wtorek, 10 marca 2015

Zittau i Olbersdorf (7.03.2015)


Tym razem pojechałem z S., a więc samotność nie doskwierała, jednak z zaplanowanych początkowo 100 km przejechaliśmy 50. Jak na początek sezonu i pierwszy wyjazd, sobotni wypad był dla S. nie lada wyczynem. Skierowaliśmy się na zachód, do najbogatszego kraju Europy, w którym panuje niecodzienny dla Polaków ład, przez co wydaje się, że gotówka leje się tutaj strumieniami. I choć to prawda, sporo tu zasługi skrupulatnych Niemców, których pod względem dbania o czystość nigdy nie dościgniemy. Choćby takie ogródki działkowe – wyglądają jak nasze z tą różnicą, że za zachodnią granicą wokół nich trawa jest ścięta, a otoczenie zadbane i posprzątane. U nas wystarczy wybrać się w kierunku Frydlantu. Tuż przed granicą prawa strona drogi jest żałosnym składowiskiem odpadów wytworzonym przez działkowców, którzy nie dość, że mają bezpłatnie podstawiane kontenery na śmieci, to i tak wyżywają się na sąsiadującej z działkami zieleni. Bo jest bliżej. Ale mniejsza o polskich działkowców.
Wróćmy do Zittau, dokąd zajechaliśmy przy słonecznej pogodzie. Na dworcu (PKP:)) obfotografowaliśmy wąskotorową kolej parową, która jeździ stąd do kurortów Oybin i Jonsdorf i prześledziliśmy rozkład jazdy.
Perony kolejowe w Zittau

Wejście na dworzec PKP:)

Kolejka ma się dobrze
Szczekaczki wciąż działają

Kiedyś (jeszcze po II wojnie światowej) kolej łączyła Niemcy z Bogatynią i czeskimi Hermanicami. Niestety, z uwagi na ten sam stan umysłu, co w przypadku działkowców, kolejka nie wytrzymała starcia ze wschodnim sposobem myślenia.
Bilet na kolejkę jest dość drogi (14 euro za najdłuższy odcinek „tam i z powrotem”), ale można i na to znaleźć radę kupując jednodniowy bilet Euroregionu Nysa (informacje dostępne są na stronie zvon.de) uprawniający do wszystkich przejazdów, w tym kolejką wąskotorową - SOEG. Po polskiej stronie bilet dla jednej osoby kosztuje 25 zł.
Z dworca ruszyliśmy na obrzeża Zittau w kierunku zalewu Olbersdorf, będącym pozostałością po odkrywce węgla brunatnego. W zeszłym roku miasto sfinansowało budowę nowego i w dodatku darmowego ośrodka rekreacji z plażą, ścieżkami pieszymi i rowerowymi oraz infrastrukturą dla dzieciarni.
Nowa plaża
W tle Zittauer Gebirge (czyli Góry Łużyckie)

Na każdym kroku można natknąć się na kopalnianą przeszłość

Mimo, że sezon jeszcze się nie zaczął, okiem wyobraźni widziałem już te tłumy nad wodą. Co ciekawe, ławki były całe, śmieci leżały tylko w koszach, młode drzewka pięły się ku górze. Ciągle nie mogę zrozumieć tego niemieckiego fenomenu czystości i porządku. To zagadnienie powinni zgłębić kulturoznawcy.
Olbersdorf See z drugiej strony plaży

W Olbersdorf zabłądziliśmy. Gapiliśmy się w mapę i to wystarczyło, żeby podszedł do nas Niemiec i spytał po angielsku czy może nam jakoś pomóc. O tak, szukaliśmy drogi do Hartau. Dostaliśmy uprzejmą podpowiedź i znów nie było końca dziwowania, bo przecież nasi zachodni sąsiedzi mają opinię raczej mało otwartych. A tu taka niespodzianka.

Z Hartau przeskoczyliśmy do czeskiego Hradka, gdzie w przytulnej hospodzie spędziliśmy miłe pół godziny, po czym ruszyliśmy do domu przez Vaclavice i dawną drogą węglową.

Czeski zamek Grabštejn

Wiatrak w miejscowości Uhelna
Mapka wyjazdu
Polecam portugalską kapelę Moonspell i jej najnowszy wypust:


1 komentarze:

U nas ludzie kochają obietnice. Dla obietnic i za obietnice są w stanie pójść i zagłosować na Tak... ;)