Głównym powodem mojej wyprawy w rejony Siedlęcina była niezaspokojona
niczym ochota zapoznania się ze ścieżką rowerową biegnącą z Jeleniej Góry wzdłuż
Bobru. Jako, że Perłę Zachodu, schronisko położone nad urwiskiem rzeki, widziałem
już wcześniej, przyszła kolej na Muzeum Wieży Książęcej. A wcześniej na
odśnieżone Góry Izerskie, czyli okolice schroniska Smědava i osadę Jizerka.
Do Smědavy spod domu dojechałem mniej więcej w godzinę i czterdzieści
minut, potem też było szybko, tym bardziej, że po leżącym jeszcze na początku
kwietnia śniegu nie było już śladu. Było za to dużo zieleni. A wczesna pora, czyli okolice
godziny dziewiątej, również mi sprzyjały: nieliczni turyści dopiero wychodzili
z pensjonatów, inni jeszcze nie dotarli z pobliskich miast. Mogło być odrobinę
cieplej, ale nie ma co narzekać, najważniejsze, że nie padało.
W drodze do Jeleniej Góry zahaczyłem o browar w Harrachovie, robiąc jedynie małe zakupy, bo przecież to dopiero początek jazdy, a z plecakiem trzeba było jakoś wrócić do Bogatyni. Z kolei w centrum Szklarskiej Poręby, jak zwykle, powalił mnie spalinowy smog, który z mniejszym lub większym natężeniem towarzyszył mi aż do samych końcowych rogatek Jeleniej Góry.
W drodze do Jeleniej Góry zahaczyłem o browar w Harrachovie, robiąc jedynie małe zakupy, bo przecież to dopiero początek jazdy, a z plecakiem trzeba było jakoś wrócić do Bogatyni. Z kolei w centrum Szklarskiej Poręby, jak zwykle, powalił mnie spalinowy smog, który z mniejszym lub większym natężeniem towarzyszył mi aż do samych końcowych rogatek Jeleniej Góry.
Szok i niedowierzanie! Zero śniegu w Smědavie |
Szczyt Bukovec i zabudowania Jizerki |
Stacja kolejowa Harrachov |
Skocznia narciarska nad Harrachovem |
Cieplice |
Nie udało mi się trafić na początek ścieżki rowerowej wzdłuż
Bobru; w sumie to nie wiem dlaczego, bo przecież wydawało mi się, że dobrze wyrysowałem
trasę w Garminie. W każdym razie wpadłem na jakiś pieszy szlak i dopiero po
zejściu z dość wysokiej skarpy udało mi się dotrzeć do nadrzecznego asfaltu.
Trzeba przyznać, że wzdłuż Bobru jechało się miło. Gorzej z widokami, drzewa
zakwitły i przysłoniły niemal wszystko co warte obejrzenia. Potem zrobiło się
już mniej przyjemnie, ścieżka mocno się zwęziła i zamiast asfaltu pojawiła się
znienawidzona kostka brukowa. Inna sprawa, że tutejszy odcinek drogi dla
rowerów to niecałe 4 kilometry zakończone na wysokości schroniska Perła Zachodu
(o tym miejscu pisałem tutaj). Tym razem było soczyście zielono i oczywiście tłoczniej, dlatego jak
najszybciej pojechałem jeszcze kilka kilometrów na północ gdzie, w centrum
Siedlęcina, znajduje się Muzeum Wieży Książęcej.
Urokliwe okolice Perły Zachodu |
Obiekt swoich gości wita szerokim dziedzińcem i
zabudowaniami mieszkalnymi, za którymi wznosi się właściwa wieża. Wstęp
kosztuje 7 zł, więcej informacji można znaleźć tutaj. Kiedy zapiąłem
rower i rozejrzałem się po okolicy, do moich uszu dotarła średniowieczna muzyka
sącząca się z dyskretnych głośników, a w zadaszonej i zacienionej wnęce dawnego
budynku gospodarczego odbywał się niewielki jarmark regionalnych produktów. Zapłaciłem
za wstęp i zacząłem kręcić się po wieży. Tuż przy wejściu, w skondensowanej
formie, opisano historię wieży, która podobno należy do najlepiej zachowanych
obiektów tego typu w Europie Środkowej. Jej budowę, w latach 1313-14 zaczął
Henryk I. Był on także inspiratorem powstania zachowanych po dziś dzień
polichromii o tematyce religijnej i rycerskiej (nawiązujących do legendy sir
Lancelota). W późniejszych wiekach wieża przechodziła z rak do rąk, była też
przebudowywana, dostawiono między innymi jedną kondygnację, zasypano fosę,
wybito dodatkowe otwory okienne. Po II wojnie światowej wieża była niczyja,
dopiero od 2001 roku znalazła się w rękach fundacji „Zamek Chudów”. Już pod
kuratelą nowych opiekunów przeprowadzono prace konserwatorskie. Wieżę
udostępniono też do zwiedzania. Jeśli chodzi o eksponaty to najważniejsze są
polichromie i, oczywiście, sama wieża. Większość pomieszczeń stoi pustych, na
jednej kondygnacji znajduje się wystawa prac fotograficznych. W piwnicach wieży
poza pustką jest jeszcze chłód. W dawnych czasach, jeśli akurat nikogo tu nie
mordowano lub więziono, musiały służyć za spiżarnie do przechowywania miodu
pitnego i wina.
Wieża książęca i poniżej jej kondygnacje |
Polichromie ścienne |
Po wyjściu z wieży usiadłem przy stole pośrodku dziedzińca,
posiliłem się, wypiłem co miałem bezprocentowego do wypicia, na jarmarku zaś kupiłem
kilogram razowej mąki orkiszowej. I zacząłem myśleć o powrocie. Ten był
nieubłagany, ale konieczny i trudny, bo pod wiatr. Na szczęście jakiś czas temu
słońce przedarło się przez chmury i było przyjemnie. Bez większych sensacji kilka
godzin później ściągnąłem do Bogatyni.
Mapa:
0 komentarze:
Prześlij komentarz