Wyszło słońce pora więc wrócić na rower. Dzisiaj w planie
było kolejne czeskie uzdrowisko, Františkovy Lázně, skocznia narciarska w Klinghental,
wieża widokowa Plešivec i oczywiście lokalny browar. A ponieważ dotarliśmy do Rudaw
(czes. Krušné hory, niem. Erzgebirge) nie obyło się bez porównań
do tego co już znane.
Jeśli zatem chodzi o Rudawy, nie będę odkrywczy, jeśli
powiem, że miejscami bardzo przypominają Góry Izerskie. Są takie miejsca, w
których łąki wypisz wymaluj przeniesiono z hal izerskich, a dodatkowo poprzedzielano
je asfaltowymi ścieżkami. Rudawy są większe, a przez to spokojniejsze,
zwłaszcza jeśli chodzi o ich zachodnią część. Mało tu turystów, samochody
sporadycznie przemieszczają się po całkiem niezłych asfaltach, infrastruktura
należy do skromnych. Jeśli miałbym polecić Rudawy, choćby na majówkę –
wpadajcie i cieszcie się urokiem wciąż jeszcze wyglądających na dziewicze
górskich terenów, gdzie nie dotarła skomercjalizowana turystyka i przemysł gastronomiczno-rozrywkowy.
Rudawy |
Ale nie samymi Rudawami dzisiaj żyliśmy. Najpierw
odwiedziliśmy Uzdrowisko Franciszka (czes. Františkovy Lázně), najmniejsze z kurortów
tworzących na zachodniej mapie Czech wierzchołki trójkąta. Pozostałe miasta tej
trójki to Karlowe Wary i Mariańskie Łaźnie. Cechą charakterystyczną założonego
w końcówce XVIII wieku kurortu jest przestrzeganie reguły malowania budynków w
dwóch barwach: żółtej i białej. Rygor kolorów obowiązuje do dziś i obejmuje również
budynki nie związane z działalnością uzdrowiskową, jak kościoły czy domy mieszkalne.
Jedną z rozrywek kuracjuszy jest zresztą wyszukiwanie obiektów o elewacjach
odbiegających kolorem od dominującego wzoru. Nie jest to prosta sprawa. Kurort
wciśnięty pomiędzy niemieckie granice jest chętnie odwiedzany przez bogatych
sąsiadów. Stąd wysokie ceny nie tylko noclegów, ale i zabiegów leczniczych,
które w stu procentach zostały skomercjalizowane, bez możliwości ubiegania się
o skierowanie z czeskiego NFZ. W początkach istnienia zdroju kurort odwiedził
Johann Wolfgang Goethe określając miasteczko rajem na ziemi. I coś w tym jest,
najlepiej przekonać się o tym spacerując po części uzdrowiskowej, gdzie
znajdują się zasługujące na wzmiankę: pawilon pijalni wód i Dom Uzdrowiskowy
Pawlik, a także przylegający do deptaka park.
Przesuwając się w kierunku niemiecko-czeskiej granicy
ponownie znaleźliśmy się w Niemczech, a konkretnie w Klinghental. To miasteczko
słynące przede wszystkim ze skoczni narciarskiej goszczącej całą plejadą gwiazd
tego sportu, z Adamem Małyszem na czele. Nasz skoczek ustanowił zresztą jeden z
wielu rekordów tego 140-sto metrowego obiektu. Wybudowany w latach 2003-05
umożliwia skoki także latem, na igielicie. Samo miasto jest słynne także z
innego powodu, zapoczątkowanego przez czeskich uchodźców w okresie
kontrreformacji w połowie XVII wieku rzemiosła budowy instrumentów. Wytwarzano
tutaj instrumenty dęte drewniane i dęte blaszane, a w XIX wieku – harmonijkę
ustna i akordeony. Dość powiedzieć, że w drugiej połowy 19. stulecia
Klinghental stało się światowym centrum produkcji harmonijki ustnej.
I ponownie zawitaliśmy do Czech, na wieżę widokową na
szczycie góry Plešivec, na wysokości 1028 m n.p.m., będącej zwieńczeniem nie tylko leżącego u jej
podstawy górskiego hotelu, ale także narciarskiego areału liczącego blisko 10
km tras zjazdowych. Sama wieża ma 16 m wysokości, a na jej szczyt prowadzi 69
schodów. Została wybudowana w 1895 roku przez członków lokalnego
stowarzyszenia, którzy część środków potrzebnych na budowę zebrali w trakcie
licznych publicznych zbiórek i koncertów charytatywnych. Od chwili powstania obiekt
był wielokrotnie przebudowywany, ostatni raz na początku lat 90-tych XX wieku.
Z platformy widokowej widać nie tylko Rudawy ale także wzniesienia Sławkowskiego
Lasu.
I wreszcie meta w miejscowości Perštejn, w której znajduje
się również browar Chalupník. Założony w byłej fabryce tekstyliów, której historia sięga końca XIX wieku,
pierwszą warkę uwarzył w 2013 roku. Jak mówi sam właściciel browaru, Miroslav
Chalupník, jego marzeniem było wytwarzanie klasycznego, czeskiego piwa. Stąd w
ofercie browaru „desitka”, ale także jasny i ciemny lager o ekstrakcie 12
stopni. Piwa są niefiltrowane i niepasteryzowane, stąd bierze się ich krótki
termin przydatności do spożycia, sięgający maksymalnie 40 dni.
Mapa:
0 komentarze:
Prześlij komentarz