Sobota była zimna i deszczowa, w sam raz na regulacje
przedniej przerzutki, której ostatecznie nie udało się ustawić, bo dopiero po
kilku godzinach walki zorientowałem się, że poluzował się pedał i powstał luz
na korbie. Dzięki temu zebrałem bogate doświadczenie i jeszcze trochę praktyki
a będę mógł nakręcić jakiś instruktaż na youtubie.
Skupmy się jednak na
niedzieli i kurorcie Jonsdorf, przez który wielokrotnie przejeżdżałem rowerem
obiecując sobie, że kiedyś zdobędę te piękne skałki górujące nad kurortem. Słowo
„zdobyć” jest tu zresztą eufemizmem, bo ta wyprawa to raczej niedzielny
spacerek dla emerytów z dziećmi. Niemniej z dołu skałki wyglądają zachęcająco,
a z góry jest jeszcze lepiej.
W Jonsdorfie zatrzymaliśmy się na płatnym parkingu (0,5 euro
za godzinę) i od razu, co dla niejednego Polaka musi być zapewne szokiem, znów
dała o sobie znać niemiecka czystość i porządek. Szeroki, wygładzony i
wchodzący w las trakt jest nie tylko utrzymany w czystości, ale i zamiatany z
liści.
Restauracja przy stawie |
Przystrzyżona trawa i zadbane alejki |
Na początku drogi jest piękny staw i skwer z zadbaną trawą i ławkami,
który latem przyciąga tłumy, potem szlak wchodzi w las częściowo porastający
okoliczne skały. Tym razem było spokojnie i prawie bezludnie, dzięki czemu psa
można było puścić ze smyczy. Na Nonnenfelsen (czyli Skalną Zakonnicę) prowadzi
kilka ścieżek, my wybraliśmy drogę może nieco dłuższą, ale za to bardzo
malowniczą.
W drodze na szczyt |
Wspinaczka na najwyższy punkt widokowy zabrała nam niecałą godzinę
i to z częstymi postojami na pozowanie do zdjęć. Ze szczytu Nonnenfelsen (537 m
n.p.m.) roztacza się piękny widok na Jonsdorf i okolice.
Staw a w oddali parking |
Jonsdorf z Nonnenfelsen |
Łuż ginący w chmurach |
Widać stąd najwyższy
szczyt Gór Łużyckich czyli Łuż (w niedzielę trochę za chmurami), przy lepszej
pogodzie można dostrzec Landeskrone.
Restauracja Berggasthof |
Rozwidlenie dróg przy restauracji |
Jest tu również przyrośnięta do skał
restauracja z XIX wieku, w której można się solidnie posilić już za około 10
euro, a menu jest także w języku czeskim. Największą atrakcją są jednak piaskowce,
którym w zależności od wyobraźni patrzącego można nadać kształty zwierząt lub
postaci (stąd nazwa szczytu).
Żaba i ... |
Klucząc między potężnymi głazami na myśl
przychodzą krajobrazy Czeskiej lub Saskiej Szwajcarii. Mimo, że skałki nie
wymagają od turystów większych przygotowań, warto się tu wybrać, zwłaszcza, że
w okolicy są jeszcze inne atrakcyjne punkty widokowe. Nonnenfelsen to także
miejsca dla uprawiających wspinaczkę skałkową. Liczne gotowe via ferraty i
stałe punkty asekruracyjne zachęcają do uprawiania tego sportu. Jest tu też mały
raj dla miłośników domów przysłupowych, których kres istnienia został odroczony
na wiele następnych lat.
PS. W drodze powrotnej minęliśmy jadącą do z Zittau kolejkę
SOED.
Na koniec dla tych, którzy jeszcze nie słyszeli - najnowsza płyta perkusisty Nirvany, czyli Foo Fighters i "Sonic Highways"
1 komentarze:
Byłem tam ze znajomymi. Super miejsce :)
Prześlij komentarz