Korzystając z bezwietrznej pogody i dość jeszcze długiego
dnia wyruszyłem w objazd jeziora Maggiore. Położony w dwóch krajach akwen (we
Włoszech i Szwajcarii) sprawił, że dwukrotnie przekraczałem granicę i to tę z
prawdziwego zdarzenia, jakie były i u nas przed wstąpieniem do strefy Schengen –
z budkami i strażnikami. W sumie przejechałem 168 km w dość dobrym tempie, bo
średnia wyszła 24,3 km/h.
Jeśli macie zamiar odbyć wycieczkę wokół Maggiore, najlepiej
tak zaplanować trasę, by część zachodnią linii brzegowej przejechać jak
najwcześniej. Jest tu dość wąsko, a im później, tym ruch coraz większy. Ta
część jeziora jest też mocno zurbanizowana, a miasta i miasteczka niemal łączą
się ze sobą. To samo dotyczy części szwajcarskiej. Już od granicy zaczyna się
aglomeracja, by w swojej kulminacji, czyli mieście Locarno, przybrać wygląd prawdziwej
metropolii. Plusem tej części trasy jest jej przebieg wzdłuż linii brzegowej
dzięki czemu nie tracimy jeziora z oczu. Jeśli chodzi o ukształtowanie terenu,
jest płasko jak na stole, a widoki zapierają dech w piersiach. Godnym polecenia
miejscem jest Verbania z bulwarem nad brzegami jeziora, gdzie rozlokowały się
przystanie i porciki.
Słońce nad górami a u mnie ponad 30 przejechanych kilometrów |
Po przekroczeniu szwajcarskiej granicy od razu widać różnice
w bogactwie i infrastrukturze. Mimo, że szwajcarski kanton Ticino jest jakby przedłużeniem
Włoch (włoski jest tu językiem urzędowym i język ten obecny jest na każdym kroku),
po przekroczeniu granicy naprawdę odczujemy, że znaleźliśmy się w innym kraju.
Najbardziej widać to na stacji benzynowej. Litr paliwa we Włoszech kosztuje
1,62 euro, tymczasem w Szwajcarii – 1,38, i jest tu taniej nawet niż w Austrii.
Jeśli jesteśmy przy pojazdach, w Ticino widziałem dwie Tesle. Owszem, we
Włoszech nie brakuje kosztownych bryk, ale w Szwajcarii na kilometr kwadratowy
przypada ich o wiele więcej. To samo jest z nowoczesną architekturą, Szwajcaria
właściwie na niej stoi podczas gdy we Włoszech dominują wille z okresu
renesansu i baroku. I wreszcie ścieżki rowerowe, w części włoskiej jeziora jest
ich niewiele, podczas gdy całe, ciągnące się na przestrzeni kilkunastu
kilometrów Locarno przejechałem po trasie wytyczonej tylko dla rowerzystów. Podsumowując,
wjeżdżając do Szwajcarii od strony Włoch ma się wrażenie przeskoczenia do nieco
wyższej cywilizacyjnej półki, co jest bardzo pozytywnym doświadczeniem.
Szwajcarski odcinek jeziora |
Opuszczając Locarno trasa skręca na południe powoli wkraczając
na wschodnią linię brzegową jeziora. Po ponownym wjeździe do Włoch robi się
cicho i szeroko. Droga jest równa, z jednego pasa asfaltu można by zrobić dwa.
Z rzadka też pojawiają się zabudowania, mało jest miasteczek. Novum są tunele.
Co prawda nie ma ich tyle co nad Gardą, ale trzeba być na nie przygotowanym,
choćby poprzez wyposażenie roweru w tylne światło. Większość tuneli da się
objechać na zewnątrz po przygotowanych dla rowerzystów i pieszych drogach,
jednak najdłuższy tunel (1,5 km) nie ma alternatywy i trzeba w niego wjechać. Wschodnia
część jeziora to także lekkie wzniesienia i coraz bardziej przypominający
naszego Góry Izerskie krajobraz. Jest tu sporo pól uprawnych, a linia brzegowa
stoi odłogiem, co jest nie do pomyślenia po zachodniej stronie, gdzie każdy
piędź ziemi jest zagospodarowany. Niestety, droga coraz częściej odchodzi od
jeziora i są fragmenty, kiedy kilometrami nie widać szmaragdowej toni wody. Im
bliżej południowego zakrętu, tym gęściej od ruchu drogowego i zabudowań. Po
skręcie na północ jest już nieprzerwana linia miast z centrami handlowymi i
typowym dla takich miejsc pośpiechu. Z czasem aglomeracja przechodzi w spokojne
kurorty, z których warto wyróżnić takie
jak Meina, Lesa, Stresa czy Baveno. Widać stąd zamek Angera usytuowany na
wzniesieniu po wschodniej części jeziora, powoli wyłaniają się Wyspy
Boromejskie. Jeszcze kilka kilometrów i kończy się trasa objazdu.
Zamek Angera |
Z trzech włoskich jezior (pozostałe to Garda i Como) Maggiore
jest najłatwiej objechać. Jest tu płasko jak na stole, a i bezpieczeństwo
podróżowania jest wysokie. Stosunkowo mały ruch, ścieżki rowerowe w części
szwajcarskiej (do której należy 20 % jeziora) i mała ilość tuneli powodują, że
warto odważyć się na rundę wokół Maggiore. Tym bardziej, że towarzyszyć nam
będą niezliczone grupy kolarzy, ale też objuczonych rowerzystów, którzy przemierzają
włoskie jezioro w poszukiwaniu niezapomnianych wrażeń. Czego i Wam życzę.
Mapa:
1 komentarze:
Ja zakochałem się w jeziorze Maggiore. Wcześniej byłem nad Como, ale to właśnie Maggiore zrobiło na mnie większe wrażenie. Może też dlatego, że jest mniej turystów tam i większy spokój. Znalazłem namiar na to jezioro na https://turyn.pl/
w jednym z artykułów. Polecam każdemu odwiedzić to miejsce, przy okazji zwiedzania Turynu.
Prześlij komentarz