Przemieściłem się z Komańczy do Muszyny jadąc w większości
przez Słowację. Po wczorajszym spotkaniu z kaliskim cyklistami przyszła pora na
rozstanie – ekipa ruszyła do Zakopanego, ja zaś muszę trzymać się swojego planu.
Moja dzisiejsza trasa wiodła między innymi przez tereny słowackiej
łemkowszczyzny. Na końcu omal nie wyzionąłem ducha na podjeździe do Polski. W
sumie przejechałem 131 km.
Po sympatycznym wieczornym spotkaniu z kaliskimi cyklistami
przyszła pora na poranne zdjęcie i rozstanie. Co ciekawe, grupa się wciąż
rozrasta i na tym etapie podróży dokoła Polski została wzbogacona o parę młodych
osób z Kijowa. O działalności cyklistów Ukraińcy dowiedzieli się z Internetu i
przyjechali przeżyć przygodę, ale też podszkolić swój język polski. Niestety,
każdy musiał się dzisiaj trzymać swoich planów, cykliści pojechali zatem pogłębiać
znajomość Bieszczad, ja ruszyłem w kierunku Słowacji.
Pamiątkowe foto |
W Komańczy przebiega granica pomiędzy pasmami gór: dalej na
zachód zaczyna się Beskid Niski. Po słowackiej stronie góry nazywają się Nízké Beskidy
i podobnie jak ich polski odpowiednik są wyludnione, choć przez to właśnie
piękne. Samochód mija tu rowerzystę średnio raz na pół godziny, a wioski są
małe i ciche, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Obowiązkowo w każdej miejscowości
stoi cerkiew oraz bocianie gniazdo z ptasią rodziną, co mnie nie dziwi, gdyż
również lubię spokój. Z racji tego, że tereny Beskidu Niskiego zamieszkują
Łemkowie tutejsze nazwy wsi i miast występują w dwóch językach (po stronie
słowackiej pisane cyrylicą).
Dla miłośników sztuki nie lada gratką jest muzeum Andy
Warhola w Medzilaborce (również na łemkowszczyźnie) prezentujące unikatowe
prace tego amerykańskiego przedstawiciela pop-artu. Pomysł muzeum narodził się z
powodu tego, że 17 km od miasta urodzili się rodzice artysty, którzy później
wyemigrowali do Ameryki za chlebem. Sam Warchol nigdy nie odwiedził Słowacji,
dlatego tym bardziej surrealistycznie prezentuje się muzeum na tle tego niezbyt
urokliwego miasta.
Muzeum Andy Warhola |
Dla odmiany pełen uroku i historycznego bogactwa jest rynek
Bardejova, miasta położonego na Spiszu, które przez wiele stuleci należało do
Węgier. Większość zabytków pochodzi z przełomu XVI i XVII wieku, zaś
najbardziej okazały kościół św. Idziego – z wieku XIV. Wieża kościoła jest
dostępna dla turystów i jest doskonałym punktem widokowym na okolice, o czym
miałem okazję się przekonać kilka lat temu. Z ciekawostek warto wspomnieć, iż
na rynku miasta kręcił swój kulinarny program Robert Makłowicz.
Kościół św. Idziego i rynek w Bardejovie |
Z Bardejova ruszyłem w kierunku Polski, zaliczając 7-dio
kilometrowy morderczy podjazd do granicy, przypominający jako żywo wjazd na
przełęcz Okraj. W innym okolicznościach byłbym szczęśliwy wjeżdżając tak długo
pod górę, niestety, przyczepka ma swoje minusy, do których należy jej ciężar
objawiający się przede wszystkim w czasie podjazdów. Na szczęście tuż po
minięciu granicy droga do Muszyny poprowadziła w dół…
Morderczy podjazd |
Mapa
0 komentarze:
Prześlij komentarz