Dzisiaj, podczas gdy pozostali odpoczywali po
trudach 8-śmio kilometrowej marszruty ja wsiadłem na rower i po raz pierwszy spróbowałem się ze
słoweńskimi Alpami. Późnym popołudniem, już w komplecie, wybraliśmy się dla
odmiany nad wodospad Savica. Tak minął kolejny dzień naszych wakacji.
Jeśli chodzi o rower miły płaski asfalt skończył się po
około 15-stu minutach jazdy. Potem zaczęła się wspinaczka po szutrze drogą o
średnim nachyleniu 9-10 %. Do tego należy doliczyć dopływający z góry żar
tropików (na szczęście malejący w miarę pokonywania wysokości) i tę niby
niewielką odległość, 12 km, której pokonanie zajęło mi sporo, bo 1,5 godziny:
oto mamy obraz dzisiejszego poranka. Na szczęście regeneracja sił w schronisku
(po słoweńsku koča) na Uskovnici była natychmiastowa, dzięki czemu mogłem wspinać
się dalej, aż do ośrodka sportów zimowych na płaskowyżu Pokljuka słynącego z
odbywających się tutaj zawodów w biathlonie. Miejsce było wyludnione i gdyby
nie jakiś rolkarz leniwie pokonujący asfaltową rundę wokół trybun można by pomyśleć,
że to wszystko, co tu stoi, to naturalnej wielkości fototapeta. A jednak ten
chwilowy przestój to trochę jak kilkudniowy brak ciepłej wody w Bogatyni. Taki
wielki obiekt nie może się przecież długo marnować.
Ścieżka rowerowa w Alpach |
Trochę już się wspiąłem |
Schronisko na Uskovnici |
Goście i pranie |
Samotny rolkarz |
Po minięciu centrum sportowego reszta drogi to bułka z
masłem, a więc asfalt i jeśli nie w dół to przynajmniej płasko. Na którymś
odcinku wyskoczyła mi prędkość 69,5 km/h. To już było coś. No i te widoki...
Co ciekawe, po górskich szutrach jeżdżą samochody osobowe z
turystami, mimo że to park narodowy. Okazuje się, że góry w świecie można zwiedzać
nie tylko na palcach (jak w Polsce) i mimo to one nadal stoją. Być może
samochody to przesada, ale rowery czy psy nikomu przecież nie wyrządzą szkody. W
każdym razie u nas w tym względzie panuje doktryna, że prawdziwy turysta to
student we flaneli z pokiereszowaną gitarą.
Druga ciekawostka to brak samoobsługi w schronisku. Jest
pani kelnerka i to ona wita gości, a potem przynosi zamówienia. Co kraj to
obyczaj.
Na grzyby... |
...a może jagody |
Te stodoły by się u nas z powodu złodziei nie sprawdziły |
* * *
Po południu wybraliśmy się nad wodospad Savica. W normalnym
stanie wód powinny być tu dwie kaskady, jedna po drugiej. Niestety na tę
mniejszą (ok. 30 m) nie starczyło zasobów i woda spływała po skale.
Najważniejsza jednak była ta wielka o wysokości 78 m, której źródłem zasilania
jest jezioro umiejscowione po drugiej stronie góry. Widoki są kapitalne i
zdjęcia nie oddają tej niesamowitej przestrzeni. No cóż, najlepiej osobiście
się tu zjawić.
O takim schronisku nie słyszałem, ale nie ma mnie w kraju już kilka dni... |
I mapki - rowerowa a potem piesza:
1 komentarze:
Kapitalne. Czekam na więcej :)
Prześlij komentarz