Przy okazji pobytu na festiwalu Open’er udało się zaliczyć
okoliczne atrakcje i zwiedzić rowerem kawałek bałtyckiego wybrzeża. Ale nie
tylko. Trójmiasto i sąsiadujące z aglomeracją Żuławy Wiślane to dwa bieguny: w
jednym życie toczy się błyskawicznie, hałaśliwie i w ciągłym pośpiechu, w
drugim leniwie, sennie i nudno. O tych kontrastach warto samemu się przekonać.
Z uwagi na noclegowe oblężenie terenów położonych na północ
od Gdyni (bezpośrednie sąsiedztwo festiwalu Open’er) wylądowaliśmy na Wyspie
Sobieszewskiej, będącej formalnie częścią Gdańska. Jednak pustkowie, cisza i
słabo rozwinięta infrastruktura bardziej kojarzyły nam się z wsią niż, nawet z
zaciszną, ale jednak dzielnicą wielkiego miasta. Dla poszukujących wypoczynku
nad Bałtykiem, a zmęczonych tłumami ludzi odwiedzających znane kurorty jest to
na pewno alternatywa (pod warunkiem, że wody Zatoki Bałtyckiej uzna się za
morze – niektórzy mają z tym kłopot). Z drugiej strony, żeby gdziekolwiek się
dostać, choćby do sklepu, trzeba mieć jakiś własny transport. Dlatego najlepiej
przyjechać tu samochodem, wynajmując jeden z domków położonych na skraju lasu
oddzielającego nieliczne zabudowania od szerokiej plaży. Brak tłoku na wybrzeżu,
nawet w najbardziej słoneczne dni – gwarantowany. Dla tych, którzy jednak wolą
mocniejsze wrażenia i gęściej upakowane przestrzenie jest równie dobra
wiadomość. W niespełna godzinę znajdziemy się na gdańskiej starówce pośrodku
wielonarodowego tłumu. Z celów mniej oczywistych polecam, a jakże, tutejsze
browary: jeden ulokowany przy ul.
Piwnej, drugi –
Lubrow – położony w okolicy
dworca Gdańsk Główny (ul. Karmelicka). W obu można kupić piwo w butelkach, ceny
8 – 10 zł.
|
Plaża na Wyspie Sobieszewskiej |
|
Gdańska starówka |
|
Nad Motławą |
|
Bazylika Wniebowzięcia NMP |
|
I widok z góry |
|
W browarze Lubrow |
|
Gdański most zakochanych |
|
Ruiny koszar na Westerplatte |
Jeśli ktoś czułby niedosyt ludzkiej masy może wykonać szybki
skok z Gdańska do Sopotu na jeden z dwóch sławnych polskich deptaków (drugi to
Krupówki w Zakopanem). O prestiżu tego miejsca świadczy choćby cena wstępu do
toalety – 3 zł. Ale są i jasne strony, w górnej części sopockiego „monciaka”
znajduje się kolejny godny polecenia przybytek –
Browar Miejski Sopot,
a bliżej mola drugi z lokali browaru Lubrow. A poza tym wypełniona po brzegi
plaża i legendarne molo, za wstęp na które trzeba zapłacić. Psa najlepiej zaś nie
brać, gdyż wejście na molo z pupilem jest zabronione.
|
Molo w Sopocie |
W trzeciej części Trójmiasta, czyli w Gdyni, byliśmy jedynie
przelotem, w drodze na festiwal Open’er. Impreza odbywa się w miejscowości Kosakowo,
będącej siedzibą gminy sąsiadującej z Gdynią, posiadającej w swoich zasobach
olbrzymie trawiaste (i czynne) lotnisko. O ile warunki na miejscu festiwalu są
fantastyczne i właściwie impreza mogłaby pomieścić nawet milion ludzi, o tyle
wąskim gardłem jest dojazd na festiwal. Drogę, którą w drodze powrotnej przejechaliśmy
w 40 minut, pokonywaliśmy blisko 4 godziny. Główny korek tworzył się w
Kosakowie, czemu trudno się dziwić, gdyż na wąskiej i cichej na co dzień drodze
zjawiło się nagle kilkadziesiąt tysięcy pojazdów. Innym mankamentem były
kolejki do budek z jedzeniem (własnego nie można było mieć): punktów
gastronomicznych było po prostu za mało jak na taką ilość ludzi. Na plus należy
zaliczyć sprawną organizację przy wymianie biletów na festiwalowe opaski, dobre
nagłośnienie i obecność telebimów, dzięki czemu nawet stojący daleko od widowni
mogli oglądać koncerty odbywające się na głównej scenie festiwalu.
|
Open'er Festival |
|
Fantastyczny koncert Red Hot Chili Peppers |
0 komentarze:
Prześlij komentarz