Na zapowiadany od blisko miesiąca przez browar Kocour w
Varnsdorfie jednodniowy Festiwal Piwa Ale pojechałem przez miejscowość Krásná
Lípa. Miałem tam odwiedzić Dom Czeskiej Szwajcarii, który jest jednocześnie
informacją turystyczną, organizuje wystawy i sprzedaje gadżety.
Sobotnia pogoda, jak na tę porę roku, była wręcz wymarzona.
Co prawda w Górach Żytawskich nieco wiało, ale można było wytrzymać i wybaczyć
aurze te małe niedociągnięcia. W niemieckich kurortach jak zwykle sporo
turystów i nawet czynna wąskotorówka do Oybin. Tu sezon letni jeszcze się nie skończył, a przecież zaraz zacznie się zimowy. Z kolei w Czechach po lasach trwa
zbieranie grzybów i może dlatego w większości wsi przez które przejeżdżałem
było pustawo. Żwawiej zrobiło się w Krásnej Lípie, ale to w końcu stolica
Czeskiej Szwajcarii. Pierwszy raz odwiedzałem położony w rynku
Dom (
profil na facebooku) poświęcony
temu rejonowi turystycznemu. Powodem był świeżo wydany kalendarz na 2016 rok ze
zdjęciami Czeskiej Szwajcarii autorstwa
Václava Sojki. Można
go nabyć w
sklepie internetowym (i tam też zobaczyć pełną wersję elektroniczną),
ale z uwagi na koszty przelewu pobieranego przez bank cała operacja jest
nieopłacalna. Sporej wielkości wydawnictwo (o wymiarach 60 cm x 42 cm)
najlepiej kupić w Krásnej Lípie (za 249 koron) przy okazji zwiedzając wystawę
poświęconą przyrodzie regionu. Dość powiedzieć, że po zapakowaniu do plecaka nieco
więcej niż połowy kalendarza zacząłem przypominać turystę, który na tygodnie
opuścił domowe pielesze. A był to dopiero początek załadunku.
|
Napoleon - Linde - betonka za Zittau, którą nawiedził podobno sam wódz |
|
Teufelsmühle w drodze do Oybin |
|
Wzgórze klasztorne nad Oybin |
|
Klasztor i ruiny zamku |
|
A to już jesień w Czechach |
|
Taki osamotniony asfalt |
|
Krásná Lípa |
|
Tu kupisz kalendarz i nie tylko |
Wolne miejsca w torbie i plecaku wypełniłem po brzegi w
browarze
Kocour (
facebook), który po raz szósty zorganizował w tym roku Festiwal Piwa
Ale. Nazwa dla niewtajemniczonych może być nieco dziwna, w każdym razie „ale”
to piwo górnej fermentacji o bardziej złożonej i bogatej nucie smakowej i
aromatycznej pochodzące z rejonów Anglii i Belgii. Ostatnio tego rodzaju piwa
bardziej kojarzą się z nowofalowymi słodami i chmielami
made in USA i właśnie
takim piwom był poświęcony ten Festiwal. A więc różnego rodzaju IPA,
amerykańskie lagery czy nowoczesne piwa pszeniczne grały tu główne role. Jeśli
chodzi o browary przeważali Czesi, choć nie brakowało Słowaków i Niemców. Cała
impreza była zakrojona na dość szeroką skalę: oprócz piwa przewidziano występy
zespołów, a na dziedzińcu przed browarem rozłożyli się sprzedawcy kiełbasek i
słodyczy.
Do Varnsdorfu przyjechałem na początek imprezy, czyli na
godzinę 14.00. Już o tej porze sporo ludzi piło pierwszy kufelek piwa, ale
jeśli ktoś miał inne plany, a zwłaszcza rodziny z dziećmi, mógł potraktować
imprezę po czesku, czyli jak piknik: oprócz beer hali przygotowano plac zabaw,
a dla osób nie lubiących piwa – słodkie nalewki lub napoje bezalkoholowe. Niestety,
nie wiem jak potoczyły się dalsze losy imprezy. Po zrobieniu zakupów musiałem powoli
zbierać się do domu, gdyż miałem jeszcze przed sobą ponad 30 km jazdy, a nie
chciałem wracać po zachodzie słońca. Z dyndającym na wietrze kalendarzem, który
przyczepiłem sznurkiem do plecaka i kilogramami bagażu na plecach jakoś
dotoczyłem się do Bogatyni. Mimo niedogodności była to naprawdę bardzo udana
wyprawa. Zwłaszcza jeśli chodzi o zawartość plecaka...
|
Dziedziniec browaru |
|
Scena w beer hali |
|
W drodze do domu: Breiteberg |
|
To udało się dowieźć, nie licząc kalendarza:) |
Mapka:
0 komentarze:
Prześlij komentarz