piątek, 29 czerwca 2018

Ruiny zamku Michalovice w Mladá Boleslav (23.06.2018)

Niewielkie ale urokliwe ruiny zamku Michalovice położone na obrzeżach Mladá Boleslav były celem mojej sobotniej jazdy. Poza doznaniami estetycznymi miałem okazję porozmawiać z sympatycznym Czechem sprzedającym bilety, a wracając stałem się mimowolnym uczestnikiem kolarskiego kryterium czasowego rozgrywanego na podjazdach pod jesztedski grzbiet. Pogoda też nie była nudna: wiało, niebo było zachmurzone, po czym wyszło słońce, ale tylko po to, by ustąpić miejsca mżawce. 

Poranne zachmurzenie przeistoczyło się w słoneczne przedpołudnie kiedy zbliżałem się do Mladá Boleslav. Centrum odległego o 80 km od Bogatyni miasta miałem już okazję odwiedzić na rowerze, tym razem skupiłem się zatem na położonych na zachodnich wzgórzach ruinach zamku Michalovice (nazwa pochodzi od szlacheckiego rodu, który przez kilka wieków władał obiektem). Otwarte codziennie w godzinach od 9.00 do 16.00 i stanowiące miejską własność są przystosowane do zwiedzania. W zamian za niewielką kwotę (40 koron) możemy porozglądać się po pozostałościach po XIII-sto wiecznym zamku. Właściwie jedyną będącą w miarę w całości budowlą jest przekrzywiona wieża, zwana Michałowicką Putnią (dawniej wiadro), która stanowi doskonały punkt widokowy na dolinę rzeki Jizery i Mladá Boleslav. Legenda głosi, że swoje odchylenie od pionu zawdzięcza poszukiwaniu skarbów zakopanych w pobliżu jej fundamentów. I faktycznie, w 1935 roku robotnicy znaleźli pod wieżą sakiewkę z 470 srebrnymi monetami pochodzącymi z wojny trzydziestoletniej. Wchodząc po krętych schodach na drugie piętro budowli odczujemy brak pionu. Za to platforma widokowa jest współczesna i wykafelkowana. Otoczenie wieży stanowią pozostałości po ścianach zamku oraz gęsta, intensywnie zielona przyroda. Przy wejściu natomiast napotkamy na drewniany boks-kasę, w której można kupić pamiątki i coś do jedzenia. W sobotę kasę obsługiwał sympatyczny Czech, który na wieść o tym, że do ruin przyjechałem specjalnie z Bogatyni, piał z zachwytu. Wymieniliśmy turystyczne doświadczenia, okazało się bowiem, że gospodarz jest zapalonym piechurem, chwilę porozmawialiśmy o mundialu. Kiedy zjawiła się jego żona – zostałem przedstawiony jako rowerzysta-mocarz z Bogatyni, to samo było, gdy przyszli inni turyści. Być może gdybym pobył przy ruinach dłużej załapałbym się na wywiad w lokalnym radiu, kto wie… :)


Ruiny Michalovice


Krzywa wieża


Krzywe schody

Widok na Jizerę






Zamek Mnichovo Hradiště
Musiałem jednak wracać. Słoneczna pogoda towarzyszyła mi aż do jesztedzkiego grzbietu. Przed Libercem chmury tak zgęstniały, że najpierw pojawiła się mżawka, potem lekki deszcz. W takich warunkach wspinałem się po serpentynach Rašovki, gdzie wpadłem na kolarską „czasówkę”. Niestety, nie byłem w stanie nawiązać jakiejkolwiek walki z pędzącymi pod górę zawodnikami. Ale i tak, po dojechaniu do mety, ekipa od pomiaru czasu usilnie poszukiwała wzrokiem numerku na moich plecach. Po opuszczeniu Liberca deszcz przestał padać, do domu było jeszcze na tyle daleko, że zdążyłem wyschnąć…

Mapa:

0 komentarze: