Słoneczną sobotę poświęciliśmy na odkrywanie uroków Pogórza
Kaczawskiego. Ze względu na zamknięte granice, obecnie żeby wydostać się z
Bogatyni można to zrobić jedynie w kierunku północnym. A i tak trzeba liczyć
się z tym, że do atrakcyjnych turystycznie miejsc mamy co najmniej 70-80 km. Jak
choćby w rejon Pogórza Kaczawskiego, które zaczyna się w okolicach miasteczka Lwówek
Śląski. Na jazdę w jednym kierunku trzeba poświęcić więc 1,5 godziny, a jedynym
pocieszeniem jest małe natężenie ruchu na drogach. Z drugiej strony, gdyby nie
wirus, w te dość odległe od nas rejony Polski wybralibyśmy się najpewniej
dopiero na emeryturze.
Samo Pogórze Kaczawskie to kraina leżąca na wschód od Lwówka
Śląskiego i na północ od Gór Kaczawskich. Swoją nazwę zawdzięcza rzece
rozcinającej obszar w kierunku północno-południowym. Największe atrakcje tego
terenu to Szwajcaria Lwówecka, Ostrzyca Proboszczowicka i Organy Wielisławskie,
będące śladami burzliwej, geologicznej przeszłości tych terenów. Opis zacznijmy
od pierwszego obiektu czyli Szwajcarii Lwóweckiej, największego skupiska skał
piaskowcowych poza Górami Stołowymi. Sam teren jest mikroskopijnych rozmiarów,
bo to zaledwie 200 metrów skał wznoszących się na wysokość 30-50 metrów nad
otaczającym terenem. Aby tu dotrzeć, auto należy skierować na ulicę Jakuba
Jaśkiewicza we Lwówku Śląskiem (wylot na Jelenią Górę) i zaparkować na
bezpłatnym parkingu u podnóża widocznych z ulicy skał. Na górę prowadzi
wytyczony i ograniczony łańcuchami szlak, który po minięciu formacji skalnych
prowadzi w głąb lasu, dzięki czemu można wydłużyć spacer. Po osiągnięciu kulminacji
docieramy do punktów widokowych rozsianych po płaskiej platformie szczytów.
Widać stąd przede wszystkim ulicę wylotową z miasta, fragment panoramy centrum
i domy na sąsiednim wzgórzu. Dla osób przyzwyczajonych do malowniczych pejzaży
Czeskiej lub Saskiej Szwajcarii ten industrialny widok może być trochę
szokujący. Tak samo jak biało-czerwone barierki zabezpieczające przed upadkiem,
które w oryginalnych krainach nie występują lub jeśli już są to komponują się z
tłem. W przypadku Lwówka Śląskiego, inwestycja która kosztowała 120 tys. zł
stała się przy okazji przedmiotem licznej krytyki i tematem memów. Mimo pięknie
zapowiadającego się dnia i atrakcyjnego, bądź co bądź miejsca, wokół skał nie
spotkaliśmy żywej duszy. Dopiero w lesie minęliśmy spacerowicza z psami. W
sumie, w myśl zaleceń o unikaniu kontaktów z innymi ludźmi, to nawet lepiej. Wróciliśmy
na parking i ruszyliśmy w kierunku Proboszczowa, do kolejnej atrakcji.
Była nią Ostrzyca Proboszczowicka lub w skrócie Ostrzyca,
najwyższy szczyt Pogórza Kaczawskiego (501 m n.p.m.), ze względu na swój
stożkowaty kształt nazywana również Śląską Fudżijamą. Aby się tam dostać należy
w Proboszczowie skręcić w stronę góry (dokąd kieruje stosowny znak postawiony w
okolicach kościoła), by początkowo asfaltem, a potem ubitą drogą gruntową po
kilkuset metrach dojechać do leśnego parkingu, gdzie można zostawić auto. Stąd
na szczyt pozostaje do przejścia około dwóch kilometrów niezbyt forsownym
marszem. Sama Ostrzyca to pozostałość wulkaniczna, a w zasadzie część rdzenia
dawnego wulkanu o ostro wznoszącym się wierzchołku. Droga prowadząca na szczyt składa
się ze stopni wytyczonych pomiędzy licznymi pozostałościami bazaltowymi zwanymi
gołoborzem. Mimo że góra jest porośnięta lasem sam szczyt jest dobrym punktem
widokowym, na którym jest co prawda niewiele miejsca, a jego większość stanowią
malownicze skałki, niemniej widać stąd zarówno Karkonosze jak i Góry Izerskie. Niestety,
w sobotę powietrze było mało przejrzyste i widoki ograniczało się jedynie do
najbliższego sąsiedztwa góry. O tym jaki potencjał krajobrazowy przy dobrej
pogodzie ma Śląska Fudżijama przekonałem się w czasie pobytu na izerskich
Skałkach Zakochanych, skąd widać było Ostrzycę niemal jak na dłoni. Góra to nie tylko szczyt, ale i
jej zbocza, gdzie wytyczono singletracki i przygotowano zadaszone miejsca do
wypoczynku.
Ostrzyca Proboszczowicka |
Ostatnia sobotnia atrakcja to Organy Wielisławskie czyli odsłonięte
porfiry przyjmujące unikalny kształt cztero- lub pięciokątnych słupów
wulkanicznych zastygłych wskutek ochładzania magmy. Znajdują się przy wylocie
ze wsi Sędziszowa, na zboczach niewielkiej góry Wielisławka. Żeby dostać się w
pobliże tych utworów skalnych auto najlepiej zaparkować na terenie restauracji
Młyn Wielisław przy wylocie drogi ze wsi na Złotoryję. Chwilowo co prawda
przybytek jest zamknięty, ale właściciele nie robią żadnych problemów i auto
można zostawić na parkingu bezpłatnie. Stąd do Organów jest kilkaset metrów po
płaskiej ścieżce prowadzącej wzdłuż wąskiego kanału wodnego. Jeszcze w XIX
wieku zbocza Wielisławki były czynnym kamieniołomem, obecnie stanowią pomnik
przyrody nieożywionej. Na miejscu są tablice informacyjne, a także zadaszone
ławki. W połączeniu z urokami Młyna teren pod Organami w innych okolicznościach
przyrody stanowiłby świetną miejscówkę do rekreacji i wypoczynku. Póki co
trzeba o tym zapomnieć. Miejmy nadzieję, że za jakiś czas wszystko wróci do normy.
Organy Wielisławskie |
0 komentarze:
Prześlij komentarz