O świcie upalnej, jak się później okazało, czerwcowej soboty
razem z K. wyruszyliśmy w odkładaną od dawna trasę biegnącą z Bogatyni na
karkonoską przełęcz Okraj, i z powrotem. Po drodze odwiedziliśmy jeden z
najwyżej położonych czeskich browarów – założony na wysokości 1045 m n.p.m.
Przy okazji ustanowiliśmy własne rekordy: przejechanych kilometrów, pokonanych
podjazdów oraz najlepszej średniej na dystansie 40 km.
Połowa trasy z Bogatyni w stronę miejscowości Horní Malá Úpa
graniczącej z polską przełęczą Okraj była bardzo przyjemna. Raz, że po szóstej
rano słońce nie zaczęło jeszcze dopiekać, a dwa, że większość drogi biegła
przez izerskie a później karkonoskie lasy w przyjemnym chłodzie. Niestety, kilkanaście
kilometrów przed miasteczkiem Vrchlabí znaleźliśmy się pod ostrzałem słońca, a
później stopień trudności jeszcze wzrósł dzięki podjazdom, najpierw pod Janské
Lázně (gdzie znajduje się początek kolejki gondolowej na Czarną Górę), później
pod samą przełęcz Okraj. Do celu podróży dotarliśmy o 12.30, akurat w chwili,
kiedy na niebie zaczęły gromadzić się ciemniejsze chmury, delikatnie zagrzmiało
i spadł drobny deszcz. Zamówiliśmy obiad, a po posiłku zajrzeliśmy do
nowootwartego tutejszego browaru
Trautenberk, w którym dostępne są cztery rodzaje piwa sprzedawane w „bączkach” lub
„granatach”. Za czteropak małych piw zapłaciłem 140 koron, przy okazji
rozglądając się po wnętrzach jeszcze nieukończonego browaru. Prawdopodobnie w
przyszłości powstanie tu kolejna restauracja, być może także pensjonat, bo
miejsca w budynku nie brakuje. Zresztą to nie będzie pierwszy tego rodzaju
przybytek oferujący noclegi z wyżywieniem. Jeśli porównać czeską stronę
przełęczy z polską, porównanie wypada dla nas bardzo niekorzystnie. Owszem, po
polskiej stronie granicy jest sławne schronisko, w niedalekim zaś sąsiedztwie - budynki z noclegami. Jednak przy czeskich restauracjach, barach,
sklepikach, wypożyczalniach nart, placach zabaw i jeszcze wielu innych
atrakcjach polska część przełęczy to zaledwie skromny i ubogi krewny. Widać to
nawet po parkingach: w Polsce nie ma gdzie się zatrzymać, dlatego większość
turystów ląduje po czeskiej stronie.
|
Smědava |
|
Lotnisko w pobliżu Vrchlabí |
|
Na podjeździe pod Okraj |
|
Karkonoskie łąki |
|
I sama przełęcz - czeska część |
|
W oddali budynek browaru |
|
Bez komentarza :) |
|
A to "bączki" z browaru |
|
W oddali na "13" wyłaniająca się zza góry Śnieżka |
Po smacznym obiedzie i pamiątkowych zdjęciach ruszyliśmy
wielokilometrowym zjazdem do Kowar, a następnie, w lejącym się z nieba żarze –
do Szklarskiej Poręby, która chwilowo opustoszała za sprawą meczu Polska –
Szwajcaria. Kiedy wspięliśmy się na Zakręt Śmierci upał zelżał, przyszły
chmury, a w Świeradowie-Zdroju zaczęło nawet grzmieć. Deszcz dopadł nas w
Czerniawie-Zdroju, dlatego postanowiliśmy go przeczekać udając się na kolejny tego
dnia posiłek. Po godzinie było po opadach, temperatura spadła i do Bogatyni
wracaliśmy w miłej i chłodnej bryzie. Gdybyśmy mieli błotniki w ogóle nie
odczulibyśmy skutków deszczu, niestety, nieosłonięte opony ochlapały nam tylne
części ciała. To i tak niewiele sądząc po skutkach frontu jaki przetoczył się
przez okolice.
|
A to już widok na Karkonosze z Polski |
|
I sama Śnieżka |
Na koniec podsumowanie: moja rekordowa trasa miała 218 km,
2700 m podjazdów, a najszybsze 40 km pokonaliśmy ze średnią prędkości 29,7
km/h. Na jakiś czas tyle musi wystarczyć ;)
Mapa:
0 komentarze:
Prześlij komentarz