W sobotę, tym razem w pojedynkę, ponownie wyruszyłem do
Niemiec, aby się upewnić, że na zachodzie bez zmian. Celem była gmina Kottmar,
a w szczególności trzy położone w jej obrębie miejsca. Nie dopisała pogoda,
rozczarowany byłem zamkniętymi o tej porze roku przybytkami. Wyjazd trzeba więc
w jakichś cieplejszych warunkach powtórzyć, ale z pewnością już nie na rowerze.
W pierwszej kolejności, 15 km za Zittau, dotarłem do
miejscowości Eibau. To wydłużona wieś rozlokowana wzdłuż głównej drogi (nr 96) prowadzącej
z Zittau do Oppach. Dwie najważniejsze atrakcje to mini-browar z XIX wieku (www.eibauer.de) oraz mieszczące się po
sąsiedzku Muzeum Krajoznawcze i Humboldta. Ale zanim trafiłem do browaru,
najpierw odbiłem na górę Kottmar, która może nie jest jakimś wyjątkowym pod
względem wysokości szczytem (ledwie 583 m n.p.m.), niemniej, jak się zaraz
miało okazać, wymusiła na mnie maksimum skupienia i ostrożności, zwłaszcza przy
zjeździe. Na górę wjeżdża się od strony miejscowości Walddorf, graniczącej z
Eibau. Na skraju lasu, czyli tam, gdzie rozwidlają się piesze szlaki, znajduje
się bezpłatny parking, można więc zostawić tutaj samochód i dalej pójść
piechotą. Na szczyt prowadzi asfaltowa, dobrze utrzymana droga (czyli bez dziur).
Widok z drogi na Kottmar |
Podjazd |
Koleiny w śniegu |
Niestety w sobotę leżał na niej śnieg, a jazda była możliwa jedynie po wąskich czarnych
koleinach, które w dodatku miejscami były oblodzone. Moje opony pozbawione
bieżnika odprawiały tu taniec św. Wita. Tuż przed szczytem minąłem skocznię
narciarską, lecz jak na złość trwały na niej prace remontowe. Robotnicy
krzątali się za ogrodzeniem, nie było szans podejść bliżej. Może gdybym znał
niemiecki...
Skocznia w remoncie |
Nieczynna restauracja z fragmentem wieży widokowej (po lewej) |
Wieża widokowa |
Pomnik na szczycie |
Napis nad wejściem wieży |
W każdym razie końcówkę szlaku odbyłem już pieszo, w głębokim
śniegu. Liczyłem na łyk gorącej herbaty w pobliskiej restauracji, a potem na
krajobrazy z wieży widokowej. Niestety, znów zabrakło szczęścia. Restauracja
była zamknięta (nie wiadomo czy tylko chwilowo, czy w ogóle na cztery spusty),
dostępu do drzwi wieży widokowej broniła zaś krata z kłódką. Tutaj faktycznie zaszła
zmiana, a przynajmniej w mojej ocenie tego zgniłego zachodu. Poczułem się lekko
rozczarowany niemieckim podejściem do turystów. Może tylko latem góra tętni
życiem – pomyślałem wsiadając na rower. No nic, na pewno za jakiś czas będę
miał więcej szczęścia.
Jazda w dół to prawdziwy koszmar, na szczęście niebyt długi.
Wróciłem do Eibau, jak mi się zdawało, po piwo.
Wjazd do browaru |
Wytłumaczenie jednak tego, co
chciałem nabyć od pewnej Niemki graniczyło z cudem, bo ja ani w ząb po niemiecku
a personel ani me ani be po angielsku (inna sprawa, to pytanie, które przyszło
mi w tej kuriozalnej sytuacji do głowy: co najczęściej kupuje się w browarze?
Drony? Nakrętki?). Sytuację uratował pewien ośmiolatek, który dość gładko
przetłumaczył nasze dialogi. W każdym razie na widok kartonu wyładowanego
zestawem ośmiu piw nogi się pode mną ugięły. Zastanawiałem się, w jaki sposób
zabiorę się z tym do domu. Ostatecznie zapłaciłem 10 euro, część piw
załadowałem do torby, dwa wrzuciłem do kieszeni. Cięższy o ok. 8 kg ruszyłem do
ostatniej zaplanowanej na ten dzień atrakcji, którą była miejscowość
Obercunnensdorf.
Wieś znana jest w Bogatyni z zabudowy łużyckiej. Wzdłuż
ulicy, która wyznacza jednocześnie pieszą trasę turystyczną znajdują się dziesiątki
domów zbudowanych w oparciu o architekturę przysłupowo-szachulcową. Niemcy zadbali
nie tylko o elewacje, czy dachy, dopieszczone zostały także obejścia i ogródki.
W wielu domach można spotkać pensjonaty, działają liczne tu restauracje.
Przejeżdżając przez wieś widziałem dwie stolarnie, które wyspecjalizowały się w
wykonywaniu charakterystycznych dla miejscowej architektury drzwi i okien. Miejscowość
ogólnie robi piorunujące wrażenie. Warto tu przyjechać latem, kiedy zazielenią
się ogródki a słońce będzie zachęcało do spacerów, przy okazji warto skorzystać
z odkrytego basenu (www.bad-oberc.de).
Główna ulica dla turystów |
Po wizycie w Obercunnensdorf wróciłem do Eibau a stamtąd już
prosto do domu. Miejscami przyświecało słońce i wtedy było znośnie, niestety
przez większość drogi powrotnej wisiały nade mną chmury, a kiedy zatrzymałem
się na spałaszowanie kanapek poczułem jak w miarę wychładzania organizmu robi mi
się zimno. I wtedy właśnie zaczął padać śnieg. Brrrr!
Podobno w następną sobotę temperatura ma skoczyć do 20
stopni. Pożyjemy zobaczymy.
I mapka
Oraz coś do posłuchania:
0 komentarze:
Prześlij komentarz