Browar Miedzianka to
jeden z najmłodszych w naszym kraju piwny przybytek wybudowany w sercu
tętniącej niegdyś życiem górniczej wsi o tej samej nazwie. Wybrałem się tam
rowerem z Sobieszowa, z parkingu leżącego pod zamkiem Chojnik.
O miejscowości Miedzianka jest w ostatnich miesiącach
głośno, między innymi za sprawą nowootwartego browaru, choć nie tylko. Żyjąca
niegdyś pełnią życia wieś, a właściwie miasteczko (prawa miejskie otrzymała w
XVI wieku i znana była jako Kupferberg), w którym był rynek, apteka, kino,
cztery gospody, dwa kościoły, do roli wsi została zdegradowana po II wojnie
światowej. Wcześniej była to górnicza miejscowość skąd z pobliskich sztolni
wydobywano przede wszystkim rudy żelaza. Kiedy złoża w XIX wieku zostały
wyczerpane miasteczko stało się atrakcją turystyczną przede wszystkim za sprawą
warzonego tutaj piwa. Wraz z nastaniem komunizmu pieczę nad kopalniami przejęli
sowieci, którzy wysiedlili ludność niemiecką a sztolnie przekształcili w
kopalnie rudy uranu w całości wywożonej do Związku Radzieckiego. Kiedy
zakończyli działalność, szkody jakie zostały w jej wyniku wyrządzone
doprowadziły do decyzji o likwidacji wsi. W powietrze wysadzono kościół
ewangelicki, miejscową ludność wysiedlono, a zabudowania pozostawiono samopas,
co z czasem doprowadziło do ich zagłady. Dzisiaj z dawnej świetności miasteczka
pozostało kilka budynków, kościół katolicki oraz bryła ówczesnej gospody.
|
Tablice informacyjne w Miedziance |
|
Gospoda - wygląd dzisiejszy |
Mimo, że sytuacja wydaje się beznadziejna za sprawą
lokalnego stowarzyszenia okolice Miedzianki znów zaczynają tętnić życiem. Oprócz
browaru powstała ścieżka edukacyjna, a w centrum miejscowości znajdują się
tablice ze zdjęciami miasta z okresu dawnej świetności. To nie wszystko.
Lokalni pasjonaci historii tych miejsc wierzą, że uda się zbudować muzeum z
makietą rynku, a z czasem także fontannę oraz udostępnić ekspozycję
mineralogiczną.
Tyle o miejscach, do których zmierzałem się udać. Pora
przejść do opisu samego wyjazdu.
Do browaru przyjechałem dość wcześniej, bo po 11, i choć na
tablicy było napisane, że podwoje otwierają dopiero w południe, za sprawą
miłego personelu bez problemu zostałem obsłużony. Budynek browaru powstał od
zera i ma nowoczesną, przeszkloną bryłę. W środku oprócz baru znajdziemy
udostępnione do oglądania kadzie warzelne i instalację do produkcji piwa.
Obecnie sprzedawane są trzy gatunki piwa w cenie po 8 zł każde, także w
butelkach. „Górnik” (a więc coś dla nas) czyli piwo ciemne dymione górnej fermentacji,
„Cycuch Janowicki” (od widoku pobliskich bliźniaczych gór Sokolika i Krzyźnej
Góry zwanych „Piersiami Lolobrygidy”) – klasyczne APA oraz „Rudawskie” czyli piwo
słodowe dolnej fermentacji o ciemno-rudej barwie, to godne polecenia trunki. Z
kranika dostaniemy jeszcze piwo „Cycuch Jabłkowy”, którego nie próbowałem. Jeśli
miałbym się do czegoś przyczepić to do mało wyrazistych etykiet, ale nie
szukajmy dziury w całym. Oprócz piwa na miejscu można zjeść obiad, a także
wynająć pokoje do spania.
|
W drodze do Miedzianki - Pałac na Wodzie w Staniszowie |
|
Widok na Karkonosze |
|
Pałac Staniszów |
|
Pałac w Wojanowie |
|
Rudawy Janowickie - góra Sokolik |
|
Browar Miedzianka |
|
Widoki z tarasu browaru |
|
Piersi Lolobrygidy |
W trakcie jazdy do browaru i późniejszego powrotu w stronę
Sobieszowa towarzyszyła mi eskapada kolarzy biorących udział w bike maratonie
Liczyrzepy z Karpacza. Na
podjeździe przed Miedzianką kilku rowerzystów udało mi się nawet wyprzedzić, co
chwilę później, gdy skręcałem z trasy w kierunku browaru, zostało skomentowane
słowami że na piwo jeszcze nie czas.
Po wizycie w browarze opuściłem wyścig, by za kilka
kilometrów znów znaleźć się w jego towarzystwie. Część kolarzy pędząca na
załamanie karku po płaskich odcinkach bike maratonu na podjeździe pod Przełęcz Rędzińską
okazała się bezsilna. Choć to raptem maksymalnie 16 % nachylenia kolarze padali
jak muchy: zsiadali z rowerów i na górę zasuwali na piechotę. Tę część bike
maratonu przeczesywała karetka pogotowia, a na samej przełęczy był punkt
żywieniowy, gdzie, choć nie miałem numeru startowego na rowerze, chciano mnie
poczęstować bananem. Grzecznie podziękowałem za troskę.
|
Przełęcz Rędzińska... |
|
...i punkt żywieniowy z bananami |
|
Karkonosze - widok z przełęczy |
I tak z maratonem dojechaliśmy aż do Kowar, od czasu do
czasu zamieniając kilka zdań z tym czy z innym uczestnikiem rywalizacji. Potem
cała kawalkada skierowała się do Karpacza, ja odbiłem w bok w stronę zamku
Chojnik.
Jedno jest pewne: do browaru na pewno jeszcze przyjadę, a
póki co muszą mi wystarczyć zdjęcia i smak przywiezionego stamtąd piwa.
|
Zbiornik Sosnówka |
|
Zamek Chojnik |
|
Bez komentarza |
I mapka:
0 komentarze:
Prześlij komentarz