poniedziałek, 21 maja 2018

Łikendowicz jedzie z Rzeszowa do Bogatyni – cz. IV. Do domu zostało 579 km (21.05.2018)

Jestem pod Tatrami, ale Słowackimi, w Pribylinie, historycznej wsi, której historia sięga XIII wieku. Dzisiaj przyjechałem tu z Muszyny, pokonując dystans 130 km. Dość powiedzieć, że przebyłem na rowerze nie tylko słowacki Spisz, ale Tatry na całej ich długości. To był znów dość męczący odcinek drogi, najważniejsze, że udało mi się dotrzeć do świeżo wybudowanego domku dla gości. Za 15 euro mam do dyspozycji parter, piętro, sypialnię, pokój gościnny z kominkiem i w pełni wyposażoną kuchnię. W sumie z wygód brakuje tylko jacuzzi :)

Gdy robiłem zakupy w wiejskim sklepie w Pribylinie zostałem „namierzony” przez młodą Romkę z dzieckiem na ręku. Już po wyjściu ze sklepu stałem się jej „ujkiem”, w każdym razie dałem dziewczynie pieniądze, bo prosiła, niemniej Słowacja ma problem z tą mniejszością narodową. Słowaccy Romowie imają się najprostszych zajęć, widziałem ich sprzątających ulice czy przeprowadzających uczniów przez pasy, wielu nie ma jednak żadnego zajęcia. Szkoda, że bezrobocie (faktyczne lub na własne życzenie) i specyficzna postawa społeczna tej nacji podtrzymuje niezbyt ciekawy, choć niezasłużony stereotyp Roma. W sumie to bardzo biedny i poszkodowany naród, nie wiadomo czemu skazany na ostracyzm i ekonomiczne wykluczenie. Widocznie ciągnie się za nimi indyjska, kastowa przeszłość…

Wróćmy jednak do dzisiejszej trasy. Jednym z pierwszych miejsc wartych odwiedzenia jest zamek z przełomu XIII i XIV wieku, wybudowany na polecenie węgierskiego króla i położony na wzgórzu ponad miejscowością Stara Ľubovňa. Obiekt zwiedziłem kilka lat temu i zapewniam, że jest godny polecenia. Dość powiedzieć, że w zamku więziony był Maurycy Beniowski, a przez ponad 50 lat był on w rękach rodziny Zamoyskich…

Okolice Muszyny

Słowacki Spisz


Zamek Stara Ľubovňa
 
Nieco dalej, w miejscowości Hniezdne, znajduje się destylarnia spirytusu i zarazem miejsce, w którym wytwarzana jest słowacka whisky (przechowywana w dębowych beczkach). Co do walorów trunku nie będę się wypowiadał, próbowałem (oczywiście nie dzisiaj) i mi smakowała, niemniej nawet osoby mało zainteresowane tego rodzaju alkoholem mogą tu przyjechać i spędzić czas na wycieczce po obiektach zakładu. Jest tu mini zoo, a także ekspozycja prezentująca ludowe dzieła artystów ze Spiszu.

Destylarnia Nestville

Z kolei w Podolińcu, mieście, które również jak większość spiskich miejsc przechodziło z rąk węgierskich w polskie, by ostatecznie osiąść w Słowacji, możemy obejrzeć kościół  Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, któremu towarzyszy dzwonnica z XVII wieku. Sam kościół pochodzi z wieku XIII. Obecny wygląd datowany jest na wiek XVII (po pożarze), wystrój zaś pochodzi z baroku.

Rynek Podolińca
 
I jeszcze jedno miejsce, będące właściwie jednym wielkim zabytkiem – słowacki Kežmarok. Wskutek wielowiekowej historii oraz położenia, dzięki któremu do miasta przyjeżdżali zarówno Polacy, ale i Węgrzy, Niemcy, Żydzi czy Rusini miejsce stało się konglomeratem wielu wpływów, które widać na zabytkowych ulicach centrum miasta. Nie sposób wymienić tutejszych zabytków, najlepiej zjawić się tu osobiście i na własnej skórze poczuć bogactwo historii.

Kežmarok




I wreszcie Tatry Słowackie. Ten, kto tu nigdy nie był, koniecznie musi nadrobić zaległości. W odróżnieniu od polskiej części Tatr, w Słowacji nie ma jednej miejscowości skupiającej ruch turystyczny, spotkamy za to kilka ciekawych miejsc. Godna polecenia jest kolejka linowa na Tatrzańską Łomnicę, z której rozchodzi się kapitalny widok na resztę Tatr, ciekawy jest też Stary Smokowiec ze swoją architekturą czy Štrbské Pleso... O tej porze roku w większości miejscowości nie ma tłumów, a droga w zachodniej części gór jest pusta niczym w Beskidzie Niskim. Nic, tylko korzystać.







Mapa


0 komentarze: