piątek, 11 października 2019

Götzingerhöhe czyli punkt widokowy z gospodą (6.10.2019)

Nieco ponad 60 km na zachód od Bogatyni, na obrzeżach miasteczka Neustadt in Sachsen, znajduje się łatwo dostępna wieża widokowa Götzingerturm u podnóża której zbudowano gospodę. Jest tu także plac zabaw i miejsce do organizowania biwaków. Mimo niezbyt ciepłej aury sporo osób wybrało się na spacer w te rejony. Tymczasem mój wyjazd z domu nieco się przeciągnął. W mroźny, niedzielny poranek ciężko było zebrać się i wskoczyć na rower, ale ostatecznie ruszyłem na trasę. Bilans? Przejechane 137 km przy ponad 1800 metrów podjazdów. 

Götzingerhöhe na szczycie którego znajduje się Götzingerturm to miejsce popularnych wycieczek, zwłaszcza w przypadku niemieckich emerytów. Punkt widokowy jest bowiem łatwo osiągalny zarówno autem jak i pieszo. Z jednej strony (od głównej drogi) poprowadzono w stronę wieży widokowej półkilometrowy odcinek asfaltu, z drugiej – blisko stąd do szlaków turystycznych biegnących w kierunku Saskiej Szwajcarii. Puntem centralnym jest gospoda oraz 25-cio metrowa wieża widokowa z 1883 roku, której konstrukcja jest ażurowa i niezbyt stabilna, zwłaszcza w czasie silniej wiejącego wiatru. Co ciekawe, bliźniacza wieża została w tym samym czasie postawiona również w odległym o ponad 600 km miasteczku Pforzheim w Badenii-Wirtembergii. Z kolei gospoda to budynek pochodzący z 1997 roku i jest następcą zbudowanej tu w tym samym czasie co wieża widokowa karczmy. Nazwa punktu widokowego pochodzi od Wilhelma Leberechta Götzingera, luterańskiego historyka, który pierwszy opisał wzgórze i sąsiadującą z nim okolicę. O jego życiu i twórczości przypomina portret historyka i tablica zawieszona w korytarzu gospody. Obiekt poza gastronomią oferuje również noclegi. Z kolei z wieży widokowej rozciągają się widoki na Łabskie Piaskowce, Góry Żytawskie i Górne Łużyce. 

W drodze do celu




Gospoda Götzingerhöhe

Wieża widokowa


Widoki z wieży

















We wnętrzu gospody





Niedziela to pierwszy dzień tej jesieni z tak niską temperaturą. W chwili wyjazdu nie było co prawda mrozu, ale wiejący wiatr dokładał swoje i pogłębiał uczucie zimna. Miało się wrażenie, że mróz dominuje, a wychodzące od czasu do czasu zza chmur słońce było na tyle słabe, że na niewiele pomoc naszej gwiazdy się zdała. Chwila postoju i czuło się na całym ciele przenikające zimno. Może dlatego rowerzystów tylu co kot napłakał, za to sporo pieszych turystów, których październikowy chłód jakoś nie odstraszył. Mimo wszystko liczę jeszcze na cieplejsze dni, z których będzie można zrobić właściwy pożytek. Tego sobie, a przede wszystkim Wam życzę 😀. 

Mapa:

0 komentarze: