wtorek, 30 kwietnia 2019

Wielka Rowerowa Majówka etap III: Mariańskie Łaźnie - Perštejn (161 km i 2478 m podjazdów) – 30.04.2019

Wyszło słońce pora więc wrócić na rower. Dzisiaj w planie było kolejne czeskie uzdrowisko, Františkovy Lázně, skocznia narciarska w Klinghental, wieża widokowa Plešivec i oczywiście lokalny browar. A ponieważ dotarliśmy do Rudaw (czes. Krušné hory, niem. Erzgebirge) nie obyło się bez porównań do tego co już znane.

Jeśli zatem chodzi o Rudawy, nie będę odkrywczy, jeśli powiem, że miejscami bardzo przypominają Góry Izerskie. Są takie miejsca, w których łąki wypisz wymaluj przeniesiono z hal izerskich, a dodatkowo poprzedzielano je asfaltowymi ścieżkami. Rudawy są większe, a przez to spokojniejsze, zwłaszcza jeśli chodzi o ich zachodnią część. Mało tu turystów, samochody sporadycznie przemieszczają się po całkiem niezłych asfaltach, infrastruktura należy do skromnych. Jeśli miałbym polecić Rudawy, choćby na majówkę – wpadajcie i cieszcie się urokiem wciąż jeszcze wyglądających na dziewicze górskich terenów, gdzie nie dotarła skomercjalizowana turystyka i przemysł gastronomiczno-rozrywkowy.

Rudawy








Ale nie samymi Rudawami dzisiaj żyliśmy. Najpierw odwiedziliśmy Uzdrowisko Franciszka (czes. Františkovy Lázně), najmniejsze z kurortów tworzących na zachodniej mapie Czech wierzchołki trójkąta. Pozostałe miasta tej trójki to Karlowe Wary i Mariańskie Łaźnie. Cechą charakterystyczną założonego w końcówce XVIII wieku kurortu jest przestrzeganie reguły malowania budynków w dwóch barwach: żółtej i białej. Rygor kolorów obowiązuje do dziś i obejmuje również budynki nie związane z działalnością uzdrowiskową, jak kościoły czy domy mieszkalne. Jedną z rozrywek kuracjuszy jest zresztą wyszukiwanie obiektów o elewacjach odbiegających kolorem od dominującego wzoru. Nie jest to prosta sprawa. Kurort wciśnięty pomiędzy niemieckie granice jest chętnie odwiedzany przez bogatych sąsiadów. Stąd wysokie ceny nie tylko noclegów, ale i zabiegów leczniczych, które w stu procentach zostały skomercjalizowane, bez możliwości ubiegania się o skierowanie z czeskiego NFZ. W początkach istnienia zdroju kurort odwiedził Johann Wolfgang Goethe określając miasteczko rajem na ziemi. I coś w tym jest, najlepiej przekonać się o tym spacerując po części uzdrowiskowej, gdzie znajdują się zasługujące na wzmiankę: pawilon pijalni wód i Dom Uzdrowiskowy Pawlik, a także przylegający do deptaka park.





Przesuwając się w kierunku niemiecko-czeskiej granicy ponownie znaleźliśmy się w Niemczech, a konkretnie w Klinghental. To miasteczko słynące przede wszystkim ze skoczni narciarskiej goszczącej całą plejadą gwiazd tego sportu, z Adamem Małyszem na czele. Nasz skoczek ustanowił zresztą jeden z wielu rekordów tego 140-sto metrowego obiektu. Wybudowany w latach 2003-05 umożliwia skoki także latem, na igielicie. Samo miasto jest słynne także z innego powodu, zapoczątkowanego przez czeskich uchodźców w okresie kontrreformacji w połowie XVII wieku rzemiosła budowy instrumentów. Wytwarzano tutaj instrumenty dęte drewniane i dęte blaszane, a w XIX wieku – harmonijkę ustna i akordeony. Dość powiedzieć, że w drugiej połowy 19. stulecia Klinghental stało się światowym centrum produkcji harmonijki ustnej.




I ponownie zawitaliśmy do Czech, na wieżę widokową na szczycie góry Plešivec,  na wysokości 1028 m n.p.m., będącej zwieńczeniem nie tylko leżącego u jej podstawy górskiego hotelu, ale także narciarskiego areału liczącego blisko 10 km tras zjazdowych. Sama wieża ma 16 m wysokości, a na jej szczyt prowadzi 69 schodów. Została wybudowana w 1895 roku przez członków lokalnego stowarzyszenia, którzy część środków potrzebnych na budowę zebrali w trakcie licznych publicznych zbiórek i koncertów charytatywnych. Od chwili powstania obiekt był wielokrotnie przebudowywany, ostatni raz na początku lat 90-tych XX wieku. Z platformy widokowej widać nie tylko Rudawy ale także wzniesienia Sławkowskiego Lasu.







I wreszcie meta w miejscowości Perštejn, w której znajduje się również browar Chalupník. Założony w byłej fabryce tekstyliów, której historia sięga końca XIX wieku, pierwszą warkę uwarzył w 2013 roku. Jak mówi sam właściciel browaru, Miroslav Chalupník, jego marzeniem było wytwarzanie klasycznego, czeskiego piwa. Stąd w ofercie browaru „desitka”, ale także jasny i ciemny lager o ekstrakcie 12 stopni. Piwa są niefiltrowane i niepasteryzowane, stąd bierze się ich krótki termin przydatności do spożycia, sięgający maksymalnie 40 dni.



Mapa:

0 komentarze: