środa, 27 marca 2019

Browar Dolina Bobru we Wleniu (23.03.2019)

W sobotę umówiłem się na wizytę w browarze Dolina Bobru we Wleniu. Po czeskich i angielskich rozmówkach, które do tej pory prowadziłem z piwowarami, miałem w końcu okazję porozmawiać na temat piwa w języku polskim. I dobrze, bo młodzi duchem i ciałem właściciele przybytku warzą zaskakująco dojrzałe smakowo piwa. Opłacało się przejechać na rowerze 130 km, by poczuć ducha craftu unoszącego się nad płynącą w oddali rzeką Bóbr. 

We Wleniu byłem już przy okazji odwiedzin zamku, a do pobliskiej Pławnej zajrzałem onegdaj z uwagi na funkcjonowanie tutejszego ZamkuŚląskich Legend i Arki Noego. Tym razem celem wyjazdu był otwarty w zeszłym roku browar Dolina Bobru. Na miejscu umówiłem się z jednym z trzech współwłaścicieli obiektu – Patrykiem Bartoszko, z którym przeprowadziłem godzinną rozmowę połączoną z delikatną degustacją piwa nalewanego prosto z tanku. Generalnie trunek w butelkach można kupić w sklepiku w dni powszednie, ale jak pokazał mój przykład, w weekendy też da się to zrobić. Wszelkie informacje na temat browaru znajdują się na facebookowym profilu firmy. Tam też można znaleźć info dotyczące warzonych przez browar piw. Są to przede wszystkim nowofalowe gatunki takie jak american lager, east coast ipa czy brown ipa. Każdy z produktów browaru zasługuje na uznanie, przede wszystkim z uwagi na wyraźne chmielenie i pełnię smaku. Nie ma tutaj lipy, co czuć w aromacie a chwilę potem na kubkach smakowych języka. Zasyp składników jest uczciwy a ich pochodzenie najwyższej próby. Nie ma też błędów przy produkcji co przekłada się na brak wad w piwie. W skrócie: dobra i uczciwa robota! Na uwagę zasługuję też etykiety na butelkach, na których pojawiają się wizerunki zwierząt. Większość z nich ma swoją lokalną historię, jak choćby dzięcioł, który stukając dziobem w metalową lampę stojącą w pobliżu browaru robił niemiłosierny hałas na dzielni, oczywiście w celach zdobycia najatrakcyjniejszej partnerki. Albo sowa, która pohukiwaniem dawała znać o swoim istnieniu. Jako że browar położony jest niemal nad samą rzeką, podobnych historii można się wciąż spodziewać.

Markocice parę minut po siódmej...



Rozkopany Lubomierz

Pławna


 
Bóbr i górujący nad Wleniem zamek


Tanki

Patryk Bartoszko

Moje zakupy
Pomysł otwarcia browaru krystalizował się przez wiele lat. Najpierw były czasy studenckie i piwna rewolucja, która zabrała na pokład przyszłych piwowarów. Potem przyszła era domowego warzenia piwa, z której wypączkował wspólny cel jakim było otwarcie browaru. Po dwóch latach od podjęcia decyzji plan zmaterializował się we Wleniu. Akurat tutaj znalazł się odpowiedni budynek i chętny do jego sprzedaży. Jeśli chodzi o dystrybucję, piwa trafiają na obszar południowej Polski, głównie do multitapów i restauracji. Jako że Patryk Bartoszko mieszka w Katowicach (choć, podobnie jak pozostali twórcy browaru jest z pochodzenia jeleniogórzaninem) piwa Doliny Bobru można kupić nawet w stolicy Górnego Śląska. Jeśli chodzi o lokalne podwórko, w tym roku właściciele zamierzają otworzyć przy browarze kącik do spożywania piwa na wolnym powietrzu, kiedyś być może przyjdzie czas na restaurację. Na razie browar zyskuje lokalnych zwolenników nie tylko wśród beer geeków, ale choćby emerytów, którzy odwiedzając pobliskie ogrody działkowe robią po drodze piwne zakupy.

Żegnając się z Patrykiem do plecaka załadowałem trzy butelki piwa, w tym przepyszny vanilla milky stout. Odliczając jedną butelkę gratis otrzymaną z okazji moich sobotnich urodzin, zapłaciłem w sumie 15 zł, czyli siedem i pół złotego za półlitrowe piwo, co nie jest wygórowaną ceną. Droga do domu zajęła mi niecałe trzy godziny, trochę więcej niż przyjazd do Wlenia, bo wiało w czoło. Trasa niezbyt męcząca, głównie za sprawą wiosennej soboty. Oby więcej takich udanych wycieczek połączonych z poznawaniem ludzi pochłoniętych craftową pasją. Na zdrowie!

Karkonosze w śniegu

Mapa:


0 komentarze: