piątek, 3 kwietnia 2020

Szwajcaria Lwówecka, Ostrzyca Proboszczowicka, Organy Wielisławskie czyli atrakcje Pogórza Kaczawskiego (28.03.2020)

Słoneczną sobotę poświęciliśmy na odkrywanie uroków Pogórza Kaczawskiego. Ze względu na zamknięte granice, obecnie żeby wydostać się z Bogatyni można to zrobić jedynie w kierunku północnym. A i tak trzeba liczyć się z tym, że do atrakcyjnych turystycznie miejsc mamy co najmniej 70-80 km. Jak choćby w rejon Pogórza Kaczawskiego, które zaczyna się w okolicach miasteczka Lwówek Śląski. Na jazdę w jednym kierunku trzeba poświęcić więc 1,5 godziny, a jedynym pocieszeniem jest małe natężenie ruchu na drogach. Z drugiej strony, gdyby nie wirus, w te dość odległe od nas rejony Polski wybralibyśmy się najpewniej dopiero na emeryturze.
Samo Pogórze Kaczawskie to kraina leżąca na wschód od Lwówka Śląskiego i na północ od Gór Kaczawskich. Swoją nazwę zawdzięcza rzece rozcinającej obszar w kierunku północno-południowym. Największe atrakcje tego terenu to Szwajcaria Lwówecka, Ostrzyca Proboszczowicka i Organy Wielisławskie, będące śladami burzliwej, geologicznej przeszłości tych terenów. Opis zacznijmy od pierwszego obiektu czyli Szwajcarii Lwóweckiej, największego skupiska skał piaskowcowych poza Górami Stołowymi. Sam teren jest mikroskopijnych rozmiarów, bo to zaledwie 200 metrów skał wznoszących się na wysokość 30-50 metrów nad otaczającym terenem. Aby tu dotrzeć, auto należy skierować na ulicę Jakuba Jaśkiewicza we Lwówku Śląskiem (wylot na Jelenią Górę) i zaparkować na bezpłatnym parkingu u podnóża widocznych z ulicy skał. Na górę prowadzi wytyczony i ograniczony łańcuchami szlak, który po minięciu formacji skalnych prowadzi w głąb lasu, dzięki czemu można wydłużyć spacer. Po osiągnięciu kulminacji docieramy do punktów widokowych rozsianych po płaskiej platformie szczytów. Widać stąd przede wszystkim ulicę wylotową z miasta, fragment panoramy centrum i domy na sąsiednim wzgórzu. Dla osób przyzwyczajonych do malowniczych pejzaży Czeskiej lub Saskiej Szwajcarii ten industrialny widok może być trochę szokujący. Tak samo jak biało-czerwone barierki zabezpieczające przed upadkiem, które w oryginalnych krainach nie występują lub jeśli już są to komponują się z tłem. W przypadku Lwówka Śląskiego, inwestycja która kosztowała 120 tys. zł stała się przy okazji przedmiotem licznej krytyki i tematem memów. Mimo pięknie zapowiadającego się dnia i atrakcyjnego, bądź co bądź miejsca, wokół skał nie spotkaliśmy żywej duszy. Dopiero w lesie minęliśmy spacerowicza z psami. W sumie, w myśl zaleceń o unikaniu kontaktów z innymi ludźmi, to nawet lepiej. Wróciliśmy na parking i ruszyliśmy w kierunku Proboszczowa, do kolejnej atrakcji. 





















Była nią Ostrzyca Proboszczowicka lub w skrócie Ostrzyca, najwyższy szczyt Pogórza Kaczawskiego (501 m n.p.m.), ze względu na swój stożkowaty kształt nazywana również Śląską Fudżijamą. Aby się tam dostać należy w Proboszczowie skręcić w stronę góry (dokąd kieruje stosowny znak postawiony w okolicach kościoła), by początkowo asfaltem, a potem ubitą drogą gruntową po kilkuset metrach dojechać do leśnego parkingu, gdzie można zostawić auto. Stąd na szczyt pozostaje do przejścia około dwóch kilometrów niezbyt forsownym marszem. Sama Ostrzyca to pozostałość wulkaniczna, a w zasadzie część rdzenia dawnego wulkanu o ostro wznoszącym się wierzchołku. Droga prowadząca na szczyt składa się ze stopni wytyczonych pomiędzy licznymi pozostałościami bazaltowymi zwanymi gołoborzem. Mimo że góra jest porośnięta lasem sam szczyt jest dobrym punktem widokowym, na którym jest co prawda niewiele miejsca, a jego większość stanowią malownicze skałki, niemniej widać stąd zarówno Karkonosze jak i Góry Izerskie. Niestety, w sobotę powietrze było mało przejrzyste i widoki ograniczało się jedynie do najbliższego sąsiedztwa góry. O tym jaki potencjał krajobrazowy przy dobrej pogodzie ma Śląska Fudżijama przekonałem się w czasie pobytu na izerskich Skałkach Zakochanych, skąd widać było Ostrzycę niemal jak na dłoni. Góra to nie tylko szczyt, ale i jej zbocza, gdzie wytyczono singletracki i przygotowano zadaszone miejsca do wypoczynku.

Ostrzyca Proboszczowicka














Ostatnia sobotnia atrakcja to Organy Wielisławskie czyli odsłonięte porfiry przyjmujące unikalny kształt cztero- lub pięciokątnych słupów wulkanicznych zastygłych wskutek ochładzania magmy. Znajdują się przy wylocie ze wsi Sędziszowa, na zboczach niewielkiej góry Wielisławka. Żeby dostać się w pobliże tych utworów skalnych auto najlepiej zaparkować na terenie restauracji Młyn Wielisław przy wylocie drogi ze wsi na Złotoryję. Chwilowo co prawda przybytek jest zamknięty, ale właściciele nie robią żadnych problemów i auto można zostawić na parkingu bezpłatnie. Stąd do Organów jest kilkaset metrów po płaskiej ścieżce prowadzącej wzdłuż wąskiego kanału wodnego. Jeszcze w XIX wieku zbocza Wielisławki były czynnym kamieniołomem, obecnie stanowią pomnik przyrody nieożywionej. Na miejscu są tablice informacyjne, a także zadaszone ławki. W połączeniu z urokami Młyna teren pod Organami w innych okolicznościach przyrody stanowiłby świetną miejscówkę do rekreacji i wypoczynku. Póki co trzeba o tym zapomnieć. Miejmy nadzieję, że za jakiś czas wszystko wróci do normy.

Organy Wielisławskie









0 komentarze: