Z racji tego, że ostatnia sobota należała do mocno
wietrznych i, co tu dużo ukrywać, mroźnych, odważyłem się poruszać rowerem
jedynie w bliskich odległościach od domu. Wybór padł na restaurację „Hausmanka
u Kozy”, a potem Horní Vítkov. Na koniec zrobiłem małą pętelkę z Frýdlantu do
wsi Višňová i z powrotem do Bogatyni.
Czas mnie nie gonił, więc miałem więcej niż zwykle okazji do
postojów i robienia użytku z aparatu fotograficznego. Wiało z południa...