Austria

Alpy Wapienne. Droga do jeziora Schwarzensee.

Czechy

Góry Izerskie. Okolice Detrichova.

Polska

Karkonosze. Przełęcz Odrodzenie.

Czechy

Czeski Raj. Panorama z wieży widokowej Cisarsky Kamen.

Austria

Alpy Wapienne. Góra Schafberg.

sobota, 31 stycznia 2015

Landskron i Landeskrone (28.02.2015)

Przy temperaturze w okolicach 0 stopni i na szczęście niewielkim wiaterku wyruszyłem w kierunku czeskich Kunratic. Celem wyjazdu było niemieckie miasto Görlitz, do którego pierwotnie zamierzałem dotrzeć krótszą trasą, przez Czechy właśnie (zamiast nadrabiać ścieżką wzdłuż polsko-niemieckiej Nysy Łużyckiej). Ale gdzieś po 3 kilometrach doszedłem do wniosku, że spróbuję dzisiaj dłuższego dystansu. Pojawił się pomysł, aby wjechać w głąb Czech dalej niż zamierzałem. Z Kunratic pojechałem zatem do Frydlantu, stamtąd w kierunku Habartic, skąd tuż przed Zawidowem skręciłem do miejscowości Černousy,  by po chwili znaleźć się znów w Polsce.
Landeskrone - widok z okolic miejscowości Černousy

I tak przekraczając co chwilę granicę, z Radomierzyc przejechałem tym razem na niemiecką stronę, w okolice zalewu Berzdorfer See, który powstał na miejscu odkrywkowej kopalni węgla brunatnego. O niedawnym wykorzystaniu tych terenów świadczy wystawiona do zwiedzania koparka wielonaczyniowa (czynna od maja do października).
Kopara opada



Obecnie teren wokół Berzdorfer See jest intensywnie zagospodarowywany. Wokół zalewu istnieje już 17 kilometrowa ścieżka, pokryta w większości asfaltem, jest też kilka plaż. Jak się w sobotę okazało zbiornik jest także celem wędrówek setek lądujących tu kaczek.
Berzdorfer See i Landeskrone

Minąłem kilku zapalonych rowerzystów oraz, jak to zwykle tutaj, krzepkich niemieckich emerytów poruszających się w tempie zawodowych chodziarzy, po czym dotarłem do końca zbiornika i wróciłem na główną drogę do Görlitz. Pierwszym celem był browar Landskron z XIX w., do którego, mimo, że już kilka razy tu przyjeżdżałem, jakoś nigdy nie udało mi się dotrzeć. Z parku, gdzie znajduje się wąskotorówka będąca fantastyczną atrakcją dla dzieci już tylko krok do browaru.
Te budynki za drzewami to browar

Tuż za główną bramą znajduje się wypasiony sklep firmowy, w którym z powodu wczesnej pory, byłem jedynym klientem.
Verbot! - czyli jestem we właściwym miejscu i kraju

Miła pani, z którą udało mi się po angielsku dogadać, zaprowadziła mnie do stojaka z piwami, wyjęła papierowy koszyczek na 6 butelek i włożyła pilsnera. Resztę uzupełniłem dwoma bockami, kellerem, weizenem i piwem typu schwarzbier. Pełną gamę wyrobów browaru można znaleźć na stronie browaru landskron.de, który jest także lokalnym ośrodkiem kultury, miejscem koncertów, wystaw i spotkań.
Sklep firmowy - Pani nie jest częścią ekspozycji

W sklepie zostawiłem niewiele, bo 5,3 euro, po czym obciążony dodatkowymi kilogramami ruszyłem w stronę wygasłego wulkanu Landeskrone (419 m n.p.m.).
To musiałem załadować na rower

Z podnóża góry prowadzi na jej szczyt asfaltowa ścieżka, której nachylenie miejscami dochodzi do 15 %.
Landeskrone na tle drutów linii tramwajowej

Udało się tam dotrzeć bez postoju, minąwszy po drodze niezawodnych niemieckich emerytów. Sądziłem, że z wierzchołka ujrzę nie zasłoniętą przez liście panoramę Görlitz. Niestety, gałęzie rosnących tu drzew są już tak gęste, że jedyna szansa ujrzenia niczym niezmąconego widoku jawi się jedynie z czynnej latem wieży widokowej.
Wieże z bliska
Panorama miasta niczego nie urywa

Trudno, może jeszcze tu kiedyś przyjadę, trzeba jednak pamiętać, że w ciepłe dni roi się tu od turystów, o czym przekonałem się dwa lata temu.
Dwa lata temu wjeżdżałem na szczyt od innej strony
Liście na tle panoramy

I tak, jeszcze kilka przecznic wiodącą przez całe miasto ścieżką rowerową, po czym most i Zgorzelec, który przywitał mnie wysokim na 30-40 cm krawężnikiem kończącym przejazd nad Nysą Łużycką. Polska to jednak stan umysłu. W Zgorzelcu herbata i kanapki u rodziny i, po krótkim odpoczynku - powrót z piwami przez Czechy. Tak, żeby walnąć pierwszą w tym roku setę, i to po, raptem, czterech treningowych przejazdach. Cieszy mnie ten rekord.
Sześć piw za 5,30 euro


PS. Z piw, które udało mi się wypić (na razie nie zabrałem się za bocki i schwarzbiera) polecam kellera i weizena.
A w niedzielę, w czasie spaceru, przypadkowo udało nam się znaleźć skrzynkę geochacing. Niektórzy to mają węch! 


Wpisy "ku pamięci"


I wreszcie mapka.



Na koniec polecam najnowszą płytę Scorpions wydaną z okazji 50-lecia(!) istnienia grupy.