieszej, a dla najmłodszych ścieżka edukacyjna. W kulminacyjnym miejscu szczytu znajduje się obszerna wiata, a kiedyś była tu nawet wieża widokowa (obecnie w jej miejscu stoi maszt anteny telekomunikacyjnej). Mimo, że szczyt jest porośnięty drzewami i przez to nie oferuje widoków na okolice, panoramę Stogu Izerskiego i okolic ujrzymy z punktu widokowego w drodze na szczyt (idąc od strony parkingu nad gondolą). Dobrze oznaczona ścieżka edukacyjna składa się z dziewięciu tablic (takich jak np. „Leśne Cymbały”), a dzięki temu, że szczyt leży w pobliżu kurortu cieszy się wśród turystów sporą popularnością. Może to niezbyt trafna rekomendacja na czas pandemii, ale w rzeczywistości nie jest tu tak źle, ludzi co prawda widać, ale da się ich ominąć z zachowaniem odpowiedniego dystansu. 





Stóg Izerski
















Niespełna 3 kilometry w linii prostej na północy zachód od Zajęcznika znajduje się wieża Mon Plaisir czyli pozostałość po dawnym obserwatorium astronomicznym. Aby do niej dotrzeć najlepiej zrobić to będąc w Pobiednej, gdzie należy skierować się na Gierałtówek (za tablicą informującą o wieży). Po dotarciu do końca przysiółka odbijamy w lewo na polną ścieżkę (w rzeczywistości na zielony szlak) i po przejściu trzystu metrów docieramy do tego co pozostało z dawnej świetności obiektu: wydrążonej, prawie kwadratowej skorupy, bez dachu, z otworami po dawnych oknach i drzwiach, z której wydarto wszystko co miało jakąkolwiek wartość. Widoczna na dostępnych w internecie starych zdjęciach dawna perełka architektury dzisiaj jedynie straszy, a jej los przypieczętowało położenie blisko granicy i powojenny cień PRL-owskiej dyktatury. 

Widok z Gierałtówka na Stóg Izerski i Czerniawską Kopę





Zbudowana w latach 1803-04 na zamówienie Adolfa Traugott von Gersdorfa, uczonego i ówczesnego właściciela Pobiednej, który zmęczony dźwiganiem instrumentów do obserwacji nieba po okolicznych wzgórzach postanowił wybudować wieżę astronomiczną, składała się z murowanej 16-sto metrowej podstawy i kopuły z balustradą wykonanej w drewnie. Wieża została ochrzczona mianem Mon Plaisir („Moja Przyjemność), a jej właściciel używał jej zarówno do obserwacji dalekich okolic Pogórza Izerskiego jak i nocnego nieba. Tuż po jego śmierci w 1807 roku wieżę odziedziczył potomek uczonego, a w następnych latach wieża przechodziła w ręce kolejnych właścicieli, z których każdy uzupełniał potencjał obserwatorium o nowe elementy. W 1850 roku Mon Plaisir przeszła remont, a później została otwarta dla turystów, dla których z czasem wybudowano przy wieży restaurację, serwując w niej lokalne piwo z Pobiednej. W latach 30-tych XX wieku obiekt został ponownie przebudowany zyskując piętrowy budynek z jeszcze większą restauracją i zapleczem noclegowym. Zawierucha II wojny światowej ominęła tutejsze rejony, dlatego wieża z całym zapleczem przetrwały w dobrym stanie. Niestety, nadchodząca PRL-owska epoka dokonała tego, czego wojna nie była w stanie. Z powodu niemal całkowitego zamarcia ruchu turystycznego w obszarze leżącym bezpośrednio przy granicy z Czechosłowacją obiekt poszedł w odstawkę, stając się łatwym łupem dla okolicznych złodziei, którzy z biegiem czasu doprowadzili Mon Plaisir do widocznego dzisiaj stanu. Szkoda. Oczami wyobraźni łatwo zobaczyć tętniącą życiem restaurację, lejące się do kufli piwo i widoki rozciągające się ze szczytu wieży. Czyli taki czesko-niemiecki standard, o który w Polsce, jak się okazuje, bardzo trudno…