czwartek, 17 sierpnia 2017

Wakacje nad Gardą – cz. IX: Werona (17.08.2016)

Tylko niecałe dwie godziny jazdy samochodem dzieli Prabione od Werony, dlatego żal było nie skorzystać z tak bliskiego sąsiedztwa i nie ruszyć choćby na mały spacer po mieście Romea i Julii. Niestety, jak to bywa przy okazji tak krótkich wizyt, nie zobaczyliśmy wszystkiego, zaledwie dotknęliśmy tego pięknego miasta. Inna sprawa, że dzisiejsza tropikalna temperatura wyjątkowo nie nadawała się do miejskiej turystyki.

Samochód zaparkowaliśmy na parkingu Arena, w cenie ok. 2 euro za godzinę (około, gdyż cena za godzinę proporcjonalnie maleje w miarę wydłużania się postoju). Stąd do początku starego miasta jest około dziesięć minut spaceru. Już na początku wita nas trzeci co do wielkości rzymski amfiteatr z I w. n.e., na którym rozgrywano walki gladiatorów z dzikimi zwierzętami, a z widowni mogło je obserwować nawet 30 tysięcy gapiów. Większość murów dzisiejszej Areny przetrwała próbę czasu, i to pomimo trzęsienia ziemi w 1183 roku, które spowodowało częściowe zawalenie się zewnętrznej części Areny. Obiekt udostępniony jest do zwiedzania, bilet wstępu kosztuje 10 euro. W środku oprócz widowni i sceny można zobaczyć wewnętrzne korytarze zanurzone w półmroku i przyjemnym chłodzie. Kolejka po bilet przed amfiteatrem wydaje się duża, jednak szybko się przesuwa, a co najważniejsze, w całości schowana jest w cieniu.





Arena





Podążając z Areny głównym ciągiem komunikacyjnym (za kłębiącą się ludzką masą) dojdziemy do placu delle Erbe, najstarszego placu Werony powstałego na terenie rzymskiego forum czyli centrum ówczesnego życia politycznego i gospodarczego. Dzisiaj, poza zabytkami, pośrodku placu znajduje się bazar z owocami i chińszczyzną. Po drodze do placu miniemy dom Julii Capuleti z zawieszonym na elewacji słynnym balkonem.




Plac delle Erbe









Spacer zakończyliśmy na brzegu rzeki Andygi, która zakolem otacza starówkę. Nieco inną drogą wróciliśmy w stronę parkingu. Niestety, żar lejący się z nieba skutecznie wybił nam z głowy plany głębszego poznania miasta. Ale i tak było nieco znośniej niż w czasie spaceru po Wenecji, gdzie oprócz upału towarzyszyły nam nieprzebrane ludzkie tłumy. W Weronie jest o wiele spokojniej, starówka jest sporo mniejsza, ale zagęszczenie sklepów – podobne. Mimo wszystko warto się udać na spacer po Weronie, może nie w samo południe, ale na przykład wieczorową porą…

Rzeka Andyga

0 komentarze: