piątek, 14 sierpnia 2015

Wakacje w Słowenii (cz. 5) – rowerem nad Bohinjską Bistricą

Dzisiejszy poranek spędziłem na rowerze wspinając się po skalnym szutrze. Asfaltu było jak na lekarstwo, ale za to miłe widoki. Tymczasem wczoraj udało nam się w końcu popływać na łódce.

Wczoraj do Bledu wyjechaliśmy wcześniej (pisałem o tej miejscowości tutaj) i za 15 euro za godzinę wynajęliśmy łódkę na wiosła, którą mieliśmy zamiar popłynąć na wyspę pośrodku jeziora. Mały problem pojawił się wówczas, kiedy okazało się, że chcemy do łódki zapakować psa. Chłopak, który był szefem przystani trochę marudził, bo bał się, że pies załatwi swoje potrzeby do środka. Zagwarantowałem, że nasz czworonóg tego nie zrobi i pouczony o ewentualnej karze finansowej (6 tys. euro za nową łódź) dałem spisać swoje dane z dowodu. Kiedy wróciliśmy z wyspy chłopak dokładnie obejrzał wnętrze nieco zachlapanej łódki. Nie wystarczyły mu moje tłumaczenia, że to tylko woda. Pochylił się nad plamami i zaczął je wąchać. Kiedy podniósł głowę zobaczyłem szeroki uśmiech na jego twarzy i ulgę. Tak, to nie były siki!

Przystań nad jeziorem Bled

W drodze na wyspę

Tam musimy dopłynąć

No i się udało

Blejski zamek na skale



Jeśli już odbiegłem nieco od opisu wyprawy, chciałbym podzielić się takimi oto jeszcze spostrzeżeniami:
- nasze rowery cały czas stoją w budynku gospodarczym, który nie jest zamykany; mało tego, może tu wejść z ulicy niemal każdy, gdyż posesja nie posiada ogrodzenia – w Polsce takie rzeczy to już chyba tylko na ścianie wschodniej;
- słoweńskie rejestracje samochodowe mają pośrodku symbol regionu, z którego pochodzą – nasza ma w tym miejscu hologram;
- jeszcze w żadnym z odwiedzanych przez nas przybytku, w którym grało radio (lub inne źródło dźwięku) nie słyszałem sieczki w stylu RMF FM. Zewsząd dochodzą dźwięki tutejszych melodii i piosenek wywodzących się z tradycji słoweńskiej.
OK. Wracając do dzisiejszych zmagań rowerowych, jak zwykle trafiłem na drogę ze skalnym szutrem ostro wspinającą się w górę. Przejechałem kawał górskiego lasu, spotkawszy po drodze jedynie drwala. Widoki, jakie miejscami wyzierały zza drzew były jak zwykle niesamowite, zresztą podobnie jak wczoraj, kiedy wspiąłem się (o dziwo, niemal całą drogę po asfalcie) do schroniska nad Bohinjskim Jeziorem, obok którego dostępny był punkt widokowy.

Po dzisiejszym zjeździe zahaczyłem jeszcze o drugi koniec jeziora. Reszta dnia minęła na plaży jednego z najczystszych zbiorników górskiej wody. 

Zdjęcia z wczorajszego popołudnia - Bohinjsko Jezioro

Paraglajding nad górami

A to już dzisiejsza wyprawa - w dole Bohinjska Bistrica

Pomnik upamiętniający poległych w czasie II wojny światowej


Bohinjska Bistrica - tym razem z perspektywy 500 m ponad miastem

Skalny szuter i stromizny

Bohinjsko Jezioro z przeciwnej strony niż kilka zdjęć wcześniej

A tu nad samym jeziorem 


I jezioro z przeciwnej strony od m. Ukanc - tu jest o wiele mniej ludzi
I tradycyjnie mapki, najpierw w czorajszego podjazdu:




0 komentarze: