W sobotę ponownie trasa z S. Tym razem zmieniliśmy mapę i
kraj obierając kierunek na południe. Celem wyjazdu była góra Javornik położona
w Grzbiecie Jesztiedzkim, ale nie tylko ona. Po drodze zaliczyliśmy opłotki Liberca,
a w drodze powrotnej mini browar Krásná Studánka.
Pogoda dopisała o tyle, że nie padało, ale zdecydowanie
mogłoby być cieplej. Rozgrzewały nas podjazdy i perspektywa zbliżającej się
wiosny. Choć to drugie, jak się okazuje, na razie nam nie grozi.
Przez chwilę widać było nawet Jested |
Zachodnie przedmieścia Liberca to tereny niemal wiejskie,
które nagle znalazły się w granicach miasta. Łażą tu kury, nie brakuje typowo
wiejskich obejść. Graniczą one z wypasionymi willami co bogatszych Czechów. Sielsko
i anielsko, latem miło się tu mieszka, zwłaszcza, że za oknem Jeszted. Okolice
upatrzyli sobie golfiści obsadzając trawą pole, jest też stadnina i nauka jazdy
konnej.
Pole golfowe |
Na zboczu Javornika leży jeszcze szeroka połać śniegu, ślad
po dośnieżaniu stoku. Wyciąg kolejki krzesełkowej był chyba nieczynny, albo
trwała przerwa, w każdym razie przy górnej stacji krzątała się obsługa. Można
było pojechać bryczką konną do Obří Sud – pensjonatu z restauracją, można też
było ruszyć w przeciwną stronę (niestety pieszo), w kierunku wieży widokowej Rašovka.
Myśmy pojechali za bryczką, a jakże, na rumakach, ale, jakby to powiedział
jeden z bogatyńskich działaczy, stalowych.
Javornik ginący w chmurach a po prawej droga dojazdowa |
Górna stacja wyciągu |
Na konie zawsze można liczyć |
W Obří Sud ruch od samego rana. Czechom najwyraźniej nie
przeszkadza pogoda, a może wręcz nastraja do biesiadowania. Z południowej
strony pensjonatu, pod namiotem, wystawionym tu na czas zimy, ciepło i swojsko,
kuchnia piecze na rożnie kiełbasę i żeberka, można zamówić piwo. Czas
zatrzymuje się w miejscu, skąd wziąć siły na powrót do domu?
Olbrzymia Beczka z przodu... |
...i z tyłu |
Maszt przy pensjonacie |
Na szczęście
słońce na chwilę wygląda zza chmur i korzystamy z tej okazji. Gnamy w dół.
Wracamy do Liberca tą samą drogę, potem odbijamy na Frydlant i już przy
wyjeździe z miasta skręcamy na miejscowość Krásná Studánka. Mamy tu zaplanowaną
wizytę w mini browarze, do którego prowadzą przyklejone na płotach znaki,
trudno nie trafić.
Wejście do browaru |
Ja się warzy piwo? Mała ściąga |
Michal Havrda |
Sam browar działa od 2010 roku i mieści się w willi.
Prowadzi go rodzina dzieląc pomiędzy siebie obowiązki: syn warzy piwo, matka
sprzedaje, a ojciec... pije? W każdym razie w sobotę można było tu kupić cztery
rodzaje piwa, także na wynos (w plastikowych butelkach). Ceny od 18 koron za
0,5 litra (więcej info na www.minipivovar.eu). Piwo nalewał sam właściciel
warzelni Michal Havrda, który w poprzednim zawodowym wcieleniu był mechanikiem.
Objuczeni dodatkowym ciężarem ruszyliśmy w stronę
Albrechtic. Całe życie pod górę, chciałoby się powiedzieć. Dlatego następnym
razem pojedziemy na rynek do Frydlantu...
I mapka:
I coś do posłuchania:
0 komentarze:
Prześlij komentarz