226 km i 2200 m podjazdów – to bilans naszej sobotniej
wyprawy z K. do Drezna. Środkowa, a zarazem najbardziej malownicza część trasy
biegła wzdłuż Łaby. W Dreźnie na krótko zawitaliśmy na stare miasto, a obiad
zjedliśmy w
browarze Waldschlösschen. Drezno zasługuje na dłuższą wizytę i
głębsze poznanie, ale to już na pewno nie na rowerze.
Wyjazd zaplanowaliśmy na dość wczesną porę, bo na 6.00, w
domu zaś byliśmy ponownie około godziny 20.00. Samej jazdy rowerem uzbierało się
10 godzin. Pogoda była wymarzona. Co prawda rano było chłodno, a potem przez
długi czas słońce chowało się za chmurami, miało to jednak swoje dobre strony,
bo popołudniu żar nie lał się z nieba. Do Drezna trasa wiodła przez Czeską
Szwajcarię, w tym przez Hřensko, gdzie promem przeprawiliśmy się na drugą
stronę Łaby. Następnie aż do samego celu podróży jechaliśmy wzdłuż lewego
brzegu Łaby. Dla mnie nowością był odcinek od Königstein do Pirny, wzdłuż kurortu
Rathen, a także kawałek Saskiej Szwajcarii z mostem Bastei. Pierwszy raz
widziałem ten sztucznie wybudowany obiekt z perspektywy Łaby. Z kolei powrót
prowadził przez Stolpen, Sebnitz, Rumburk.
|
Hřensko i rzeka Kamenice |
|
Łaba i prom na drugi brzeg |
|
"Karbonowe rumaki" na promie |
|
Dojeżdżamy do Bad Schandau |
|
Okolice Königstein |
|
Rathen |
|
Saska Szwajcaria |
|
Most Bastei |
Dla tych, którzy nie byli jeszcze w tych rejonach Łaby
zachętą powinny być fantastyczne widoki na tutejsze piaskowce i bardzo dobra
infrastruktura. Jedyny mankament to brak ścieżki rowerowej pomiędzy Bad
Schandau a Königstein, gdzie podróż trzeba kontynuować dość ruchliwą drogą. Z
kolei tuż za miejscowością Pirna zaczyna się łikendowy rowerowy ścisk drezdeńczyków.
Każdy kto żyw i ma rower ucieka z miasta, ścieżka jest więc zatłoczona, zwłaszcza
na jej wąskich odcinkach. Nie ma jednak alternatywy, i dobrze, gdyż trasa
prowadzi pod same mury starego miasta. Tu wystarczy przejść na drugą stronę
ulicy i już jesteśmy w zabytkowej części Drezna. Tylko pobieżne spojrzenie
wystarczy, by stwierdzić, że mamy do czynienia z niezwykłym nagromadzeniem
historycznych budowli z Kościołem Marii Panny i Katedrą Świętej Trójcy na
czele. Na rowerach jednak nie da rady wszystkiego zobaczyć, jazda bowiem, z uwagi
na ludzki ścisk, jest niemożliwa. Zwiedzanie trzeba zaplanować i kontynuować na
pieszo, na co nie mieliśmy czasu. Kilka pamiątkowych ujęć musiało wystarczyć za
cały turystyczny pobyt. Ze starego miasta ruszyliśmy na drugą stronę Łaby, do
browaru Waldschlösschen, gdzie zjedliśmy lekki obiad. Mnie z kolei udało się zdegustować
dwa tutejsze piwa. Trzeba przyznać, że tradycja niemieckiego browarnictwa
trzyma się mocno, a takie klasyczne gatunki jak jasna czy ciemna pszenica, helles
albo pilzner najlepiej smakują właśnie w Niemczech (sam pilzner również w
Czechach). Już za 3,5 euro dostaniemy w browarze półlitrowy kufel piwa, a
dodatkowo darmowy widok z tarasu na Łabę i lewobrzeżną część miasta. Błogość
jaka ogarnęła mnie po dwóch kufelkach sprawiła, że mógłbym na tym tarasie
spędzić resztę dnia. Niestety, przed nami było ponad 100 km powrotnej trasy do
domu. Chcąc nie chcąc musieliśmy opuścić gościnne progi browaru i wyruszyć w
długą powrotną drogę. Mimo to humory nam dopisywały i, jak się na końcu
okazało, siły też.
|
Drezdeńska wieża telewizyjna |
|
Zamek Albrechtsberg |
|
Kościół Marii Panny |
|
Katedra Świętej Trójcy |
|
Browar Waldschlösschen |
|
Widok z tarasu browaru |
Mapa:
1 komentarze:
taka trasa to świetna sprawa. Na wycieczki rowerowe też moga przydać się wam bagażniki rowerowe od http://www.amos.auto.pl Ja taki mam.
Prześlij komentarz