Niewielkie ale urokliwe ruiny zamku Michalovice położone na
obrzeżach Mladá Boleslav były celem mojej sobotniej jazdy. Poza doznaniami
estetycznymi miałem okazję porozmawiać z sympatycznym Czechem sprzedającym
bilety, a wracając stałem się mimowolnym uczestnikiem kolarskiego kryterium
czasowego rozgrywanego na podjazdach pod jesztedski grzbiet. Pogoda też nie
była nudna: wiało, niebo było zachmurzone, po czym wyszło słońce, ale tylko po
to, by ustąpić miejsca mżawce.
Poranne zachmurzenie przeistoczyło się w słoneczne
przedpołudnie kiedy zbliżałem się do Mladá Boleslav. Centrum odległego o 80 km
od Bogatyni miasta miałem już okazję
odwiedzić na rowerze,
tym razem skupiłem się zatem na położonych na zachodnich wzgórzach ruinach zamku
Michalovice (nazwa pochodzi od szlacheckiego rodu, który przez kilka wieków
władał obiektem). Otwarte codziennie w godzinach od 9.00 do 16.00 i stanowiące
miejską własność są przystosowane do zwiedzania. W zamian za niewielką kwotę
(40 koron) możemy porozglądać się po pozostałościach po XIII-sto wiecznym
zamku. Właściwie jedyną będącą w miarę w całości budowlą jest przekrzywiona wieża,
zwana Michałowicką Putnią (dawniej
wiadro),
która stanowi doskonały punkt widokowy na dolinę rzeki Jizery i Mladá Boleslav.
Legenda głosi, że swoje odchylenie od pionu zawdzięcza poszukiwaniu skarbów
zakopanych w pobliżu jej fundamentów. I faktycznie, w 1935 roku robotnicy
znaleźli pod wieżą sakiewkę z 470 srebrnymi monetami pochodzącymi z wojny
trzydziestoletniej. Wchodząc po krętych schodach na drugie piętro budowli odczujemy
brak pionu. Za to platforma widokowa jest współczesna i wykafelkowana. Otoczenie
wieży stanowią pozostałości po ścianach zamku oraz gęsta, intensywnie zielona
przyroda. Przy wejściu natomiast napotkamy na drewniany boks-kasę, w której
można kupić pamiątki i coś do jedzenia. W sobotę kasę obsługiwał sympatyczny
Czech, który na wieść o tym, że do ruin przyjechałem specjalnie z Bogatyni, piał
z zachwytu. Wymieniliśmy turystyczne doświadczenia, okazało się bowiem, że
gospodarz jest zapalonym piechurem, chwilę porozmawialiśmy o mundialu. Kiedy
zjawiła się jego żona – zostałem przedstawiony jako rowerzysta-mocarz z
Bogatyni, to samo było, gdy przyszli inni turyści. Być może gdybym pobył przy
ruinach dłużej załapałbym się na wywiad w lokalnym radiu, kto wie…
:)
|
Ruiny Michalovice |
|
Krzywa wieża |
|
Krzywe schody |
|
Widok na Jizerę |
|
Zamek Mnichovo Hradiště |
Musiałem jednak wracać. Słoneczna pogoda towarzyszyła mi aż
do jesztedzkiego grzbietu. Przed Libercem chmury tak zgęstniały, że najpierw
pojawiła się mżawka, potem lekki deszcz. W takich warunkach wspinałem się po
serpentynach Rašovki, gdzie wpadłem na kolarską „czasówkę”. Niestety, nie byłem
w stanie nawiązać jakiejkolwiek walki z pędzącymi pod górę zawodnikami. Ale i
tak, po dojechaniu do mety, ekipa od pomiaru czasu usilnie poszukiwała wzrokiem
numerku na moich plecach. Po opuszczeniu Liberca deszcz przestał padać, do domu
było jeszcze na tyle daleko, że zdążyłem wyschnąć…
Mapa:
0 komentarze:
Prześlij komentarz