Austria

Alpy Wapienne. Droga do jeziora Schwarzensee.

Czechy

Góry Izerskie. Okolice Detrichova.

Polska

Karkonosze. Przełęcz Odrodzenie.

Czechy

Czeski Raj. Panorama z wieży widokowej Cisarsky Kamen.

Austria

Alpy Wapienne. Góra Schafberg.

środa, 31 lipca 2019

Łikend w Świdnicy (27 – 28.07.2019)

Położona niecałe 150 km od Bogatyni Świdnica była celem naszego ostatniego łikendowego wyjazdu. To dolnośląskie miasto z bogatą historią sięgającą XI wieku jest przygotowane na przyjmowanie turystów zainteresowanych zarówno przeszłością miasta jak i jego kulturalno-rozrywkową stroną. Jeśli do tego dodać pobliski zamek Książ otrzymamy mieszankę krajobrazów i widoków stojącą na najwyższym poziomie, nie do pogardzenia przez najbardziej wymagających odbiorców praktykujących turystykę kulturoznawczą. Szkoda jedynie, że owych odbiorców kultury w mieście jak na lekarstwo.

Świdnica posiada wszystko co powinno posiadać miasto przygotowane na najazd turystów. Zachowaną niemal w całości historyczną strukturę zabudowy centrum, drugą co do wielkości na Dolnym Śląsku po Wrocławiu (zniekształconą, niestety, blokiem z płyty, który w latach PRL zastąpił wyburzoną kamienicę), niepowtarzalny w skali kraju kościół Pokoju, zbudowany z materia łów nietrwałych (bez udziału gwoździ) i wpisany na światową listę dziedzictwa UNESCO, odbudowaną wieżę ratusza służącą za doskonały punkt widokowy, przygotowane szlaki miejskie w systemie citywalk oraz wiele zabytków, w tym piątą co do wielkości w Polsce katedrę świdnicką. Poza strawą duchową miasto oferuje także coś dla ciała i żołądka w przybytkach położonych w samym śródmieściu (o których za chwilę). Świdnica stanowi ponadto doskonały punkt startowy do pobliskich atrakcji takich jak choćby zamek w Książu (15 minut drogi autem) czy muzeum parowozów w Jaworzynie Śląskiej. Wydawać by się mogło, że mając tyle atutów w ręku miasto powinno pękać w szwach od turystów. Niestety, jest tu cicho (aż za cicho), spokojnie, atmosfera przypomina senne miasteczko powiatowe leżące poza szlakiem. A szkoda, bo Świdnicę warto, a nawet trzeba odwiedzić. 

Z uwagi na to, że łączą mnie rodzinne i koleżeńskie koligacje z miastem, ostatni łikend w Świdnicy był moim n-tym przyjazdem do miasta (gdzie „n” jest większe od 20, 30…). Mimo to, do czego trochę wstyd się przyznać, po raz pierwszy znalazłem się w murach kościoła Pokoju. Lepiej późno niż wcale. Warto zatem bliżej przyjrzeć się obiektowi. Ten ewangelicko-augsburski zabytek pochodzący z XVII wieku stanowił przejaw tolerancji cesarza Ferdynanda III dla wiary innej niż katolicka. Władca pozwolił na budowę trzech kościołów pokoju (pozostałe postawiono w Głogowie i Jaworze), niemniej uwarunkował ich budowę szeregiem zakazów i nakazów, w tym obowiązkiem budowy kościoła z materiałów nietrwałych. Dlatego kościół zbudowano bez udziału gwoździ, w systemie szachulcowym. Z zewnątrz budowla przedstawia się nader skromnie, dopiero wnętrze otwiera oczy na jego bogactwo, kunszt wykonania i dbałość o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Wrażenie robi barokowa ambona, wielki ołtarz i XVII-sto wieczne organy. Z uwagi na to, że kościół zbudowano z myślą o zmieszczeniu jak największej liczby wyznawców (nawet 7,5 tysiąca) po bokach budowli znajdują się czteropiętrowe empory (antresole). Kościół jest dosłownie wszędzie pokryty malowidłami, które znajdują się nie tylko na ścianach, balustradach, schodach, ale i na suficie. Uroku wnętrzu dodaje dyskretne oświetlenie, dzięki czemu można je fotografować. Kościół przechodzi nieustanną renowację, a wśród darczyńców jest m.in.: fundusz z Görlitz. Trochę szkoda, że wejście na antresole jest zamknięte, z góry widoki byłyby zapewne jeszcze bardziej urzekające. Być może kiedyś to się zmieni, tymczasem pozostaje parter, którego podwoje są otwarte codziennie, wstęp zaś kosztuje 12 zł. 

Kościół Pokoju

















Będąc w Świdnicy koniecznie trzeba wybrać się na wieżę ratuszową, która została odbudowana w latach 2010 – 2012. Poprzednia runęła w 1967 roku wskutek źle prowadzonego remontu i rozbiórki sąsiadujących budynków. Na wieżę zawiozą nas dwie windy, ze szczytu rozciąga się niczym nie przesłonięty widok na okolice, w tym na Ślężę i Góry Wałbrzyskie. Wstęp kosztuje 2 zł. 

Ratusz i wieża

Widoki z wieży ratuszowej












Jeśli będziemy w okolicach ratusza warto wybrać się na obiad i piwo do tutejszych restauracji (wszak już w średniowieczu Świdnica słynęła z produkcji piwa i jego eksportu do odległych miast, w których funkcjonowały „Piwnice Świdnickie”). Godna polecenia jest Piwnica Ratuszowa, w której nie tylko smacznie zjemy, ale możemy napić się piwa z browaru Świdnica. Sąsiaduje z nią restauracja Rynek 43 z kuchnią w stylu fusion i piwami z tutejszego browaru craftowego Pivovsky. Kilka metrów dalej natkniemy się z kolei na przybytek dla fanów multitapów: Ambasadę San EscoBAR, wyposażoną w osiem kranów piwnych i z bogato zastawioną butelkami lodówką. 

Restauracja Rynek 43


Ambasada San EscoBAR

Świdnica jest także świetnym miejscem na wypady w okolice, choćby w Góry Sowie czy do nieodległego zamku Książ. Ostatnio nową atrakcją położonego pod Wałbrzychem zabytku jest trasa turystyczna biegnąca 50 metrów pod dziedzińcem zamku wzdłuż bunkrów budowanych przez faszystowskie Niemcy w okresie końca II wojny światowej. Oddane do zwiedzania korytarza mają łączną długość ok. 1,5 km. W czasie wycieczki z przewodnikiem obejrzymy 4 filmy, poznamy prawdopodobne przeznaczenie kompleksu, a przede wszystkim dowiemy się o strasznych losach ludzi, którzy traktowani jak niewolnicy nieludzkim wysiłkiem i w okropnych warunkach budowali tysiące metrów korytarzy najczęściej ginąc w bezimiennych miejscach pochówku…

Tunele pod zamkiem

Wycieczka odbywa się z przewodnikiem



Jasną stroną zamku są oczywiście jego udostępnione do zwiedzania wnętrza. Pochodzący z XIII wieku zabytek, który swój obecny kształt zawdzięcza niemieckiej rodzinie Hochbergów, miał burzliwą historię. Wielokrotnie niszczony, był odbudowywany i rozbudowywany. W czasie II wojny światowej stał się jedną z kwater Hitlera, a po wojnie znalazł się w rękach radzieckiej armii, która spustoszyła zamek. W latach 70-tych XX wieku rozpoczęła się renowacja zabytku. Zwiedzanie jest ułatwione dzięki tabliczkom z numerami, po których poruszamy się jak po sznurku. Jedynym minusem jest brak dostępu do balkonów, wykuszy czy innych otwartych od wnętrza zamku przestrzeni, dzięki którym moglibyśmy zaczerpnąć świeżego powietrza i spojrzeć w dół podziwiając panoramę dziedzińca lub przyległego do zamku parku. 

Aleja przed zamkiem







I sam zamek








Ogrody zamkowe




Reasumując, w młodości wyobrażałem sobie, że kiedyś zamieszkam w Świdnicy, mieście nie za dużym i nie za małym, zabytkowym, a jednocześnie nienachalnie nowoczesnym, dobrze skomunikowanym ze stolicą Dolnego Śląska, położonym blisko gór i południowej granicy kraju. Miejscu wręcz idealnym. Losy potoczyły się jednak inaczej. Na szczęście do Świdnicy mam na tyle blisko, by w razie tęsknoty znów tutaj przyjechać i powiększyć liczbę odwiedzin o kolejne „n”.