Mamy ponurą jesienno-zimową aurę, a słońca tyle co kot
napłakał. I jak tu wytrwać do wiosny? Pojawiła się spontaniczna myśl, aby wybrać
się na zwiedzanie browaru Albrecht we Frýdlancie. A ponieważ nie odwiedzaliśmy
jeszcze pobliskich świeżo zrewitalizowanych ścieżek Krzyżowego Wierchu,
postanowiliśmy przy okazji nadrobić i tę zaległość.
Pod koniec 2017 roku wzgórze naprzeciwko zamku we Frýdlancie
wzbogaciło się o dwie nowe trasy spacerowe: leśną ścieżkę dydaktyczną i
graniczącą z nią drogę krzyżową. Dotarcie do początku pierwszej z tras jest
łatwe, wystarczy zatrzymać auto w okolicach browaru Albrecht (na bezpłatnym
parkingu) i stamtąd wyruszyć na przeciwległą stronę ulicy w kierunku kortów
tenisowych, za którymi rozpoczyna się znaczona leśna trasa. Szeroka na
niespełna metr, wyłożona żwirem i obłożna odłamkami bazaltu, została wzbogacona
o drewniane kładki i most nad mokradłami, tablice informacyjne, ławki i dwa
przejścia pod torami kolejowymi. Jej długość wynosi około kilometra, ścieżka zawija się i wznosi nad okolicę. W kulminacyjnym punkcie łączy się z
odrestaurowaną drogą krzyżową, a jej zwieńczeniem jest punkt widokowy na zamek
i płynącą w dolę rzekę Smědę. W drodze powrotnej, tuż za drugim tunelem pod
torami, otwiera się panorama na jaz oraz górujący nad miastem zamek.
Tutaj natkniemy się także na tablicę ze zdjęciami katastrofy kolejowej, kiedy
to wskutek ulewnych deszczów i w następstwie fali powodzi doszło latem 1958 roku do wykolejenia pociągu. Wagony zawisły nad oberwanymi torami, a parowóz wpadł do poszerzonego przez powódź
koryta rzeki. Katastrofa miała miejsce na wysokości frýdlanckiego zamku.
|
Zamek we Frýdlancie |
|
Leśna ścieżka dydaktyczna |
|
Punkt widokowy |
|
Nie byliśmy sami... |
|
Katastrofa kolejowa z 1958 roku |
Spacer po Krzyżowym Wierchu warto przedłużyć o wędrówkę po
odnowionej drodze krzyżowej, która graniczy z leśną ścieżką edukacyjną. Istniejąca
od 1737 roku droga przez lata zatraciła swój pierwotny charakter głównie przez nadgryzione
zębem czasu krzyże oznaczające stacje drogi. Jest ich w sumie czternaście, a
uzupełniają je: symboliczny grób Chrystusa, studnia i pustelnia. Zniszczone kamienne
krzyże zostały zrekonstruowane i każdy z nich otrzymał emaliowane tabliczki ze
scenami ukrzyżowania i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Emalie zostały
wykonane w technice wysokotemperaturowego utrwalania przez pracownię
artystyczną z Frýdlantu nad Ostravicí. Jedną z ciekawostek drogi jest tablica z
panoramą miasta z 2018 roku zestawiona z widokiem na zamek i część Frýdlantu z
1857 roku. Niespieszny przemarsz wzdłuż obu ścieżek zajmuje około półtorej
godziny.
|
Widok z pustelni |
|
Odnowione krzyże |
|
Panorama Frýdlantu |
I na koniec, jak mawiają w Anglii,
last but not least browar
Albrecht. Warzący od 2014 roku piwo rozpoczął swoją nowożytną historię w 2010
roku, kiedy to Marek Vávra, z zawodu geolog a z zamiłowania browarnik kupił
rozpadający się kompleks dawnego browaru we Frýdlancie. O tym jak ciężko było
rozpocząć warzenie piwa w tym miejscu i o pracy jaka została włożona w
przywrócenie kompleksu do blasku świadczą choćby dostępne w internecie zdjęcia.
Przed właścicielem browaru jeszcze wiele lat pracy, niemniej już teraz widać,
że historia urodziła się tutaj po raz drugi. Po raz drugi, gdyż pierwotny
browar istniał we Frýdlancie już w XVI wieku. Więcej na temat historii tego
miejsca znajdziecie w moim poprzednim wpisie o browarze dostępnym
tutaj.
Tymczasem skupmy się na teraźniejszości. Browar poza wielością piw oferuje
także coś dla ducha, czyli możliwość krótkiego zwiedzania jego wnętrz. Wycieczki
organizowane są w soboty i niedziele w trzech porach (o godzinie 13.00, 15.00 i
17.00), wstęp kosztuje 70 koron. Co dostaniemy w zamian? Obchód browaru z
przewodnikiem, który, niestety, nie mówi po polsku. Jednak nie ma tragedii, po
pierwsze większość przekazu da się zrozumieć, po drugie informacje dodatkowo otrzymamy
w wersji pisanej na stronach polskojęzycznego przewodnika. Podczas zwiedzania zostaniemy
oprowadzeni nie tylko po zakamarkach części produkcyjnej, ale dotrzemy także do
wielkiej sali przeznaczonej na spotkania lub imprezy (której koszt jednodniowego
wynajmu to aż 10 tys. koron). W korytarzach kompleksu zgromadzono pamiątki z
historii piwowarstwa, meble z epoki, a tam gdzie to było możliwe zachowano pierwotne
materiały, z których wykonano poszczególne części budynku (np. oryginalną
posadzkę w recepcji browaru). W trakcie wycieczki skosztujemy smaku chmielu i
słodu, a ci, którzy wykupili droższą opcję wycieczki – także próbek piwa. Mnie
zawsze zastanawiało, w jaki sposób browar warzy jednocześnie kilkanaście
rodzajów złotego trunku. Wszak trzeba do tego niemal farmy tanków, a z tego
co pamiętałem z czasów pierwszych warek, kiedy piwo było sprzedawane na dziedzińcu
wprost z linii produkcyjnej – ówczesna instalacja była raczej skromna. Tajemnica
wyjaśniła się w czasie zwiedzania. W drugiej części browaru, w oddzielnym
budynku, powstała olbrzymia hala, w której w dwóch alejkach stoi około
dwudziestu tanków o pojemności 100 hl każdy (czyli 20 tys. półlitrowych butelek
piwa). Dzięki temu browar w ciągu roku jest w stanie uwarzyć 10 tys. hl, a
beczki z piwem wysyłane są do Słowacji, Polski i Niemiec…
|
Nasz przewodnik |
|
Recepcja browaru |
|
Odrestaurowana sala |
|
Serce browaru |
Zwiedzanie browaru trwa około 40 minut. Browar nie sposób
opuścić bez choćby skromnych zakupów. Ale oprócz piwa w lodówkach znajdziemy także
coś na ząb. Zaryzykowaliśmy i przywieźliśmy do domu nakládaný hermelín, czyli
czeską wersję sera typu camembert marynowaną z przyprawami i zalewą z oleju
słonecznikowego. Rozpływał się w ustach wyśmienicie, zwłaszcza w połączeniu z
frýdlanckim piwem, czego i Wam życzę. Smacznego!
0 komentarze:
Prześlij komentarz