Jezioro Orta widoczne jest ze szczytu Mottarone i w
porównaniu z jeziorem Maggiore to maleństwo. Ma zaledwie 1,2 km szerokości i 13
km długości. Mimo to jezioro może być celem wyjazdu rowerowego, zwłaszcza jeśli
zaplanuje się przy okazji zdobycie Alpe Quaggione, górskiej osady, w której znajduje
się kościółek i restauracja, a droga to istna męka będąca właściwie
niekończącym się podjazdem przerywanym ściankami nie do zdobycia.
Gdybym zaplanował podjazd do Alpe Quaggione od strony zjazdu
miałbym o niebo łatwiej. Jest tu bowiem regularna droga asfaltowa i nieliczne
ścianki. Niestety, podjeżdżałem z przeciwnej strony, dokąd zapuszczają się auta
terenowe, a to i tak jedynie do pewnego momentu, gdyż sporo przed szczytem
pojawia się znak zakazu wjazdu. Plusem było to, że na całej drodze był asfalt,
panowała również cisza przerywana od czasu do czasu przez zabłąkanego włoskiego
grzybiarza, który nie omieszkał pozdrowić samotnego jeźdźca, czyli mnie 😀. Na początku dało się
jeszcze jakoś jechać. Z czasem coraz częściej musiałem odpoczywać. Kiedy
dobiłem do nie wiem już której ścianki, o nachyleniu przekraczającym 20 %,
poddałem się. Musiałem zsiąść z roweru i drogę pokonywać na piechotę. W sumie w
takim rowerowo-pieszym stylu pokonałem 9 km, wdrapując się z poziomu 200 m na pułap
1150. Zdobyłem Alpe Quaggione. Co prawda niewiele tu jest do oglądania (poza
nieczynną o tej porze restauracją i przypominającym okrągły kiosk z gazetami
kościółkiem Madonna della Neve), ale liczy się zdobycie celu. A to zostało
okupione litrami wylanego potu. Na górze spotkałem jeszcze włoskiego kolarza, z
którym wymieniliśmy pozdrowienia i rozpocząłem zjazd w kierunku jeziora Orta.
|
Jezioro Maggiore o wschodzie słońca |
|
Wspinaczka |
|
Kościółek Madonna della Neve |
|
Mottarone |
Jedną z atrakcji leżącego w dole akwenu jest wyspa San
Giulio, która została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Samo
jezioro jeszcze na początku XX wieku, wskutek zanieczyszczeń spływających z
fabryki wytwarzającej sztuczny jedwab w sensie biologicznym wymarło. Było
zresztą znane jako najbardziej zakwaszone jezioro świata. Pod koniec XX wieku
przystąpiono do rekultywacji jeziora, dzięki czemu choć w części przywrócono
życie: występują tu ryby słodkowodne i kilka gatunków mięczaków. Jezioro jest
atrakcją turystyczną, wzdłuż brzegu znajdują się campingi i miasteczka z
przystaniami i niewielkimi portami wodnymi. Głównym kurortem jest Orta San
Giulio.
|
Omegna |
|
Jezioro Orta |
|
Wyspa San Giulio |
Po przejechaniu niemal całej wschodniej linii brzegowej
odbiłem w stronę jeziora Maggiore. Zanim dotarłem do Baveno zatrzymałem się
jeszcze na szklaneczkę piwa w barze, którego zewnętrzny wystrój wskazywał na
to, że można się tu napić craftowego browaru. W środku, i owszem, kilkaset
butelek na półkach (niestety pustych) wprawiło mnie w przyjemny nastrój,
spodziewałem się bowiem takiego wyboru piwa, że groziło mi spędzenie reszty
dnia w pozycji nad kufelkiem. Jakie było moje zdziwienie, kiedy dziewczyna
podała mi kartę z piwami, w której do wyboru było sześć rodzajów koncerniaków. Włochy
to jednak nie jest kraj dla miłośników dobrego piwa, i basta. Po raz kolejny
przekonałem się o tym na własnej skórze. No cóż, chcąc nie chcąc, zamówiłem małe
belgijskie ale. Następne pół godziny minęło mi na wspomnieniach o walce na
śmierć i życie jaką stoczyłem w czasie zdobywania Alpe Quaggione…
Mapa:
0 komentarze:
Prześlij komentarz