niedziela, 20 maja 2018

Łikendowicz jedzie z Rzeszowa do Bogatyni – cz. III. Do domu zostało 709 km (20.05.2018)

Przemieściłem się z Komańczy do Muszyny jadąc w większości przez Słowację. Po wczorajszym spotkaniu z kaliskim cyklistami przyszła pora na rozstanie – ekipa ruszyła do Zakopanego, ja zaś muszę trzymać się swojego planu. Moja dzisiejsza trasa wiodła między innymi przez tereny słowackiej łemkowszczyzny. Na końcu omal nie wyzionąłem ducha na podjeździe do Polski. W sumie przejechałem 131 km.

Po sympatycznym wieczornym spotkaniu z kaliskimi cyklistami przyszła pora na poranne zdjęcie i rozstanie. Co ciekawe, grupa się wciąż rozrasta i na tym etapie podróży dokoła Polski została wzbogacona o parę młodych osób z Kijowa. O działalności cyklistów Ukraińcy dowiedzieli się z Internetu i przyjechali przeżyć przygodę, ale też podszkolić swój język polski. Niestety, każdy musiał się dzisiaj trzymać swoich planów, cykliści pojechali zatem pogłębiać znajomość Bieszczad, ja ruszyłem w kierunku Słowacji. 

Pamiątkowe foto

W Komańczy przebiega granica pomiędzy pasmami gór: dalej na zachód zaczyna się Beskid Niski. Po słowackiej stronie góry nazywają się Nízké Beskidy i podobnie jak ich polski odpowiednik są wyludnione, choć przez to właśnie piękne. Samochód mija tu rowerzystę średnio raz na pół godziny, a wioski są małe i ciche, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Obowiązkowo w każdej miejscowości stoi cerkiew oraz bocianie gniazdo z ptasią rodziną, co mnie nie dziwi, gdyż również lubię spokój. Z racji tego, że tereny Beskidu Niskiego zamieszkują Łemkowie tutejsze nazwy wsi i miast występują w dwóch językach (po stronie słowackiej pisane cyrylicą). 







Dla miłośników sztuki nie lada gratką jest muzeum Andy Warhola w Medzilaborce (również na łemkowszczyźnie) prezentujące unikatowe prace tego amerykańskiego przedstawiciela pop-artu. Pomysł muzeum narodził się z powodu tego, że 17 km od miasta urodzili się rodzice artysty, którzy później wyemigrowali do Ameryki za chlebem. Sam Warchol nigdy nie odwiedził Słowacji, dlatego tym bardziej surrealistycznie prezentuje się muzeum na tle tego niezbyt urokliwego miasta. 

Muzeum Andy Warhola



Dla odmiany pełen uroku i historycznego bogactwa jest rynek Bardejova, miasta położonego na Spiszu, które przez wiele stuleci należało do Węgier. Większość zabytków pochodzi z przełomu XVI i XVII wieku, zaś najbardziej okazały kościół św. Idziego – z wieku XIV. Wieża kościoła jest dostępna dla turystów i jest doskonałym punktem widokowym na okolice, o czym miałem okazję się przekonać kilka lat temu. Z ciekawostek warto wspomnieć, iż na rynku miasta kręcił swój kulinarny program Robert Makłowicz.

Kościół św. Idziego i rynek w Bardejovie



Z Bardejova ruszyłem w kierunku Polski, zaliczając 7-dio kilometrowy morderczy podjazd do granicy, przypominający jako żywo wjazd na przełęcz Okraj. W innym okolicznościach byłbym szczęśliwy wjeżdżając tak długo pod górę, niestety, przyczepka ma swoje minusy, do których należy jej ciężar objawiający się przede wszystkim w czasie podjazdów. Na szczęście tuż po minięciu granicy droga do Muszyny poprowadziła w dół…

Morderczy podjazd

Mapa

0 komentarze: