niedziela, 7 sierpnia 2016

Węgry cz. I – Balaton, półwysep Tihany, zamek Szigliget (7.08.2016)

Zaczęliśmy nasze wakacje na Węgrzech. Kilka najbliższych wpisów będzie poświęconych właśnie temu regionowi Europy, więc jeśli ktoś nie ma ochoty na śledzenie naszych wojaży, zapraszam za około 2 tygodnie, kiedy ponownie powrócimy do Bogatyni. A tymczasem zaczynamy nasz letnią przygodę...
Naszą bazą wypadową jest letnia stolica Węgier, czyli miasto Siófok, którego nazwa pochodzi od wpływającej do Balatonu rzeki Sió. Ta nieco ponad 20-sto tysięczna miejscowość, położona po południowej części madziarskiego „morza”, w sezonie zamienia się w 100-stu tysięczną aglomerację za sprawą nalotu wczasowiczów, przede wszystkich węgierskich, ale nie tylko. Dość powiedzieć, że przysłowiowej szpilki nie sposób tu wcisnąć i jest naprawdę gęsto od ludzi. Na szczęście my mieszkamy w spokojnej części miasta, położonej od brzegu zaledwie niecałe 500 metrów. Nie jest więc tak źle. Ale przecież nie spędzimy w Siófok całych wakacji. Dlatego już pierwszego dnia postanowiliśmy przeprawić się na drugą stronę Balatonu w jego najwęższym miejscu, czyli na wysokości półwyspu Tihany. Za sprawą promu, który kursuje tu na okrągło, udało nam się całkiem szybko, w niecałe 6 minut, przepłynąć akwen. Za samochód i trzy osoby w środku zapłaciliśmy nieco ponad 50 złotych, a więc sporo. Dzięki temu skróciliśmy jednak znacznie drogę, a przy okazji dość szybko znaleźliśmy się w centrum miejscowości o tej samej nazwie co półwysep.

Siófok

W drodze na Tihany


Serce Tihany stanowi kościół i położone obok opactwo benedyktyńskie, założone w 1055 przez Andrzeja I, pochowanego w krypcie kościoła. Tuż obok budowli znajduje się punkt widokowy na Balaton, uznawany za jeden z najpiękniejszych w ogóle. Poza tym miejscowość to centrum wszelkiego rodzaju okazji do wydania pieniędzy, czyli kramy, sklepiki, restauracje, etc. W słoneczną pogodę czuje się tu klimat środziemnomorski, choć wiadomo, że na prawdziwe południe jest jeszcze kilkaset kilometrów. Turystów też sporo, ale nam się udało zejść nieco poza ten utarty szlak i znaleźliśmy się na łące tuż obok hodowanych tu krów. Milo było znaleźć się na chwilę poza sporym turystycznym ruchem.

Kościół w Tihany

Panorama Balatonu






Tihany z oddalenia



Po dwóch godzinach spędzonych na półwyspie pojechaliśmy na południowy zachód, kierując się w rejon zwany Badacsony, znany z licznych winnic usytuowanych na stoku charakterystycznego wygasłego wulkanu o tej samej nazwie. Wysokość góry sięga 437 m n.p.m., czyli jak na nasze warunki śmiesznie mało. Góra robi jednak wrażenie za sprawą charakterystycznego płaskiego grzbietu, który widać z wielu miejsc wokół Balatonu. Kawałek dalej zakończyliśmy pierwszy dzień pobytu na Węgrzech zwiedzając ruiny zamku Szigliget, pochodzącego z XIII wieku. W swoim czasie była to twierdza, która służyła za linię obrony przed atakami Turków, którym nie udało się nigdy jej zdobyć. Po przejęciu zamku przez Austriaków został on ostatecznie wysadzony i nigdy nie odbudowany, a kamienie z powstałej ruiny posłużyły za budulec dla okolicznych mieszkańców. Ze wzgórza zamkowego rozciąga się piękny widok na okolice. Widać stąd zwłaszcza liczne wygasłe wulkany, których kraina kojarzy się z jej odpowiednikiem na Dolnym Śląsku.

W ruinach zamku Szigliget



Badacsony






Mapa:



Map

0 komentarze: