Kolejnego dnia pobytu w Słowenii odwiedziliśmy wąwóz Vintgar
oraz jezioro Bled. W to drugie miejsce, z przyczyn od nas niezależnych, zawitaliśmy
pobieżnie, a szkoda, bo warto tu przyjechać na dłuższy czas.
Zacznijmy od jednej z narodowych atrakcji turystycznych
Słowenii, czyli Soteski Vintgar. To koryto rzeki Radovna o długości 1,6 km
wciśnięte pomiędzy skałami o wysokości do 100 m i szerokości miejscami zaledwie
na kilkanaście metrów. Radovna ma tutaj dość wartki nurt, ponad którym
zbudowano ścieżkę dla turystów. Składa się ona z galerii powieszonych nad rzeką
i kładek przerzuconych w jej poprzek. Na końcu kanionu czeka na turystów
wodospad, który jest zwieńczeniem tego niepowtarzalnego miejsca. Dość
powiedzieć, że o popularności wąwozu świadczy spora kolejka do kasy (bardzo
szybko rozładowywana przez sprawną kasjerkę) oraz turyści z niemal całego
świata. Wystarczy jednak opisów, niech zdjęcia mówią same za sobie.
W drodze powrotnej do Starej Fužiny mieliśmy plan wynajęcia
łodzi w miejscowości Bled, aby przepłynąć przy użyciu własnych sił do wysepki
pośrodku jeziora, na której znajduje się kościół pw. Marii Panny. Niestety,
jedyna wypożyczalnia łodzi, przy której udało nam się zaparkować, dumnie
rozreklamowana banerami z napisem „Rent boats”, posiadała, jak się okazało,
całe dwie łodzie do wynajęcia. Dlaczego gość nie napisał, że jest to „Wypożyczalnia
dwóch łodzi” i nikt w skwarze nie gnałby kilkaset metrów z nadzieją wypłynięcia
na jezioro? A może chodzi po prostu o to, że tak naprawdę „Rent boats” to przykrywka
dla lodziarni, której wabikiem jest wypożyczalnia? A łódek w ogóle nie ma? Dość
powiedzieć, że jezioro Bled, ponad dwukrotnie mniejsze niż jezioro Bohinjsko,
jest przytłoczone turystami. Brakuje miejsc parkingowych, a o wypożyczeniu
sprzętu o innej niż poranna pora trzeba zapomnieć. Szkoda, bo zarówno kościół
na wyspie jak i wznoszący się nad okolicą zamek Bled są warte tego, by zagościć
tu na dłuższy czas.
Zamek Bled |
Po lewej zamek a po prawej kościół na wyspie |
0 komentarze:
Prześlij komentarz