piątek, 25 października 2019

Spacer po Budziszynie (Bautzen) (20.10.2019)

Historyczna stolica Górnych Łużyc szczególnie nadaje się na niedzielne spacery. Jest tu zarówno bulwar nad rzeką Szprewą, jak i cała masa historycznych budynków, pomiędzy którymi prowadzą wąskie uliczki. A jeśli ktoś chciałby zobaczyć Budziszyn z góry – też żaden problem, dostępnych jest przynajmniej kilka wież, z których rozciąga się widok na starówkę i otaczające miasto tereny. Trzeba jeszcze wspomnieć o muzeum musztardy i dość rozpowszechnionym języku polskim: oto obraz miejsca, do którego warto a nawet trzeba zajrzeć. 

Poprzednio byłem w Budziszynie ponad dwa lata temu, na rowerze, odwiedzając jeden z dwóch lokalnych browarów, przejeżdżając przez starówkę, robiąc kilka pospiesznych zdjęć. Odsyłam do tamtego wpisu, gdyż zawarte w nim informacje wciąż są aktualne. Cóż można dodać ponad to, co zostało już powiedziane? Zacznijmy od drugiego browaru Frenzel-Bräu, który początkowo (od 2006 roku) mieścił się w restauracji Spree-Pension. Po powodzi z 2010 roku i z powodu wzrostu zapotrzebowania na piwo browar postanowiono przenieść do dedykowanego zakładu. Od 2015 roku warzenie piwa odbywa się w odległym o kilka minut drogi zakładzie, którego moce produkcyjne wynoszą 10 hl na warkę. W restauracji piwo wciąż jest sprzedawane i to w butelkach (o pojemności 0,33 l), w cenie około 2 euro za sztukę. Co ciekawe, jednocześnie dostępnych jest aż 12 rodzajów piwa. 





Będąc w Budziszynie koniecznie trzeba wspiąć się na krzywą Bogatą Wieżę (o wysokości 56 metrów i odchyleniu od pionu o 1,44 m). Jej krzywizna jest skutkiem budowy obiektu na niezbyt wystarczającej podstawie oraz wielokrotnych pożarów, zniszczeń i restauracji, które na przestrzeni wieków przechodziła zbudowana w 1490 roku wieża. Odchylenie powstrzymano dopiero w latach 50-tych XX wieku dostawiając dodatkowy fundament, zatem wieża nie będzie już bardziej krzywa. Wstęp kosztuje 2,5 euro, a kasę obsługuje starsza pani, która, kiedy dowiedziała się, że przyjechaliśmy z Bogatyni momentalnie przeszła na język polski, bardzo się z tego powodu ekscytując. Nam też było miło, tym bardziej, że otrzymaliśmy przewodnik po mieście napisany w języku polskim, co po stronie niemieckiej rzadko się zdarza. Z górnego tarasu wieży rozciąga się widok na cztery strony świata, skąd widać przede wszystkim miasto i wyrastające ponad ulice budynki innych wież. 













W centrum miasta warto zajrzeć do muzeum musztardy, które jest przede wszystkim sklepem oferującym kilkadziesiąt rodzajów tej przyprawy, ale nie tylko, bo można tu kupić również lokalne piwo i inne trunki oraz całą masę gadżetów i pamiątek. Historia produkcji musztardy w Bautzen sięga 1866 roku, kiedy powstał pierwszy zakład. W kolejnych dziesięcioleciach produkcja wzrastała i osiągnęła apogeum przypadające na czasy istnienia NRD. Wtedy to produkt z Budziszyna stał się najbardziej znaną marką w kraju, występującą pod nazwą musztardy Bautzener. Po upadku komunizmu ważyły się losy zakładu, który balansował na granicy upadku do czasu aż został wykupiony przez bawarski koncern Develey. Dzisiaj po śladach kryzysu nie ma już śladu, co widać choćby w sklepie, który poza zakupami oferuje również degustację będących w ofercie rodzajów musztardy. 





Przemieszczając się z centrum w kierunku rzeki dojdziemy do zamku Ortenburg, Muzeum Serbołużyckiego i teatru Burgtheater. Dalej zaczyna się bulwar nad Szprewą, który prowadzi między innymi do Starej Wieży Wodnej. Ta budowla z końca XV wieku o wysokości 47 metrów jest doskonałym miejscem widokowym na płynącą w dole rzekę i widoczny z dali most. W przeszłości zaś służyła do przepompowywania wody ze Szprewy do miejskich wodociągów. Gruntownie odrestaurowana w 2007 roku służy również za muzeum: w głębokich podziemiach zachowano zabytkową konstrukcję systemu pomp i koła wodnego. Wstęp na wieżę wynosi 3 euro. 

Miejski ratusz


Kościół Św. Piotra


Muzeum Serbołużyckie


Teatr


Szprewa

Stara Wieża Wodna











Budziszyn warto odwiedzić nie tylko dla samych zabytków, ale i dla gościnności jego mieszkańców. Kiedy staliśmy pod zamkniętym w niedzielę podziemnym parkingiem zastanawiając co dalej zrobić, do auta podeszła starsza przesympatyczna pani, która, używając również języka polskiego, cierpliwie i powoli przeliterowała nam „długą na kilometr” nazwę ulicy (wklepywaną do nawigacji), na której na pewno będziemy mogli zaparkować. Cóż dodać?

1 komentarze:

Uwielbiam takie lokalne wycieczki. Myśle, ze w Polsce mamy duzo ciekawych miejsc do zwiedzania. Jak to sie mowi: cudze chwalicie swego nie znacie:)