środa, 2 marca 2016

Jonsdorf i Varnsdorf (27.02.2016)

Z ambitnych planów na ostatnią sobotę lutego ponownie zostały nici. Wizja jazdy pod mroźny wiatr skutecznie ostudziła moje zapędy i dlatego wybrałem krótszą trasę. Mimo to i tak wyszło 100 kilometrów. Niestety, z uwagi na aurę, była to najwyżej w połowie przyjemna wyprawa.
Co ciekawe, gdy wyjeżdżałem przed ósmą z Bogatyni było mi o wiele cieplej niż kiedy do niej wracałem po 13-stej. I to mimo panującego o poranku mrozu – termometr wskazywał wówczas pięć kresek poniżej zera. Przed południem zerwał się wschodni wiatr, który nie ustąpił do końca dnia, działając jak klimatyzacja. Dzięki niemu, pomimo dodatniej temperatury, w rzeczywistości zapanowały siarczyste mrozy. W kolejny łikend również nie będzie litości - szykujcie puchówki.
Niewiele brakowało, a wróciłbym do domu (i to prawdopodobnie na nogach) po przejechaniu zaledwie nieco ponad 20-stu kilometrów. Na podjeździe pod Lückendorf łańcuch zaczął samowolnie przeskakiwać na sąsiednie koronki. Kiedy zatrzymałem się na dokładną inspekcję okazało się, że trzpień częściowo wydostał się z ogniwa łańcucha. Dalsza jazda groziła całkowitym jego zerwaniem. Na szczęście miałem ze sobą skuwacz, w który zaopatrzyłem się po pierwszej tego typu awarii w rowerze Cube. Wysmarowany brudem, ale z naprawionym łańcuchem ruszyłem w dalszą drogę. Wam również polecam zakup tego narzędzia i to wraz ze spinką dopasowaną do posiadanego rodzaju łańcucha. Mimo, że jego zerwanie to nader rzadka awaria, niemniej kiedy już do niej dojdzie przysparza z reguły ogromnych kłopotów związanych z dotarciem do domu.
Najdalszym celem zaplanowanym na ten dzień miało być czeskie miasto Varnsdorf. Zanim jednak tam dojechałem odwiedziłem (już nie wiem który raz) niemieckie miasteczko Jonsdorf, znany kurort Gór Łużyckich. Ta rdzenna niemiecka miejscowość istniała już w XVI wieku, a turystykę zaczęto tu uprawiać od 1841 roku, kiedy otwarto pierwszy zakład wodoleczniczy. Miasteczko nabrało blasku zwłaszcza po inauguracji nitki kolejki wąskotorowej w 1890 roku. Tak oto znane wcześniej z produkcji kamieni młyńskich z tutejszych piaskowców miasteczko na przestrzeni niewielu lat zmieniło się także pod względem architektury. Dotychczasową konstrukcję szuchulcową budynków zaczęły wypierać konstrukcje stałe zaś promocja turystyki zaczęła przysparzać coraz więcej zysków. W XX wieku w Jonsdorfie powstał park zdrojowy, scena leśna i lodowiska, a także Dom Motyla. Więcej o miejscowości można przeczytać tutaj.

Lückendorf

Pole golfowe z widokiem na Hvozd

Nonnenfelsen - tutaj na niemieckich turystów-emerytów zawsze można liczyć


W jeziorku znów jest woda

Do Varnsdorfu z Jonsdorfu jest raptem kilka kilometrów. Ale mimo, że Varnsdorf to typowo niemiecka nazwa, sama miejscowość jest czeska a w dodatku nie jest wsią („dorf” to po niemiecku właśnie wieś). Prawa miejskie Varnsdorf otrzymał w 1868 roku a więc niespełna kilkanaście lat po powstaniu z połączenia kilkunastu tutejszych wiosek. W XIX wieku Varnsdorf należał do Austro-Węgier i był znanym ośrodkiem przemysłowym produkującym len, zwanym Małym Manchesterem. Na początku XX wieku miasto wydostało się spod serbołużyckich wpływów i znalazło się w granicach niepodległej Czechosłowacji. Dziś ma ponad 15 tys. mieszkańców i dla znawców jest przede wszystkim siedzibą browaru Kocour, który na niedawnym festiwalu piwnym w Brnie otrzymał Złotą Koronę czeskich browarów kraftowych. Sam browar to nie tylko piwo, ale restauracja i, co może zainteresować najmłodszych, także mini-zoo i plac zabaw. Po zaopatrzeniu się w tutejsze produkty i przepakowaniu plecaka ruszyłem na wschód. 


Luž w kilku odsłonach



Breiteberg



Brama wjazdowa do Mekki czeskiego browarnictwa



Sobotnie zakupy

Jak już pisałem – do Bogatyni wracałem w towarzystwie czołowych podmuchów mroźnego wiatru. I z przyjemnym ciężarem na plecach. 

Mapka:



0 komentarze: