poniedziałek, 27 czerwca 2016

Przełęcz Okraj i browar Trautenberk (25.06.2016)

O świcie upalnej, jak się później okazało, czerwcowej soboty razem z K. wyruszyliśmy w odkładaną od dawna trasę biegnącą z Bogatyni na karkonoską przełęcz Okraj, i z powrotem. Po drodze odwiedziliśmy jeden z najwyżej położonych czeskich browarów – założony na wysokości 1045 m n.p.m. Przy okazji ustanowiliśmy własne rekordy: przejechanych kilometrów, pokonanych podjazdów oraz najlepszej średniej na dystansie 40 km.
Połowa trasy z Bogatyni w stronę miejscowości Horní Malá Úpa graniczącej z polską przełęczą Okraj była bardzo przyjemna. Raz, że po szóstej rano słońce nie zaczęło jeszcze dopiekać, a dwa, że większość drogi biegła przez izerskie a później karkonoskie lasy w przyjemnym chłodzie. Niestety, kilkanaście kilometrów przed miasteczkiem Vrchlabí znaleźliśmy się pod ostrzałem słońca, a później stopień trudności jeszcze wzrósł dzięki podjazdom, najpierw pod Janské Lázně (gdzie znajduje się początek kolejki gondolowej na Czarną Górę), później pod samą przełęcz Okraj. Do celu podróży dotarliśmy o 12.30, akurat w chwili, kiedy na niebie zaczęły gromadzić się ciemniejsze chmury, delikatnie zagrzmiało i spadł drobny deszcz. Zamówiliśmy obiad, a po posiłku zajrzeliśmy do nowootwartego tutejszego browaru Trautenberk, w którym dostępne są cztery rodzaje piwa sprzedawane w „bączkach” lub „granatach”. Za czteropak małych piw zapłaciłem 140 koron, przy okazji rozglądając się po wnętrzach jeszcze nieukończonego browaru. Prawdopodobnie w przyszłości powstanie tu kolejna restauracja, być może także pensjonat, bo miejsca w budynku nie brakuje. Zresztą to nie będzie pierwszy tego rodzaju przybytek oferujący noclegi z wyżywieniem. Jeśli porównać czeską stronę przełęczy z polską, porównanie wypada dla nas bardzo niekorzystnie. Owszem, po polskiej stronie granicy jest sławne schronisko, w niedalekim zaś sąsiedztwie - budynki z noclegami. Jednak przy czeskich restauracjach, barach, sklepikach, wypożyczalniach nart, placach zabaw i jeszcze wielu innych atrakcjach polska część przełęczy to zaledwie skromny i ubogi krewny. Widać to nawet po parkingach: w Polsce nie ma gdzie się zatrzymać, dlatego większość turystów ląduje po czeskiej stronie.

Smědava

Lotnisko w pobliżu Vrchlabí



Na podjeździe pod Okraj


Karkonoskie łąki


I sama przełęcz - czeska część

W oddali budynek browaru

Bez komentarza :)

A to "bączki" z browaru


W oddali na "13" wyłaniająca się zza góry Śnieżka

Po smacznym obiedzie i pamiątkowych zdjęciach ruszyliśmy wielokilometrowym zjazdem do Kowar, a następnie, w lejącym się z nieba żarze – do Szklarskiej Poręby, która chwilowo opustoszała za sprawą meczu Polska – Szwajcaria. Kiedy wspięliśmy się na Zakręt Śmierci upał zelżał, przyszły chmury, a w Świeradowie-Zdroju zaczęło nawet grzmieć. Deszcz dopadł nas w Czerniawie-Zdroju, dlatego postanowiliśmy go przeczekać udając się na kolejny tego dnia posiłek. Po godzinie było po opadach, temperatura spadła i do Bogatyni wracaliśmy w miłej i chłodnej bryzie. Gdybyśmy mieli błotniki w ogóle nie odczulibyśmy skutków deszczu, niestety, nieosłonięte opony ochlapały nam tylne części ciała. To i tak niewiele sądząc po skutkach frontu jaki przetoczył się przez okolice. 

A to już widok na Karkonosze z Polski

I sama Śnieżka


Na koniec podsumowanie: moja rekordowa trasa miała 218 km, 2700 m podjazdów, a najszybsze 40 km pokonaliśmy ze średnią prędkości 29,7 km/h. Na jakiś czas tyle musi wystarczyć ;)

Mapa:

0 komentarze: