Tym razem pojechałem z S., a więc samotność nie doskwierała,
jednak z zaplanowanych początkowo 100 km przejechaliśmy 50. Jak na początek
sezonu i pierwszy wyjazd, sobotni wypad był dla S. nie lada wyczynem. Skierowaliśmy
się na zachód, do najbogatszego kraju Europy, w którym panuje niecodzienny dla
Polaków ład, przez co wydaje się, że gotówka leje się tutaj strumieniami. I
choć to prawda, sporo tu zasługi skrupulatnych Niemców, których pod względem
dbania o czystość nigdy nie dościgniemy. Choćby takie ogródki działkowe –
wyglądają jak nasze z tą różnicą, że za zachodnią granicą wokół nich trawa jest
ścięta, a otoczenie zadbane i posprzątane. U nas wystarczy wybrać się w kierunku
Frydlantu. Tuż przed granicą prawa strona drogi jest żałosnym składowiskiem
odpadów wytworzonym przez działkowców, którzy nie dość, że mają bezpłatnie
podstawiane kontenery na śmieci, to i tak wyżywają się na sąsiadującej z
działkami zieleni. Bo jest bliżej. Ale mniejsza o polskich działkowców.
Wróćmy do Zittau, dokąd zajechaliśmy przy słonecznej
pogodzie. Na dworcu (PKP:)) obfotografowaliśmy wąskotorową kolej parową, która
jeździ stąd do kurortów Oybin i Jonsdorf i prześledziliśmy rozkład jazdy.
Perony kolejowe w Zittau |
Wejście na dworzec PKP:) |
Kolejka ma się dobrze |
Szczekaczki wciąż działają |
Kiedyś
(jeszcze po II wojnie światowej) kolej łączyła Niemcy z Bogatynią i czeskimi
Hermanicami. Niestety, z uwagi na ten sam stan umysłu, co w przypadku
działkowców, kolejka nie wytrzymała starcia ze wschodnim sposobem myślenia.
Bilet na kolejkę jest dość drogi (14 euro za najdłuższy
odcinek „tam i z powrotem”), ale można i na to znaleźć radę kupując jednodniowy
bilet Euroregionu Nysa (informacje dostępne są na stronie zvon.de) uprawniający
do wszystkich przejazdów, w tym kolejką wąskotorową - SOEG. Po polskiej stronie
bilet dla jednej osoby kosztuje 25 zł.
Z dworca ruszyliśmy na obrzeża Zittau w kierunku zalewu
Olbersdorf, będącym pozostałością po odkrywce węgla brunatnego. W zeszłym roku
miasto sfinansowało budowę nowego i w dodatku darmowego ośrodka rekreacji z
plażą, ścieżkami pieszymi i rowerowymi oraz infrastrukturą dla dzieciarni.
Nowa plaża |
W tle Zittauer Gebirge (czyli Góry Łużyckie) |
Na każdym kroku można natknąć się na kopalnianą przeszłość |
Mimo,
że sezon jeszcze się nie zaczął, okiem wyobraźni widziałem już te tłumy nad
wodą. Co ciekawe, ławki były całe, śmieci leżały tylko w koszach, młode drzewka
pięły się ku górze. Ciągle nie mogę zrozumieć tego niemieckiego fenomenu
czystości i porządku. To zagadnienie powinni zgłębić kulturoznawcy.
Olbersdorf See z drugiej strony plaży |
W Olbersdorf zabłądziliśmy. Gapiliśmy się w mapę i to
wystarczyło, żeby podszedł do nas Niemiec i spytał po angielsku czy może nam jakoś
pomóc. O tak, szukaliśmy drogi do Hartau. Dostaliśmy uprzejmą podpowiedź i znów
nie było końca dziwowania, bo przecież nasi zachodni sąsiedzi mają opinię raczej
mało otwartych. A tu taka niespodzianka.
1 komentarze:
U nas ludzie kochają obietnice. Dla obietnic i za obietnice są w stanie pójść i zagłosować na Tak... ;)
Prześlij komentarz