czwartek, 4 maja 2017

Majówki dzień 1-wszy: Kouty nad Desnou i elektrownia wodna Dlouhé Stráně (1.05.2017) Medvědi

Optymistyczne prognozy pogody na pierwszy dzień majówki sprawiły, że znaleźliśmy się około cztery godziny jazdy samochodem od Bogatyni, w Kouty nad Desnou, popularnej stacji narciarskiej położonej w czeskich Jesenikach, skąd najbliżej do jednego z siedmiu cudów architektonicznych Republiki Czeskiej. Ten cud to elektrownia szczytowo-pompowa Dlouhé Stráně.

Elektrownia pracuje na bazie z dwóch zbiorników wodnych, niżej położonego i utworzonego w wyniku budowy zapory na rzece, skąd czerpana jest woda do sztucznie utworzonego zbiornika górnego (położonego na wysokości 1350 m n.p.m.) o długości ok. 710 m i szerokości 240 m. I właśnie ten zbiornik był celem naszej wyprawy. Ułatwieniem i ulgą w marszu pod górę jest tutejsza sześcioosobowa kanapa, z której usług zdecydowaliśmy się skorzystać. Niestety, ta przyjemność nie należy do najtańszych, cena za jazdę w obie strony to 240 koron za osobę (najtaniej ma pies bo tylko 50 koron, ale mimo niskiej ceny samotnie podróżujących psów nie było na kanapach widać). Górna stacja kolejki znajduje się na górze Medvědi (1095 m n.p.m.), zaś kolej jest intensywnie eksploatowana głównie w sezonie narciarskim. W okresie letnim jazdy odbywają się co pół godziny. Obok górnej stacji znajduje się bezpłatna wieża widokowa z pejzażami Jeseników, na którą warto się wdrapać i zrobić kilka zdjęć. 

Kouty nad Desnou


Pusto i cicho



Wieża widokowa obok górnej stacji kolejki


Widoki z góry



Do górnego zbiornika prowadzi pieszy szlak oraz dobrze utrzymana choć sporo dłuższa droga asfaltowa, po której jeżdżą busy z wycieczkami nad zbiornik. My w górę szliśmy pieszym szlakiem, wracaliśmy asfaltem. Niestety, z uwagi na warunki pogodowe niemal na całej długości szlaku leżał śnieg, co raczej nie było niebezpieczne, jednak uciążliwe ze względu na pokonanie dodatkowego oporu. W każdym razie dobrze mieć na sobie jakieś odporne na wilgoć obuwie. 

Tu jeszcze zima króluje

Olbrzymi sarkofag zbiornika




Sam zbiornik, którego budowa, jak i całej elektrowni, trwała osiemnaście lat robi podwójne wrażenie. Pierwsze to przytłaczające uczucie ogromu konstrukcji i ilości wpompowanej tu wody. Z powodu dość silnie wiejącego wiatru na tafli tworzyły się fale, które uderzając o betonowe nabrzeże brzmiały niczym szum morza (co by się stało, gdyby z jakichś powodów cała ta woda nagle popłynęła w dół?). Drugie uczucie to wrażenie irracjonalności: po co budować na górze tak wielki zbiornik i to w takim otoczeniu? Totalna abstrakcja! A jednak Czesi mieli rację. Okazuje się, że budowa elektrowni zwróciła się już po siedmiu latach pracy. W każdym razie ciężko opisać wszystkie wrażenia, jakich tutaj doznaliśmy. W dodatku tuż na wyciągnięcie ręki charakterystyczny szczyt Pradziada, zdobyty przez nas dwa lata temu… 

Dlouhé Stráně


Pradziad








W drodze powrotnej mieliśmy okazję przyjrzeć się nieczynnym wiatrakom wbudowanym w górski krajobraz. Marnie komponowały się z otoczeniem, a właściwie zepsuły tutejsze widoki. W dodatku stanowiły zagrożenie dla turystów, czego dowodem były tabliczki ostrzegawcze w pobliżu szlaku. Stawianie wiatraków w górach to zdecydowanie kiepski pomysł. 




Po zjedzeniu późnego obiadu mieliśmy jeszcze dwie godziny jazdy do naszej miejscówki w Janovičky, przygranicznej osady na obrzeżach Broumova. Pensjonat, w którym zarezerwowaliśmy pokój znajduje się na końcu prowadzącej cały czas pod górę drogi, tuż na skraju lasu, skąd do granicy z Polską jest ok. 600 m ścieżką rowerową. Wymarzone miejsce dla szukających ciszy i spokoju. Ale także dobra baza wypadowa w okoliczne skały, o których już w kolejnej relacji.

Mapa: