Tylko niecałe dwie godziny jazdy samochodem dzieli Prabione
od Werony, dlatego żal było nie skorzystać z tak bliskiego sąsiedztwa i nie
ruszyć choćby na mały spacer po mieście Romea i Julii. Niestety, jak to bywa
przy okazji tak krótkich wizyt, nie zobaczyliśmy wszystkiego, zaledwie
dotknęliśmy tego pięknego miasta. Inna sprawa, że dzisiejsza tropikalna temperatura
wyjątkowo nie nadawała się do miejskiej turystyki.
Samochód zaparkowaliśmy na parkingu Arena, w cenie ok. 2
euro za godzinę (około, gdyż cena za godzinę proporcjonalnie maleje w miarę
wydłużania się postoju). Stąd do początku starego miasta jest około dziesięć minut
spaceru. Już na początku wita nas trzeci co do wielkości rzymski amfiteatr z I
w. n.e., na którym rozgrywano walki gladiatorów z dzikimi zwierzętami, a z
widowni mogło je obserwować nawet 30 tysięcy gapiów. Większość murów dzisiejszej
Areny przetrwała próbę czasu, i to pomimo trzęsienia ziemi w 1183 roku, które
spowodowało częściowe zawalenie się zewnętrznej części Areny. Obiekt
udostępniony jest do zwiedzania, bilet wstępu kosztuje 10 euro. W środku oprócz
widowni i sceny można zobaczyć wewnętrzne korytarze zanurzone w półmroku i
przyjemnym chłodzie. Kolejka po bilet przed amfiteatrem wydaje się duża, jednak
szybko się przesuwa, a co najważniejsze, w całości schowana jest w cieniu.
|
Arena |
Podążając z Areny głównym ciągiem komunikacyjnym (za
kłębiącą się ludzką masą) dojdziemy do placu delle Erbe, najstarszego placu
Werony powstałego na terenie rzymskiego forum czyli centrum ówczesnego życia
politycznego i gospodarczego. Dzisiaj, poza zabytkami, pośrodku placu znajduje
się bazar z owocami i chińszczyzną. Po drodze do placu miniemy dom Julii Capuleti
z zawieszonym na elewacji słynnym balkonem.
|
Plac delle Erbe |
Spacer zakończyliśmy na brzegu rzeki Andygi, która zakolem
otacza starówkę. Nieco inną drogą wróciliśmy w stronę parkingu. Niestety, żar
lejący się z nieba skutecznie wybił nam z głowy plany głębszego poznania
miasta. Ale i tak było nieco znośniej niż w czasie
spaceru po Wenecji, gdzie
oprócz upału towarzyszyły nam nieprzebrane ludzkie tłumy. W Weronie jest o
wiele spokojniej, starówka jest sporo mniejsza, ale zagęszczenie sklepów –
podobne. Mimo wszystko warto się udać na spacer po Weronie, może nie w samo
południe, ale na przykład wieczorową porą…
|
Rzeka Andyga |
0 komentarze:
Prześlij komentarz