Tym razem za sprawą 200-stu kilometrowego odcinka autostrady
przenieśliśmy się na jeden dzień z gór nad morze. Dotarliśmy do Piranu, perełki
niewielkiego słoweńskiego wybrzeża.
Piran jest porównywany do leżącej po drugiej stronie morza
Wenecji i kiedyś stanowił linię obronną tego miasta na wybrzeżu Istrii. Z tego
okresu pochodzą fragmenty murów obronnych miasta udostępnione do zwiedzania
oraz większość zabudowy. Samo miasto można obejść szybkim marszem w pół
godziny, jednak warto poświęcić więcej czasu na szukanie zabytkowych perełek.
Na przykład górującego nad Piranem kościoła pw. św. Jerzego czy nieodległej dzwonnicy,
z której rozciąga się przepiękny widok na wybrzeże, ale także na sąsiednie
kraje (Włochy i Chorwację). Przy głównym placu Piranu znajduje się sąd oraz pomnik
kompozytora Giuseppe Tartiniego (tak też nazywa się plac). Jest tu zaplecze
gastronomiczne, gdzie można smacznie zjeść za ceny porównywalne do tych z
okręgu Bohinj oraz, w jednej z pobliskich uliczek – targ ze świeżymi owocami i
warzywami. Niestety, miasto z uwagi na położenie (na cyplu) nie jest w stanie
się rozwijać, stąd wjazd do centrum samochodem jest niemożliwy bez specjalnego
pozwolenia. Pojazd należy zostawić na parkingu przed bramkami Piranu (2 euro za
godzinę), a następnie na pieszo lub bezpłatnym autobusem dostać się do centrum.
A potem już tylko kluczyć po uliczkach, sączyć wino lub spróbować kąpieli się w
wyjątkowo czystym i ciepłym morzu.
|
Plac targowy z owocami i warzywami |
|
Wieża z dzwonnicą |
|
Widoki z wieży |
|
Widoki z murów obronnych |
|
I same mury |
|
Plac Giuseppe Tartiniego |
0 komentarze:
Prześlij komentarz