Padający deszcz sprawił, że dzisiaj zamiast na rowerach
dzień spędziliśmy w aucie, choć nie do końca. Przed południem odwiedziliśmy
budowlę stylistycznie i symbolicznie nawiązującą do mitologii germańskiej, a
popołudniu zagościliśmy w Mariańskich Łaźniach wydeptując naszą trasę pośród
wielu innych ścieżek tego przepięknego kurortu.
Na jednym z naddunajskich wzgórz w miejscowości Donastauf wznosi
się budowla w stylu późnoklasycystycznym upamiętniająca sławne postacie z
bogatej historii Niemiec. Walhalla, bo o niej tu mowa, wzniesiona została w
pierwszej połowie XIX wieku z inicjatywy króla Bawarii Ludwika I i dość często
bywa porównywana do greckiego Partenonu. Jej nazwa wywodzi się z mitologii
germańskiej i oprócz skrywanych we wnętrzu posągów jest świetnym punktem
widokowym na przepływający w dole Dunaj. Żeby dotrzeć do budowli najlepiej
skierować się na górny płatny parking skąd do Walhalli jest raptem kilkaset
metrów. Jeśli chodzi o inne koszty, to okolice samej budowli można odwiedzać
bezpłatnie, wstęp do jej wnętrze kosztuje zaś 4,50 euro.
Walhalla |
Popołudniu dotarliśmy do Mariańskich Łaźni, miejsca naszego
jutrzejszego startu. To jedno z trzech uzdrowisk ulokowanych na zachodzie Czech
(pozostałe to Karlowe Wary i maleńkie Franciszkowe Łaźnie). Jeśli chodzi o
historię, warto wspomnieć, że w chwili odkrycia tego miejsca dla turystów i
kuracjuszy (w XIX wieku) miejscowości nazywała się Marienbad i zjeżdżali do
niej nie tylko sławni Niemcy, ale choćby Brytyjczycy. Przykład króla Edwarda
VII na nikim nie robi wrażenia, a przecież do Mariańskie Łaźnie odwiedzały
takie sławy jak Kafka, Goethe, Freud czy Wagner. Całe lato 1836 roku spędził tu
Fryderyk Chopin. Na pamiątkę pobytu naszego kompozytora każdego lata odbywa się
w kurorcie festiwal pianistyczny. Część uzdrowiskowa miasta to około 50 źródeł
wody polecanych na różnego rodzaju schorzenia, a także parki, wymarzone do
spacerów, biegania, niespiesznych pogawędek. W okolicach neoklasycystycznej
kolumnady zbudowanej w 1899 roku odbywają się koncerty, a znana w świecie Śpiewająca
Fontanna to źródło nie tylko uzdrowiskowej wody, ale i muzyki: co godzinę spod
przezroczystych gejzerów rozbrzmiewa przebój światowej klasyki muzycznej.
A na koniec coś dla ciała. Niedaleko naszego noclegu w
Mariańskich Łaźniach w 2018 roku otwarto rodzinny browar Kronl,
którego nazwa pochodzi od legendy o lokalnym łotrze i zbójcy grasującym w
przeszłości po okolicznych lasach, grabiącym co się dało i ukrywającym zdobycze
w jaskiniach i leśnych ostępach. W przeciwieństwie do naszego Janosika, Kronl
nie dzielił się bogactwem z nikim, był okrutny i przebiegły. Skończył tracąc
głowę. Tyle mówi legenda, tymczasem browar Kronl istnieje naprawdę i miło
zaskakuje swoją ofertą. Poza tym, że można tutaj zjeść, do picia dostaniemy
nowofalową zawartość w postaci piw IPA czy single hop ale. Wystrój wnętrza pubu
jest co prawda surowy, ale bardzo estetyczny, głównie za sprawą drewnianych
beli, które obecne są pod sufitem. Drewno jest też na ceglanym barze, za którym
stoi kowboj w chuście na twarzy. Atmosfera, jak to u Czechów, jest rodzinna i
przyjazna, wypisz wymaluj „Lemoniadowy Joe”.
1 komentarze:
Ale pogoda... Mam nadzieję, że teraz z dnia na dzień będzie robić się coraz cieplej. Z tego, co zapowiadali to ma właśnie nieźle popadać, ale nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki, że mimo wszystko będzie ciepło.
Prześlij komentarz