czwartek, 24 sierpnia 2017

Budziszyn / Bautzen na rowerze (22.08.2017)

Korzystając z ostatnich dni urlopu wybrałem się w pochmurny wtorek rowerem do Budziszyna, obecnie bardziej znanego jako Bautzen, niemieckiej stolicy Górnych Łużyc. Przy okazji wizyty w mieście udało mi się dostać do wnętrz browaru, mimo teoretycznie zamkniętych jeszcze drzwi.

Jazda po nudnych niemieckich asfaltach, na których poza licznym ruchem samochodów nic się nie dzieje (mijamy tylko wzniesienia i dołki, najczęściej zaś długie proste odcinki), nie należy do pasjonujących. Urozmaiceniem od trasy, po której w większości trzeba nieustannie pedałować jest ścieżka rowerowa od Löbau (czyli Lubij) do Budziszyna, po której też, niestety, trzeba kręcić, ale miejscami trasa idzie przez pola, kawałek lasu, są jakieś zakręty. Koniec końców jednak opłaca się. Mordęgi (bardziej psychiczne niż fizyczne) trasy z nawiązką oddaje starówka stolicy Górnych Łużyc. Dość powiedzieć, że w swojej ponad tysiącletniej historii miasto było w rękach niemieckich, polskich, czeskich i węgierskich, co widać w obrębie tej zabytkowej dzielnicy. Oprócz międzynarodowych inspiracji na rozwój miasta mieli także wpływ osiedleni tu w VI w. n.e. Górnołużyczanie, czyli Serbowie łużyccy. Do tzw. przebudzenia narodowego Łużyczan doszło w XIX wieku, kiedy w Budziszynie powstało towarzystwo gimnazjalne i wydawano gazetę, a na początku XX wieku otwarto w mieście Dom Serbski. W 1890 roku Serbołużyczanie stanowili 15 % mieszkańców miasta (3225 osób) oraz 33 % powiatu, i odgrywali dużą rolę w kształtowaniu kultury, ale także sportu. W czasie II wojny światowej Dom Serbski został zburzony przez oddział SS, samo miasto w wyniku walk ucierpiało w ponad trzech-czwartych.

Po II wojnie światowej, kiedy miasto było w NRD, odbywały się zjazdy Łużyczan i festiwale kultury łużyckiej. Dzisiaj, w tym prawie 40-sto tysięcznym mieście, o obecności Serbołużyczan możemy przekonać się niemal na każdym kroku, pod postacią choćby podwójnego nazewnictwa obecnego na tabliczkach z nazwami ulic.

Jeśli chodzi o samą starówkę znajdziemy tu m.in.: zamek Ortenburg z 958 roku, bramę mikołajską na której widnieje herb Budziszyna, Bogatą Wieżę odchyloną od pionu o 144 cm, czy Serbski Dom odbudowany po wojnie. Poza tym starówka jest pełna małych urokliwych uliczek odciętych od ruchu samochodowego, na których znajdują się restauracje i przytulne miejsce do spędzenia czasu. Budziszyn zasługuje na to, by tu przyjechać bez roweru i odbyć spacer po zaułkach starego miasta, które wznosi się ponad leniwym strumieniem Sprewy.

Ścieżka rowerowa, w dole Budziszyn

Reichenturm

Ratusz


Dwujęzyczne nazwy ulic



Sprewa




Zamek Ortenburg
Co się tyczy wspomnianego na początku browaru, udało mi się dostać także do wnętrza restauracji, w której warzone jest piwo. Nie było to nic trudnego, gdyż wszystkie drzwi do przybytku były otwarte, a w piwnym ogródku miły jegomość dopijał poranną kawę. Kiedy mnie zobaczył, przywitał się, a ja spytałem o możliwość kupienia kilku butelek piwa. Restauracja była co prawda o tej porze zamknięta, ale bez problemu dostałem to, o co prosiłem. W sumie za niecałe 3 euro kupiłem trzy różne półlitrowe lagery. Po zrobieniu fotek wnętrza opuściłem mojego miłego gospodarza, który, jak się okazało, był tutejszym piwowarem nadzorującym przebieg warzenia.

Restauracja i browar

Instalacja do warzenia


Moje zakupy

Mapa:


 

0 komentarze: